@@@Nice shoes-wanna fuck?
ANNA MUZYKA • dawno temuCzasami pojęcie „dobra zabawa” rozumiemy trochę inaczej niż większość ludzi lub po prostu chcemy spróbować czegoś nowego, bez obawy, że ta druga strona nagle zacznie angażować się bardziej niż byśmy tego chcieli. Na co dzień zabiegani, coraz bardziej przyzwyczajamy się do tego, że wszystko, czego zapragniemy, dostaniemy bez wysiłku. W Internecie nietrudno znaleźć serwisy, których głównym i w zasadzie jedynym celem jest poszukiwanie kochanków.
Dwie osoby to za mało? Czasami pojęcie „dobra zabawa” rozumiemy trochę inaczej niż większość ludzi lub po prostu chcemy spróbować czegoś nowego, bez obawy, że ta druga strona nagle zacznie angażować się bardziej niż byśmy tego chcieli. Na co dzień zabiegani i coraz bardziej przyzwyczajeni do tego, że wszystko, czego tylko zapragniemy, dostaniemy bez żadnego wysiłku. W Internecie nietrudno znaleźć serwisy, których głównym i w zasadzie jedynym celem jest poszukiwanie kochanków.
Zalogowałam się na jeden z nich z ciekawości i przez pierwsze kilka godzin nie byłam w stanie chociażby przeczytać wszystkich napływających do mnie wiadomości, mimo że 98% z nich składała się z jednego zdania, nie zawsze napisanego poprawnie. Jestem mile zaskoczona faktem, że w pierwszych kilkudziesięciu mailach nie spotykam żadnego wulgaryzmu. Większość to bardzo stonowane komplementy i propozycje poznania się z niespodziewanie bardzo delikatnym napomknięciem o możliwej konsumpcji.
Początkowo próbuję odpisywać na wszystkie maile, bardzo szybko rezygnuję i odsiewam delikwentów, którzy nie pofatygowali się zamieścić żadnego zdjęcia, za to namiętnie dopominają się o moje, im mniej ubrane tym lepiej. I spotykam się z zupełnym brakiem zrozumienia, gdy mówię wprost, że chyba mile widziana byłaby pewna wzajemność. Zwłaszcza skoro delikwent twierdzi, że to wcale nie tak, że chodzi tylko o seks, że jeszcze fajnie pogadać, wyjść do kina. A wszystko to upstrzone zdjęciami (o ile w ogóle) średnio imponujących rozmiarem penisów i niemalże anatomicznych ujęć pochwy.
Kuba ma 22 lata i jak przyznaje dość otwarcie, jest prawiczkiem. Prosi o spotkanie, bo, co już w pierwszym zdaniu wzbudza moją podejrzliwość, twierdzi, że nie szuka przygodnych partnerek, tylko poważnego, stabilnego związku. Sugeruję, że to chyba nie najlepsze miejsce na tego typu poszukiwania, bo tutaj jednak oczekiwania są dość jednoznaczne, mimo że część nawet do tego nie jest w stanie się przyznać. W pierwszej wiadomości pisze mi, że ma nadzieję, że się „zaprzyjaźnimy” (standardowy tekst każdego z nich), chociaż on nie jest przystojniakiem. Nigdy nie taksowałam mężczyzn przez pryzmat fizycznej atrakcyjności, ba, uważam wręcz, że mężczyzna nie powinien być ładny, bo jakoś to mi wyklucza męskość. Nalega na spotkanie, ale w żaden sposób nie umie się zareklamować i przekonać mnie, dlaczego powinnam to zrobić, nie umie nic powiedzieć o sobie, swoich zainteresowaniach, oczekiwaniach po spotkaniu ze mną, czy chociażby — dlaczego napisał właśnie do mnie. Zaśpiewa mi, zatańczy, wyśle zdjęcie penisa?
— No co ty, ja nie jestem taki! Zresztą jakbyś chciała, to i tak sama zobaczysz.
Czyżbym nie zauważyła u siebie talentu widzenia przez warstwy tekstyliów (kilka razy wcale bym się nie obraziła za taką przypadłość). Czy może pan, który „nie jest taki”, żeby obcej kobiecie pokazywać swoje klejnoty rodzinne, po pięciominutowym spotkaniu zakwalifikuje mnie już do starych, dobrych znajomych i awansuję w hierarchii społecznej na tyle wysoko, że dostąpię tego zaszczytu?
W międzyczasie pojawia się Marek, lat 32, który mimo braku reakcji z mojej strony wysyła mi co chwila kolejne odcinki seks-tasiemca z nami w roli głównej. On jeden chociaż pofatygował się, żeby pokazać swoje zdjęcie. Oczywiście z gołą, wygoloną klatą, bo przecież dobra klata przyciąga laski lepiej niż woda spragnionego. Po przebrnięciu przez kilkanaście odsłon sposobów potraktowania mojej łechtaczki, piersi, odbytu, wszystkich możliwych kombinacji, propozycji odbycia miejskiej partyzantki i zaliczenia na seksmapie miasta jak największej ilości parków, klatek schodowych, po całej antologii epitetów, którymi mnie będzie określał podczas tych wszystkich czynności, wreszcie przyszła prośba o zajęcie jakiegoś stanowiska. Jego reakcja na mój brak zainteresowania to:
— Sp…aj cienkciaro.
Ale w tym wszystkim znajduję też kilka bardzo jasnych i zupełnie normalnych przebłysków. Dawid (31 lat) podchodzi mnie poczuciem humoru:
— Cześć! Przepraszam, że Cię niepokoję i w ogóle zawracam Ci głowę moimi błahostkami i na pewno tracisz przeze mnie swój wolny i cenny czas. Ale mam do Ciebie pewną dyskretną i bardzo ważną sprawę, która od pewnego czasu nie daje mi usnąć. Mam nadzieję, że nie sprawię Ci dużego kłopotu i co najważniejsze nie obrazisz się na mnie, kiedy zadam Ci pytanie: czy nie masz przypadkiem wolnych i niepotrzebnych 15 groszy? Bo brakuje mi do lizaka… Mam nadzieję iż się nie obraziłaś? Chciałbym poznać delikatną, namiętną kobietę by spełnić jej pragnienia? Tylko na co Ty masz ochotę?
Krzysztof, (28 lat) doktorant przyznaje wprost, że ze względu na to, że niebawem wyjeżdża do Azji na kilkuletni kontrakt, byłoby nie fair wiązać się teraz wiedząc, że byłby w stanie poświęcić kobiecie co najwyżej parę miesięcy przed swoim wyjazdem.
— Ale z seksu nie zamierzam rezygnować.
W serwisie zalogował się z ciekawości, namiary dostał od znajomych. Podczas pierwszej rozmowy podrzuca mi kilka tytułów książek na temat, który na chwilę poruszam (inkwizycja) i proponuje, że następnym razem mi je przyniesie, przez moment próbuje bez skutku wytłumaczyć mi, czym zajmuje się naukowo. Momentami zapominam, skąd się znamy. Wieczorem dostaję jeszcze SMS-a z życzeniami słodkich i kolorowych snów.
Z jego rówieśnikiem, podpisującym się na stronie jako kumple28, lądujemy w kuchni przy wspólnym gotowaniu, gramy w playstation - razem z kolegą poszukują w Internecie partnerek do trójkąta. Z każdą z potencjalnych „przyjaciółek” wcześniej dokładnie rozmawiają na temat zarówno oczekiwań wszystkich stron, ale także jej wcześniejszych doświadczeń i ilości partnerów. Duża ilość partnerów z jednej strony daje pewien pogląd o możliwościach i doświadczeniu dziewczyny. Ale z drugiej strony, zbyt duży przebieg zmniejsza poczucie bezpieczeństwa, bądź co bądź obracamy się w sferach bardzo wrażliwych i wszelkie rodzaje pamiątek nie są mile widziane. Za każdym razem zanim dojdzie do spotkania trzeba odbyć wcześniej sporo rozmów, wzajemnie się obwąchać, ustalić terminy, które będą pasować wszystkim z uwzględnieniem naturalnego cyklu dziewczyny.
Obaj są w stanie przedstawić komplet aktualnych badań, o niektórych chorobach słyszę pierwszy raz w życiu. Przez moment brzmi to jak ustalanie szczegółów transakcji handlowej, żeby potem znów wrócić do przyjemnej, niedzielnej small talk.
Jedna z wiadomości była od pary, Agaty i Marka, oboje po trzydziestce, jedenaście lat po ślubie, z dwójką dzieci. Sami o sobie mówią, że są normalnym małżeństwem, nie lubią udziwnień, SM, wiązania, w łóżku nie przerzucają się tekstami, które poza nim uznane by były za co najmniej niestosowne. Początkowo nie bardzo potrafię zrozumie, co taka normalna, bardzo ciepła i wzajemnie się szanująca para robi w takim miejscu, bo na pierwszy rzut oka zupełnie tam nie pasują. Jak tłumaczy Marek, chcą spróbować czegoś nowego. Agata od dawna chciała spróbować seksu z inną kobietą, a przy okazji zobaczyć jego kochającego się na jej oczach z kimś obcym. Poza tym chcą zawalczyć z rutyną i codziennością w swoim związku nie uciekając przy tym w skoki w bok, nie krzywdząc i nie okłamując się nawzajem.
Serwisy randkowe ciężko ująć w jednolite ramy i jednoznacznie je ocenić. Sporo tu będzie życiowych nieudaczników, którzy szukają tańszej opcji od prostytutki, a znalezienie kobiety w tradycyjny sposób chyba przerasta ich chęci i kto wie, czy nie możliwości. Ale jednocześnie obok nich sporo jest osób, które chcą czegoś innego, czegoś nowego, lubią eksperymentować, a w ten sposób udaje im się przynajmniej na etapie poszukiwań i testowania potencjalnego partnera, zachować anonimowość.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze