O Wacusiu
REDAKCJA • dawno temuWidzę ostatnio coraz więcej reklam, których przekaz sprowadza się do tego, aby kobieta zaopiekowała się swoim chorym, brudnym, łysiejącym mężczyzną i za pomocą seksu lub dyplomacji nakłoniła go do podstawowych praktyk – wypełniania codziennych obowiązków wobec SAMEGO SIEBIE. Strasznie mnie to śmieszy, ale po dłuższym zastanowieniu – nie dziwi…
Mężczyźni z tych reklam mają boski wygląd i odlotowe, kosztowne mieszkania, dobre auta, duma męska nie pozwala im jednak poprosić w aptece o szampon przeciw łupieżowi czy wypadaniu włosów, ani tym bardziej przyznać się do dolegliwości prostaty i upośledzenia sprawności erotycznej. Nie radzą sobie z zapachem własnego potu ani kacem, trzeba ich zaprowadzić jak dziecko do lekarza, kupić dobry krem do twarzy i antyperspirant. A wszystko delikatnie, taktownie, by broń boże współczesnego macho nie doprowadzić do łez ani furii.
Śmiech zamiera mi na ustach za każdym razem, gdy sobie uświadamiam, że sama mam taką ćwiarę u boku. Wydaje lekką rączką na części do samochodu, wyprawy na narty, karnet do siłowni i bieliznę Beckhama, ale na dźwięk słowa „lekarz” dostaje drgawek, a 3-drzwiową szafę teściowej musi koniecznie przesunąć sam, żeby się nie ośmieszyć wzięciem kumpla do pomocy. Gdy błagam, żeby uważał, bo od dawna ma objawy przepukliny i żylaki od tego terroru dźwigania wszelkich ciężarów, lekceważy mnie. Za parę lat wyląduje zapewne na stole operacyjnym, ale na moje apele jest głuchy.
Nie mam drygu do takich babskich podchodów, które byłyby skuteczne, i dlatego czasem bardzo się o męża boję. Był wniebowzięty, kiedy kupiłam mu na walentynki „Zestaw do pielęgnacji Wacusia” – jak dziecko bawił się lusterkiem, trymerkiem, woskiem i tym podobnymi gadżecikami, wypełniającymi eleganckie etui. Wacuś jest ważny, najważniejszy. Gdy jednak wspomniałam (podsłuchawszy), że mąż bardzo powoli i opornie siusia, zostałam zbesztana. A przecież, żeby Wacuś do samej śmierci dobrze działał, nie wystarczy mu trymowanie ani depilacja intymna… Trzeba iść do pana doktora, kochanie, zwłaszcza, że po 40. urodzinach już się nawet wspomnienia zatarły!
Dziewczyny, co zrobić z tymi facetami, żeby wyrośli z pierwszej klasy podstawówki? Nie mam pomysłu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze