Porachunki miłosne
MARGOLA&KAZA • dawno temuKorespondencja Margoli i Kazy, tym razem na grząskim gruncie, o nieprzewidywalności kobiety i zaniedbaniach partnera.
Kobieta jest podobna do poziomki. Natura dała jej kształt i smak przedziwny, a ona potrzebuje koniecznie jeszcze cukru i śmietanki.Obserwuję sobie, Kazeczko, okoliczne kobiety. Podczytuję o nich w gazetach, na forach dyskusyjnych, podglądam to i owo w telewizji. Wszystko po to, by poznać moją płeć i niczym jej się nie dać zaskoczyć. Rozśmiesza Cię to? To spójrz: jesteś, dajmy na to, zrównoważoną realistką, związaną od wielu lat z jakimś facetem. Powiedzmy, że jest on prawy i uczciwy, żeby stworzyć trochę bardziej nierealną sytuację. Żyjecie sobie umiarkowanie, ty masz świadomość, że uniesienia i bicie w dzwony, noszenie na rękach i polne bukiety to elementy dawno przebrzmiałej gry wstępnej, możliwe wyłącznie na początku związku. Wiesz to i już, i żaden następny Cię nie skusi, no bo te dzwony, kwiaty itede, to też tylko na początku będą. Prawda? Masz tę wiedzę, głęboko ją sobie zakodowałaś, wryłaś w myśli, mowę i uczynki. Wstajesz i to wiesz, zasypiasz i to wiesz. Zasypiasz trochę zrezygnowana, bo miałaś na sobie nowy ciuch, a Twój życiowy partner nie zauważył, albo zrobiłaś balejaż, a on ani me, ani be, ani kukuryku. Zrezygnowana, ale tak pogodnie, bo te dzwony, kwiaty itede, przytulasz się do jego chrapiących pleców i myślisz sobie: „Dobrze mi w życiu, mam dom, rodzinę, kota, psa, dzieci, samochód — niepotrzebne skreślić — i takiego miłego faceta, co to przy mnie jest i pewnie będzie”. I zanurzasz się we wspomnienia, jak to pisał dla Ciebie wiersze albo zrywał nenufary albo robił Ci rano kawę. Z błogim tym wspomnieniem usypiasz. Następnego dnia jedziesz przez pół Polski na spotkanie biznesowe. Zanosi się na długą rozmowę, chcesz wyglądać poważnie, więc kostiumik, szminka, obcas, teczka, wystudiowany gest i 7 złotych w portmonetce, bo koniec miesiąca (na espresso powinno wystarczyć). Jak na złość facet umawia się w drogim hotelu. I tu się kończą jego wady. Bo później: odbiera od Ciebie płaszcz i zanosi do szatni. Czeka, aż wybierzesz z karty i dopiero wtedy dokonuje zamówienia. Gdy widzi, ze chcesz coś powiedzieć, milknie uprzejmie i słucha. Rozmowa niepostrzeżenie zbacza na tory Ci bliskie: poezję, wyścigi kolarskie, sztukę ikebany, kurs kroju i szycia. Kpię, no dobra. Z lekkiej konwersacji wynika, że facet jest oczywiście nieziemsko inteligentny, jest erudytą, ceni sobie wartości chrześcijańskie, ma klasę, wdzięk i szyk i podejrzanie zbieżne zainteresowania. Zbieżność zainteresowań powoli zmierza w konkretnym kierunku, spłoszona dostrzegasz, że upłynęły trzy godziny, żegnasz się oficjalnie, wymieniacie wizytówki. Później przygotowujesz ofertę i konsultujesz ją z nim tysiące razy, a to smsem, a to mailem. Nie dzwonicie, taki niepisany układ. Piszecie sobie Pan, Pani – używacie słów wyszukanych. Spomiędzy słów wyszukanych co rusz wykwita jakiś zakamuflowany komplement, jakiś ukłon w stronę Twojej mądrości, nie urody – to zbyt banalne. Facet ceni sobie, proszę ja Ciebie, twoją osobowość. Otwarcie chwali Twoją inteligencję. Interesuje się Twoimi osiągnięciami zawodowymi, a każdy sukces kwituje: „Pani przecież doskonale musiała dać sobie z tym radę”. Niepostrzeżenie zaczynasz czekać na te jego smsy i maile. Myślisz sobie: "to nic złego, po prostu potrzebuję, żeby mi ktoś czasem coś miłego powiedział". Prawda? I to chcę powiedzieć o tej naszej płci. Że jak ćma leci w takie pułapki. Że ktoś musi jej powiedzieć, może niekoniecznie, że nowy balejaż, że ładna. Ale, że miło, że zna współczesnych filozofów i że troszczy się o poziom kultury w narodzie. I że och, mój Boże, ile my mamy wspólnego. Jedno Ci obiecam. Jeśli tylko kiedykolwiek usłyszę dzwony, zobaczę kwiaty, to zwijam żagle. Wracam do portu. Czuj duch.
* * *
Wiesz Margola?
Nasza płeć może zaskakiwać. Co więcej, zaskakiwać powinna, bo taką ma naturę, prawo i obowiązek. W tajemnicy nasza siła. Ale są chwile, kiedy zaczynam podejrzewać, że to nie my, kobiety jesteśmy takie skomplikowane. Tylko oni – mężczyźni, są tacy oporni.
Na przykład ten prawy i uczciwy facet od lat związany ze zrównoważoną realistką… Zdawałoby się, że myślący racjonalnie i logicznie — jak to facet. Załóżmy, że wie, jak łase na komplementy są kobiety. Przeczytał, usłyszał, zobaczył. Wie. Załóżmy też, że zależy mu na tym długoletnim i umiarkowanym związku. Czemu zatem nie zasiądzie pewnego popołudnia w jakimś miejscu ustronnym, w tajemnicy przed kobietą, nad kartką papieru i nie zrobi biznes planu na następny miesiąc? A więc… średnio jakieś osiem komplementów miesięcznie, kwiaty, spontaniczny zachwyt raz w tygodniu, raz kawiarnia, raz kino, trzy razy spacer, kawa w drogim hotelu niekoniecznie, za to koniecznie powiedzieć "kocham", bo to słowo ma okres działania krótszy, niż to się wydaje mężczyznom. Nie za dużo tego wszystkiego, ale też nie za mało, ot — na wyczucie. Kartkę z grafikiem wykuć na pamięć. Potem podrzeć, połknąć, spalić, wywieźć do innego województwa, podłożyć sąsiadowi (może da mu do myślenia). Byleby nie wpadła w ręce kobiecie, bo wtedy koniec, tragedia. Całkowita katastrofa. Może nie zrozumieć dobrych, męskich intencji. Inna rzecz, że może je też opacznie zrozumieć, węsząc za nagłym wzrostem czułości pojawienie się rywalki. Dlatego trzeba stopniowo, delikatnie. Ale jeśli plan się powiedzie i powodzić się będzie co miesiąc, co kwartał, co rok, to może taki prawy i uczciwy facet być spokojny o nieziemsko inteligentnego znawcę poezji, o miłośników ikebany i wyścigów kolarskich razem wziętych. Może być spokojny o wszystkich erudytów święcących jak lampy na ćmy nad swoimi filiżankami espresso w drogich hotelach. Może nasz uczciwy i prawy facet spokojnie zasnąć przed telewizorem i chrapać spokojnie każdą częścią ciała, choćby plecami…
Z tym, że spokojny to on może być, ale nie całkowicie, nie do końca, bo przecież kobiet nie da ani się zrozumieć, ani przewidzieć.
Kaza
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze