Kobiety, opamiętajcie się!
REDAKCJA • dawno temuJestem sama i nie obrażę się na świat, jeśli już tak zostanie. Moje koleżanki mają mężów, narzeczonych, chłopaków. Wytężam słuch, gdy o nich opowiadają, aby utwierdzić się w swoim światopoglądzie: człowiek niezdolny do monogamii oraz odpowiedzialności nie powinien wchodzić w stałą relację. Moje koleżanki wybaczają flirty i zdrady, przymykają oczy na lenistwo i niechlujstwo swoich mężczyzn, dźwigają cały – emocjonalny i materialny – ciężar związku... Moim zdaniem, nawet najlepszy seks świata nie jest tego wart!
Ostatnio w telewizji śniadaniowej panie Beata Tyszkiewicz oraz Katarzyna Miller przekonywały, co dobrego może uczynić dla związku… zdrada. Słuchałam tak sobie tego ględzenia wielkich, wszechwiedzących dam, zagryzając rogalikiem francuskim i głaszcząc mruczącego kota…
Jestem sama i nie obrażę się na świat, jeśli już tak zostanie. Moje koleżanki mają mężów, narzeczonych, chłopaków. Wytężam słuch, gdy o nich opowiadają, aby utwierdzić się w swoim światopoglądzie: człowiek niezdolny do monogamii oraz odpowiedzialności nie powinien wchodzić w stałą relację i szukać nowych, fałszywych określeń dla tego, co wyczynia drugiej osobie, raniąc ją.
Ja od moich partnerów słyszałam rozmaite wykręty: żart, pomyłka, sonda, zakład, złudzenie – to w kwestii zdrad lub preludiów do zdrad. Ale bywało i tak, że zasuwałam do pracy, by wykarmić dwie dorosłe osoby plus kota oraz opłacić rachunki i ratę kredytu za moje mieszkanie, gdyż mój aktualny narzeczony leżał na kanapie i stwierdzał, że „dziś mu się nie chce” (iść do pracy, wyrzucić śmieci, poszukać nowej pracy, przykleić kafelek w łazience, niepotrzebne skreślić). Ja nigdy nie pozwoliłabym sobie na taką swobodę. Mam obowiązki wobec siebie. Miewałam i wobec innych (sama je sobie narzuciłam), ale koniec z tym. Ponieważ w tej kwestii nigdy nie można liczyć na wzajemność, po prostu.
Kiedy przyłapałam po raz pierwszy mężczyznę na zdradzie, wykrzyczał mi, że… naruszam jego wolność osobistą, prawo do prywatności. Wolność zdradzania, znaczy się, jak rozumiem. Pomieszały mu się prawa człowieka, naruszane przez reżimowe, opresyjne ustroje, z intymnym układem dwóch osób. W związku człowiek może mieć swoją prywatną szufladę, komputer osobisty, komórkę, własnych znajomych i własne sprawy czy zainteresowania. Ale jeśli w tych zakamarkach prywatności skrywa pornograficzną korespondencję, rachunki za prezenty dla innych partnerów i schadzki z nimi „na delegacji”, to chyba jego pojęcie wolności jest zbyt rozbuchane?
Moje koleżanki tolerują u swoich mężczyzn niemal wszystko; wybaczają flirty i zdrady, przymykają oczy na lenistwo i niechlujstwo, dźwigają cały – emocjonalny i materialny – ciężar związku… Moim zdaniem, nawet najlepszy seks świata nie jest tego wart!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze