Samotna na diecie
REDAKCJA • dawno temuPopieram diety intuicyjne, realne i stosowne do okoliczności życiowych. Wszystkie te z modnych czasopism i poradników są chyba dla jakichś wypindrzonych paniuś, które nie muszą chodzić do pracy, tylko między manikiurem a pedikiurem zjadają 3 truskawki, a następnego dnia zgniłą resztę wyrzucają do śmieci. A jeśli ktoś mi powie, że przemawia przeze mnie lenistwo – to co przemawia przez te paniusie?
Mój dzień jedzeniowy wygląda mniej więcej tak: 6.00 – spacer z psem, jedzenie na spółkę batonika Bajeczny lub Pierrot; 7.00–8.00 — dwie kawy sypane z cukrem i mlekiem, kilka papierosów; 9.00–10.00 w drodze do pracy — puszka Cherry Coke; 11.00 – 2 kajzerki z serem żółtym i szynką; 13.00 – pojemnik malin ze straganu ze śmietaną wiejską 22% i cukrem; 15.00 – ostra zupka chińska; 19.00–22.00 w domu – do wyboru pizza, pikantne skrzydełka, słoik flaków lub pół pęta kiełbasy z lodówki.
Mam 170 cm wzrostu, ważę 70 kg, BMI 25, czuję się dobrze, nie uprawiam sportu.
Wg gazet, które czytuję, powinnam odżywiać się następująco: 7.00 – plasterek chudego twarogu grubości 1 cm, pół kromki chleba pełnoziarnistego, łyżeczka musli z małym kubeczkiem jogurtu 0%, zielona herbata lub kawa bezkofeinowa bez cukru, z mlekiem odtłuszczonym; 10.00 – mały banan lub jabłko; 13.00 – 100 g fileta z łososia upieczonego w folii, 3 liście sałaty lodowej lub mała filiżanka zielonego groszku, 50 g ryżu (pół woreczka), woda mineralna; 16.00 – duża szklanka świeżo wyciśniętego soku wielowarzywnego z ziołami; 19.00 – pół małego kalafiora ugotowanego na parze al dente i polanego łyżeczką oliwy z oliwek, herbatka z melisy.
Dzięki temu stracę ok. 10 kg w 3 miesiące, zyskam wzorcowe BMI 21, nabiorę energii, przyspieszę metabolizm, oczyszczę organizm z toksyn etc.
Nurtują mnie jednak następujące pytania: jak mam to ogarnąć logistycznie, będąc singlem, skoro na domiar złego niewskazane jest jedzenie codziennie tego samego? Co mam zrobić z ćwierćkilogramowym opakowaniem twarogu po odkrojeniu 1 plasterka, ile wytrzyma paczka lub bochenek chleba, jeśli mam jeść po pół kromki dziennie, czy kupić piekarnik, jak przechować główkę sałaty, kiedy pojechać do supermarketu po 100 g świeżego łososia, czy mam wozić do pracy włoszczyznę i sokowirówkę, co począć z drugą połówką kalafiora – namówić psa na wegetarianizm?
Może się czepiam, ale popieram diety intuicyjne, realne i stosowne do okoliczności życiowych. Wszystkie te z modnych czasopism i poradników są chyba dla jakichś wypindrzonych paniuś, które nie muszą chodzić do pracy, tylko między manikiurem a pedikiurem zjadają 3 truskawki, a następnego dnia zgniłą resztę wyrzucają do śmieci.
A jeśli ktoś mi powie, że przemawia przeze mnie lenistwo – to co przemawia przez te paniusie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze