Łańcuszek niemoralności
REDAKCJA • dawno temuOstatnio przeszła przez mój mail służbowy i domowy "fala" błagań o pomoc finansową dla 14-miesięcznego dziecka. W mailu było Szczęść Boże, koszmarne zdjęcie poparzonego niemowlęcia. Bezmyślnie i odruchowo wysłałam z miękkości serca „do wszystkich”. Wstyd mi, bo okazało się, że to obrzydliwe kukułcze jajo, które podrzuciłam znajomym z listy adresowej. Wstydzić powinni się też „pomysłowi pomysłodawcy” tego typu akcji. Jak w ogóle można żerować na ludzkim współczuciu i nieszczęściu?
Ostatnio przeszła przez mój mail służbowy i domowy "fala" błagań o pomoc finansową dla 14-miesięcznego dziecka. W mailu było Szczęść Boże, koszmarne zdjęcie poparzonego niemowlęcia i informacja, że jest ono pod opieką wybitnego specjalisty prof. Jacka Puchały, tylko brakuje pieniędzy na operację.
Przesłanie maila dalej do wielu znajomych miało sprawiać, że na konto firmy mailingowej trafią automatycznie jakieś pieniądze na leczenie dziecka: Ciebie kosztuje to tylko kliknięcie, a rodzice dostają 3 grosze za każdego maila przesłanego w tej formie. Mail zawiera skrypt HTML, który zlicza, ile razy był wysłany, a płaci firma zajmująca się badaniami skuteczności mailingu jako formy marketingowej.
Mętne to, ale bezmyślnie i odruchowo wysłałam z miękkości serca „do wszystkich”. Dostałam kilka odpowiedzi wątpiących i jedną odpowiedź konkretną: Koleżanko, profesor Puchała zmarł pół roku temu!
Nikomu nie żałuję tych 3 groszy – ani żebrakowi na ulicy, ani tym bardziej choremu dziecku. Myślę jednak, że trzeba dokładnie czytać i rozumieć takie śmieci, jeśli nasze kompy nie są przed nimi zabezpieczone. Warto chwilę pomyśleć. Na przykład chociażby tyle… Dlaczego poparzone dziecko nie jest pod opieką NFZ? Czy nie przysługuje mu operacja w ramach ubezpieczenia? Bo oczywiście nie muszę śledzić nekrologów świata medycznego na tyle, by wiedzieć o śmierci profesora i w ten prosty sposób wykryć ewidentne oszustwo.
Wstyd mi, że takie obrzydliwe kukułcze jajo podrzuciłam wszystkim z listy adresowej, ale chyba wstydzić powinni się „pomysłowi pomysłodawcy” tego typu akcji. Jak w ogóle można żerować na ludzkim współczuciu i nieszczęściu?
Czasem mi się zdaje, że lepiej rozejrzeć się po znajomych, sąsiadach, koleżankach – spytać delikatnie, czy mają na chleb i zupę dla dziecka. Pomóc najbliżej siebie. Bo z tego, co słyszę i czytam w mailach, nasze gminy nie mają na nic pieniędzy (służba zdrowia zresztą też). Ani na tropienie internetowych przestępców, ani na dożywianie biednych dzieci. Wystarcza im jedynie na nagrody i premie wręczane sobie nawzajem na najwyższym szczeblu urzędasowym!
Haniebne jest i jedno, i drugie, proszę państwa!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze