Dorota Wellman - byłam na nie!
REDAKCJA • dawno temuNigdy nie lubiłam Doroty Wellman. Zewsząd słuchałam peanów na cześć jej dziennikarskiego talentu oraz inteligencji - i wpadałam w osłupienie. O co w ogóle chodzi? Pospolita, trochę jakby za wesoła pani panoszy się w mediach i tworzy „zabawną” parę z Prokopem na zasadzie humoru Pata i Pataszona… Reklama Activii przepełniła czarę mojego sceptycyzmu...
Nigdy nie lubiłam Doroty Wellman. Nie dlatego, że robi karierę pomimo niefrasobliwej tuszy, bo takie myślenie byłoby politycznie niepoprawne:). Raczej dlatego, że tej kariery nie rozumiałam w ogóle. Zewsząd słuchałam peanów na cześć jej dziennikarskiego talentu oraz inteligencji — i wpadałam w osłupienie. O co w ogóle chodzi? Pospolita, trochę jakby za wesoła pani panoszy się w mediach i tworzy „zabawną” parę z Prokopem na zasadzie humoru Pata i Pataszona… Reklama Activii przepełniła czarę mojego sceptycyzmu.
W weekend ukazał się w GW duży wywiad z panią Dorotą, w bloku poświęconym – upraszczając – ubożeniu społeczeństwa. Ten wywiad mógłby być spokojnie jedną z wielu celebryckich ustawek środowiskowych. Ot, za dużo osób zagląda mi do kieszeni, muszę się wybielić w poważnej prasie, może jakiś kolega zrobi ze mną szczerą rozmowę? Ale Dorota Wellman mówi tam o sobie rzeczy, których nie można sfabrykować, bo są weryfikowalne. I część tych faktów mi zaimponowała.
Jest w tym wywiadzie duża, zaskakująca mnie świadomość szarej rzeczywistości, przytomna ocena i samoocena, przykłady konkretnych działań. Pani Dorota rozdała na przykład swoje reklamowe honorarium, pomaga, jak może i komu się da – najbliżej siebie. Nie popada w charytatywną paranoję, daje coś od siebie. Pomyślałam, że gdyby każdy z nas robił to proporcjonalnie, na miarę swoich możliwości, na pewno kilka przepaści by się dało zasypać. Ale do tego Dorota Wellman nie namawia. Nie poucza, nie wskazuje drogi. Odpowiada wyłącznie za siebie. Pomaga, bo chce i widzi sens.
Najbardziej chyba podoba mi się to, że pani Dorota usprawiedliwia niechęć, czasem agresywną nienawiść słabszych wobec silniejszych. Rozumie przyczyny frustracji ludzi biednych lub upadłych. Bardzo mądrze powiedziała, że u nas, aby z biznesmena stać się bezdomnym, wystarczy czasem o jeden kredyt za dużo… I że nie każdy ma predyspozycje do zgarniania, co nie znaczy, że ludzie mało zdobywczy są gorsi i nie ma dla nich miejsca na tym świecie.
Każdy Polak, biedny czy bogaty, powinien poznać zwłaszcza dwa doświadczenia z życia społecznikowskiego Doroty Wellman: dwie historie z warszawskiego Ursynowa — o bezdomnych ofiarach pożaru na śmietniku oraz o próbie zorganizowania jadłodajni w obszernej lokalnej parafii. Historie bardzo smutne, wzbudzające straszny gniew i sprzeciw w człowieku posiadającym sumienie. Sumienie w rozumieniu świeckim, zaznaczam.
Czy bezdomni sami zaprószyli ogień? Tak! Czy są sami sobie winni i należy ich olać? Nie! Nie jestem pewna, czy potrafimy rozróżnić te dwa problemy. Nie jestem pewna, czy w swoim rozleniwieniu umysłowym i gąszczu własnych kłopotów ja sama umiałam tę różnicę dostrzec. Jestem więc wdzięczna pani Dorocie, że przestałam być krową i zmieniłam niektóre poglądy. W tym – nawróciłam się na wiarę w jej niefrasobliwą puszystą osobę. OK, Fallaci to ona nigdy nie będzie, bo sama przyznaje, że woli robić w rozrywce, a poważne dziennikarstwo w telewizji nie ma racji bytu. Ma prawo. Ale jej wybory pozazawodowe zaczynają mi się podobać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze