Wybredna
REDAKCJA • dawno temuUważam się za banalny egzemplarz kobiety. Po studiach i okrzepnięciu w pierwszej pracy zaczęłam się rozglądać za mężem. Miałam 24 lata. Szukanie zajęło ponad 10. Uparłam się, że znajdę kandydata, który nigdy nie powie do mnie zdania „gadasz jak facet”. I okazało się to cholernie trudne.
Uważam się za banalny egzemplarz kobiety. Po studiach i okrzepnięciu w pierwszej pracy zaczęłam się rozglądać za mężem. Miałam 24 lata. Szukanie zajęło ponad 10.
Czy mam gigantyczną nie do zoperowania myszkę na twarzy, wredną matkę, 25 kotów w kawalerce, wygórowane aspiracje? Nie! Poza tym, chodzę, jak pan Bóg przykazał, w spódnicach i na obcasach, maluję twarz i paznokcie.
Mam jedną schizę. Uparłam się, że znajdę kandydata, który nigdy nie powie do mnie zdania „gadasz jak facet”. I okazało się to cholernie trudne. Nawet nadużywanie przeze mnie słowa „cholernie” u niektórych osobników prowokowało i prowokuje dalej właśnie taką opinię pod moim adresem.
Potrafię powiedzieć komuś szczerze, że dalszą dyskusję uważam za bezcelową. Że pani iksińska zrobiła to i to, zatem jest suką. Że w zeszłym roku na żaglach skułam się wódą do nieprzytomności i tańczyłam topless na pokładzie, a potem wysiusiałam się do wody. Że jak ktoś kiedyś spróbuje skrzywdzić moje dziecko, to dam po mordzie. Że antykoncepcja to problem kobiety. Że czasami żona jest gorsza od prostytutki. Że podobają mi się mężczyźni z tyłkami ładniejszymi od twarzy. Że mogę nie jeść, ale muszę mieć szlugi, bo bez nich umrę, chociaż z nimi też.
Moje konwersacyjne wtręty, całkowicie spontaniczne, bulwersowały chłopaków, których już zaczynałam uważać za fajnych. A ja wyobrażałam sobie przyszły dom, w którym w trakcie wbijania gwoździa nie będzie mi wolno wrzasnąć słowa na „k” - i moja fascynacja mijała, jak ręką odjął.Jeśli ktoś sądzi, że lubię być klepana po plecach, piję piwo z rana i non stop klnę jak woźnica, to jest w błędzie. Ja tylko jestem człowiekiem, czasem się pocę, a czasem wkurzam, i nie spędzam życia na odgrywaniu protokołu dyplomatycznego. I podobnej duszy szukałam, przy czym najchętniej odmiennej płci.
Mój obecny mąż (nota bene prowadzący jednoosobową działalność, uwodzicielski w stopniu możliwym do zaakceptowania i bardzo roztargniony) oświadczył mi się mniej więcej tak:
– Skarbie, nie mogę cię stracić. Będziesz chodziła za mnie do wszystkich urzędów. Jestem tchórzem i nie pojawiam się nigdzie bez bukietu i bomboniery, a przy tobie mam szansę sporo zaoszczędzić.I to było nareszcie to!!!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze