Runął mój fortepian!
REDAKCJA • dawno temuNie jestem wychowana na naiwnych programach przyrodniczych Animal Planet czy National Geographic, lecz na profesjonalnej robocie pana Sumińskiego. Był on zawsze w moim umyśle wzorem – gawędziarza, miłośnika, fachowca, prezentera… Do teraz. Z przykrością obejrzałam wspomnieniowy, ale w miarę świeży i niestety szczery reportaż o naszym kochanym telewizyjnym staruszku z uzębieniem bobra. Sumińscy to po prostu ordynarny klan myśliwski! A ich legendarna miłość do zwierząt to taka więcej… nekrofilia.
Nie jestem wychowana na naiwnych programach przyrodniczych Animal Planet czy National Geographic, lecz na profesjonalnej robocie państwa Gucwińskich i pana Sumińskiego.
I o ile Gucwińscy kilkakrotnie się kompromitowali jakimiś dziwnymi historiami z wrocławskim ZOO, o tyle Sumiński był zawsze w moim umyśle wzorem – gawędziarza, miłośnika, fachowca, prezentera…
Do teraz. Z przykrością obejrzałam wspomnieniowy, ale w miarę świeży i niestety szczery reportaż o naszym kochanym telewizyjnym staruszku z uzębieniem bobra, gdzie nostalgiczne wspomnienia snuł także jego już nie najmłodszy syn… Prawda stanęła mi nagle przed oczami w całej swej jaskrawości: Sumińscy to po prostu ordynarny klan myśliwski! A ich legendarna miłość do zwierząt to taka więcej… nekrofilia.
Zobaczyłam „uroczą” chatkę gospodarza, najeżoną porożami z całego świata. Wysłuchałam mrożących krew w żyłach opowieści o polowaniach, podczas których mój dziecięcy ideał cudem uniknął śmierci z racic dzika czy innego bożego bydlęcia…
Najstraszniejsze wrażenie jednak zrobiła na mnie historyjka z Syberii, o pokonaniu zabójczego niedźwiedzia… Niedźwiedź ów był sobie spokojnie spał snem zimowym w swej gawrze i nie było go wcale widać! Ale pan Sumiński i jego tropiciele domyślili się lokalizacji i zaatakowali domostwo pod śniegiem ze zgrają psów gończych… Rozespana bestia nie bardzo miała wyjście – zezłościła się, niczym człowiek za wcześnie obudzony, i ruszyła do ataku. A pan Sumiński, by uniknąć niechybnej śmierci, odzyskał zimną krew, bohatersko się złożył do strzału i pokonał misia w tej równej męskiej walce…
Z jakąż swadą myśliwy relacjonował tę syberyjską przygodę! Zresztą, pół życia przecież spędził, przemierzając planetę z bagażem świeżych, śmierdzących skór i smakowitych anegdot. A fuj, panie Sumiński! Nabrałam się, myśląc, że kocha pan zwierzaki, i kudłate, i łaciate, i pręgowane, i skrzydlate… Owszem, kochał pan. Na dywanie i na ścianie!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze