My, hołota zza szlabanu
REDAKCJA • dawno temuMieszkam na osiedlu strzeżonym. Mój blok nie stoi nikomu na drodze do apteki czy przedszkola, nie zmusza nikogo do chodzenia naokoło. Moje osiedle otoczone jest przez starsze, ale całkiem zadbane bloki. Przewija się po okolicy mnóstwo okolicznych ludzi. Namacalnie czuję ich niechęć do nas – sąsiadów "zza szlabanu". Wszystko im przeszkadza. Klną na wyjeżdżające rano sznurem auta z podziemnego garażu. Kpiąco wyrażają się o paradzie psów rasowych. Ostatnio jednak zrobiło mi się naprawdę przykro...
Mieszkam na osiedlu strzeżonym. Nie zależało mi na tym, żeby było strzeżone. Szukałam mieszkania z ładnym widokiem z okna i dobrym dojazdem komunikacją miejską do pracy – trafiło się akurat to.
Mój blok nie stoi nikomu na drodze do apteki czy przedszkola, nie zmusza nikogo do chodzenia naokoło. Strażnicy w budce są niezwykle kulturalnymi i miłymi panami starej daty. Mieszkańcy – jak to w bloku. W dużych metrażach są rodziny z dziećmi, w małych – samotnicy, studenci, osoby starsze. Sporo cudzoziemców różnych ras. Ktoś ma 2 samochody, ktoś żadnego. Przekrój społeczny w całej rozciągłości.
Moje osiedle otoczone jest przez starsze, ale całkiem zadbane bloki. Przewija się po okolicy mnóstwo okolicznych ludzi. Fizycznie, namacalnie czuję ich niechęć do nas – sąsiadów "zza szlabanu". Wszystko im przeszkadza. Klną na wyjeżdżające rano sznurem auta z podziemnego garażu. Kpiąco wyrażają się o paradzie psów rasowych. Wiele razy słyszałam na przykład starszych ludzi, komentujących, że na naszym osiedlu co druga osoba ma yorka, a co druga – buldoga francuskiego, jedno i drugie durne… Podobno też nie sprzątamy po swoich psach, a mnie się wydaje, że jest dokładnie odwrotnie: cała dzielnica przyprowadza na "nasz" trawnik swoich pupili, żeby nie brudzić u siebie. Ale nie zwracam nikomu uwagi, bo według mnie to kwestia wyczucia i kultury osobistej, i ja nie czuję się powołana do wychowywania innych ludzi.
Ostatnio jednak zrobiło mi się naprawdę przykro, gdy wysiadłam z autobusu jak co dzień z pokaźną grupką innych ludzi i poszłam w kierunku swojego osiedla (to spory spacer). Przede mną szło "dystyngowane" niemłode małżeństwo pod rękę. Przy ostatnim skręcie do mojego bloku spojrzeli wymownie na nas, idących w tym kierunku, i pani powiedziała do pana:
— No i zobacz, znowu cała ta hołota wraca do tych swoich wynajętych za grube pieniądze nor. Jak nie wietnamiec, to prostytutka. Ale się doczekaliśmy elity!
Moja droga sąsiadko! Nie będę pani przepraszać, że żyję. I słusznie pani tęskni za prawdziwą elitą, gdyż pani do niej z pewnością nie należy! Zastanawiam się tylko, skąd w takich jak pani tyle nieuzasadnionej pogardy, nienawiści i nietolerancji?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze