W obronie nienawiści
REDAKCJA • dawno temuOd byłej przyjaciółki dostałam takie „śmieszne” życzenia noworoczne: żeby wszystkie haterki nauczyły się kochać… Niby taka bezosobowa aluzja, niby że nie do mnie i nie o mnie, ale wiadomo, że dokładnie do mnie i o mnie.
Panna obrażalska i wrażliwa do łez, delikatny kwiatek, zarzuca mi nienawiść, którą sama do mnie czuje! Nie uważam się za żadną haterkę. Haterzy to ludzie, którzy wyżywają się po chamsku na forach, przeważnie faceci, przeważnie nienawidzący polityków i swoich byłych, wypisują o nich najbardziej plugawe rzeczy. Nawet jeśli jakiś premier jest skorumpowany, a laska poszła w krzaki z kim innym, jest to samo życie, nie powód do publicznego wylewania rynsztoka.
Ja nie podbijam faktów i nie bawię się w wymyślanie nowych przekleństw, to sztuka dla sztuki. Nie nudzę się i nie hoduję złości. Ale jak ktoś jest nieuleczalnie głupi czy podły, tak całkiem bez sensu, to ośmielam się powiedzieć to na głos. Żeby nie umknęło i się nie wessało. Faceci plują jadem, dziewczyny siedzą cicho i udają subtelne. Nie dlatego, że nie myślą o nikim źle i nie czują, że coś jest nie halo. Dlatego, że tak je nauczono. Buzia w kubeł, nie opiniuj, patrz w drugą stronę, bo będziesz niekobiecym babochłopem i nikt cię nie zechce.
Z przyjaciółką było tak, że siedziałam cicho przez trzy kolejne spotkania przy piwku. Na czwartym nie wytrzymałam. Narzeczony, palant do sześcianu, zawsze robił jej o coś scenę przy wszystkich. A to wiozła kota do weterynarza i zadrapał mu tapicerkę. A to spóźniła się 7 minut do knajpy – jak ma innego gacha, to niech przynajmniej to lepiej ukrywa. A to mu czule strzepnęła marynarkę na plecach, a on się odsunął i mówi, że sam se kupi dx2, jak będzie chciał… A ona się śmieje i przytula dalej, jakby za jednym zamachem usłyszała wiersz i dostała bukiet róż.
Za tym ostatnim razem poprosił ją o portfel, bo nie wziął swojego. Ona mu daje, on otwiera, przelicza… potem oddaje jej i każe iść do baru, dyktuje skład swojego drinka. Nie, nie ma gipsu ani gorsetu, po prostu jest wściekłym aligatorem na odstrzał (i niewiele ładniejszym). Moja przyjaciółka wstała, a ja powiedziałam cicho i słodko, jak prawdziwa kobieta: siad! A do niego – idź wypróbuj swój urok na barmance i sam SE kup na kreskę. Albo daj w zastaw kluczyki od volvo!
Przyjaciółka wywaliła na mnie gały, narzeczony wstał, tak jak prosiłam. I do mnie: nastawiasz mi pannę, zdziro? Nastawiaj swój krzywy nos, jak cię zaraz w niego trzasnę! Dobra, ktoś tam się szarpnął go uspokajać. Ale mnie też! Ja byłam groźna, mnie uciszali bardziej! Chciałam mu chlusnąć piwem w gębę na pożegnanie, ale żal mi było przyjaciółki. Ograniczyłam się do wyjścia. Jeszcze tej samej nocy dostałam od niej esemesa, że z nami koniec, ponieważ publicznie obraziłam jej chłopaka!
Jego mam gdzieś, ale na niej mi wciąż zależy. Dodałam więc parę „ciepłych” słów na jego temat, żeby jej się wzrok wyostrzył. No i po sprawie. Zostałam haterką i moje zadanie na nowy rok to się nawrócić, pokochać świat i ludzi.
Never, mała! Kocham całym sercem to, co piękne i mądre. Każdego prosiaka kwiczącego swoje głupoty i wytarzanego w nich będę nazywać po imieniu. Nie chcesz, nie wybaczaj. Nic do ciebie nie mam, nie rozwiążę za ciebie tego supła, co ci się zacisnął na mózgu. Jeśli to jest haterstwo, ok. Jak dla mnie — bardzo sexy.
Jestem haterką, niech ci będzie, i jestem z tego dumna, bo nikomu nie pozwolę nakopać sobie ani swoim bliskim. Na brawka nie czekam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze