Mężczyzna - wilkołak
REDAKCJA • dawno temuCzwórka dzieci, w tym wózek z bliźniakami, wesoła mama z tatą w rozciągniętych podkoszulkach, wyluzowani, oblepieni cukierkami i całusami. Ona malutka, on rosły, z dwójką dzieci na barczystych ramionach, nawet całkiem-całkiem. Trzy tygodnie później ujrzałam pana „w terenie” - klub w centrum miasta. Tatuś w dżinsach Kleina, jedwabnej białej koszuli i zabójczych mokasynach. Siedział przy barze. Smagnięty sztucznym słońcem rozdawał uśmiechy dziewczynom w przedziale 15-20.
Pochodzę z niedobrej i nieudanej rodziny. Nie spieszę powielać klanowej tradycji. Znajomi się podśmiewają – żenią, płodzą, mówią, że nic lepszego nie wymyślono. Ja poczekam, może się wymyśli:-).
Niedawno zamieszkałam blisko ZOO, co zbiegło się z wiosną. Nie lubię więzionych zwierząt, ale polubiłam atmosferę „wokół”: spacerniaki, kiermasze, jarmarki, rozanielone dzieci. I właśnie jednej niedzieli zerknęłam na takich „rodzinnych”: czwórka dzieci, w tym wózek z bliźniakami, wesoła mama z tatą w rozciągniętych podkoszulkach, wyluzowani, oblepieni cukierkami i całusami. Ona malutka, on rosły, z dwójką dzieci na barczystych ramionach, nawet całkiem-całkiem. Miło. Miał zabawny telefon – gdy ktoś do niego zadzwonił, komórka rozświetliła się pulsująco i wesoło wraz z melodyjką, jak statek kosmitów. Zapamiętałam, że to takie chłopięce jak na pana domu, pomimo bagażu obowiązków…
Trzy tygodnie później ujrzałam pana „w terenie” - klub w centrum miasta, gdzie zatrudnił się za barem mój przyjaciel i zaprosił kilka osób w weekend na drinka. Nie rozpoznałabym poczwórnego tatusia w dżinsach Kleina, jedwabnej białej koszuli i zabójczych mokasynach. Ale siedział przy barze, gdy rozdzwoniła się jego komórka, a ja zajarzyłam jak ona:-). Smagnięty sztucznym słońcem i Bóg wie czym jeszcze, rozdawał uśmiechy dziewczynom w przedziale 15–20, nie wiem, jakim cudem też się załapałam, babcia pod trzydziestkę…
Łypię do przyjaciela barmana tak dla draki, niespełniona żyłka śledczo-dziennikarska wzywa. Przyjaciel barman z pogardą odłypuje: no weź przestań, ten palant cię kmini? Laski mu fundują, żeby dostać się na stołek obok, nie on im. Co piątek wychodzi z inną. Nie rób mi tu poruty, bo zwątpię w was, kobity, do końca!
Wilkołak przemienia się nocą… Wiem, wiem, wiem, co powiecie! Nic nie wiem przecież! Może to brat/kolega/kuzyn tamtej Matki Polki, albo mąż po rozwodzie na niedzielnym widzeniu z dzieciakami? A czy ja bez winy, żeby kamień rzucać? Ale co poradzę — wierzę przyjacielowi barmanowi, wierzę własnym oczom i obleśnym uśmieszkom. Posłałabym takiemu drinka z arszenikiem, a tym laskom, co z nim teges, kwiaty za bezmózgowie.
I jak tu, kurka, rodzinę zakładać? Zwierzaki do ZOO, a my skrzyżujmy wiązki, ot co!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze