Chcę prać gacie i spać w jednym łóżku!
REDAKCJA • dawno temuOd dwóch lat jestem wdową, a od roku szukam. Przede wszystkim w Internecie i pośród znajomych, wpraszam się na imprezy, dołączam do spotkań towarzyskich jako piąte koło u wozu, licząc, że coś się trafi. Nie potrafię i nie lubię być sama. Mogę prać gacie, gotować frykasy, oglądać przez całą noc boks i głaskać po główce - w zamian za seks, czułość, wyrzucanie śmieci, noszenie ciężkich rzeczy i odmalowanie mieszkania. Czy to znaczy, że jestem niezaradna, niesamodzielna?
Od dwóch lat jestem wdową bez mężczyzny (dla mnie to długo, jeśli ktoś się ewentualnie gorszy moją krótką żałobą), a od roku szukam. Przede wszystkim w Internecie i pośród znajomych, wpraszam się na imprezy, dołączam do spotkań towarzyskich jako piąte koło u wozu, licząc, że coś się trafi. Taka jestem, nie potrafię i nie lubię być na co dzień sama. Mogę prać gacie, gotować frykasy, oglądać przez całą noc boks i głaskać po główce — w zamian za seks, czułość, wyrzucanie śmieci, noszenie ciężkich rzeczy i raz na trzy lata odmalowanie mieszkania. Ogólnie jestem lubiana, bo nie mam wielkich wymagań. Życie ma być proste, harmonijne i w miarę możliwości przyjemne.
Zauważyłam w czasie tych swoich łowów, że żyjąc 12 lat w niezłym związku małżeńskim, przespałam galopującą emancypację. Mężczyźni nie szukają już niepalących katoliczek lubiących dzieci… Strasznie dużo facetów deklaruje w anonsach: Nie sponsoruję! Szukają babek z własnym mieszkaniem, samodzielnych, otwartych na seks. Ja się niby nadaję, ale przez ostatni rok porozmawiałam sobie od serca z kilkunastoma kandydatami, głównie na temat tej kobiecej samodzielności — i włos mi się zjeżył na głowie.
Jak ty to sobie wyobrażasz – zapytałam jednego. – Miałabym przyjeżdżać do ciebie po zmroku taksówką i znikać o brzasku?. Odpowiedział mi: Bez przesady. Po prostu, nie chciałbym płacić twoich długów ani bawić w dom, bo nie jestem już małym chłopcem.
Inny facet napisał mi w mailu, że to kobiety są same sobie winne, bo to one przez lata były zimnymi materialistkami, oczekując od mężczyzn pracy, konta, mieszkania, samochodu i braku zobowiązań. A ile po świecie chodzi zamożnych, wolnych ideałów? Przez te wasze wymagania wzrosła nam liczba zawałów, ale też świadomość, że jesteśmy nieźle przez was rolowani. Pora na odwet.
Jeszcze jeden gość przesłał mi dowcip znaleziony w necie: Ja jestem za równouprawnieniem, dzięki niemu kobiety stały się jeszcze łatwiejsze… Chciał mi chyba dać do zrozumienia, że straciły, zamiast zyskać.
Nie ukrywam, chcę ponownie wyjść za mąż i spać z kimś w jednym łóżku, bo cieplej. Nie dla mnie te wszystkie nietypowe, potrzaskane związki na odległość czy na dystans. Ale kiedy słucham tych nieszczęśników, wycyckanych finansowo, wyżętych, wykorzystanych i porzuconych przez pazerne kobiety, to się zastanawiam nad swoim małżeństwem… Przez parę lat pracowałam na dzień w biurze, na noc w gazowni, żeby mój ukochany mógł się spokojnie zastanowić, kim chce być w życiu. Pozwalałam mu na to, a on był mi wdzięczny i okazywał to innymi sposobami, niż przynoszenie do domu pensji. Do czasu, aż się odgiął i odkuł. Nie rozliczaliśmy się nawzajem z tego, co wkładamy w nasze małżeństwo, bo pobraliśmy się – może głupio — z miłości. Nie mierzyliśmy sobie nawzajem poziomu niezależności ani czasu spędzanego osobno "dla higieny związku".
Boję się, że nie znajdę już nikogo normalnego i na stałe, bo generalnie, mam wrażenie, że ludzie – kobiety i mężczyźni — zaczęli bać się siebie nawzajem, zamiast mostów budować fosy. No bo czy ja mogę entuzjastycznie pobiec na pierwszą randkę z kimś, kto najpierw szczegółowo mnie przepytał na okoliczność moich aktywów, pasywów oraz stosunku do tzw. luźnego związku? Mnie taka randka nic a nic nie podnieca!
Czy to znaczy, że jestem niezaradna, niesamodzielna i nie mam własnego mózgu?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze