Starzy i naiwni
REDAKCJA • dawno temuMoja mama, inteligentna i sprawna, daje się czasem nabierać na różne promocje, fałszywe "konkursy" esemesowe, propozycje banków i telefonii. Z trudem udaje mi się wyperswadować jej pewne rzeczy, które absolutnie nie są jej potrzebne, a w potworny i nieodwracalny sposób mogą obciążyć jej budżet, zatruwając ostatnie dekady życia.
Przez całą zimę, przemierzając wielki plac dworca autobusowego, codziennie rano widzę pod jednym z drzew tę samą starszą panią, która w wytartym paletku, lecz schludna i pełna godności, trzyma przed sobą jak tarczę dużą kartkę z napisem: PROSZĘ O WSPARCIE NA ZAKUP LEKARSTW. SĄ BARDZO DROGIE. Krótko i węzłowato.
Ale wbrew pozorom nie chcę pisać o losie ani szczerości czy nieszczerości tej konkretnej pani. Chcę napisać raczej o ludziach pokroju mojej matki, która jeszcze nie żebrze, ale sytuację finansową ma nieciekawą. Za sprawą jałowości swojego życia i żerujących na tym korporacjach. Bo moja mama, skądinąd inteligentna i sprawna, daje się czasem nabierać na różne promocje, fałszywe "konkursy" esemesowe, propozycje banków i telefonii. Z trudem udaje mi się wyperswadować jej pewne rzeczy, które absolutnie nie są jej potrzebne (ani mnie), a w potworny i nieodwracalny sposób mogą obciążyć jej budżet, zatruwając ostatnie dekady życia.
Dlaczego operator komórkowy, któremu mama jest wierna od 15 lat i nigdy nie spóźniła się nawet o dzień z opłaceniem abonamentu, proponuje jej co kilka miesięcy nowy aparat, nowy numer, laptop, Internet, z pełną świadomością, że 75-letnia emerytka dublowania tych dóbr nie potrzebuje? I czemu na te okoliczność pracownik operatora bezczelnie wprasza się do mieszkania mamy pod pretekstem jej wygody?
Podobnie – wielki bank z tradycjami, znający doskonale wysokość budżetowej emerytury mojej mamy, bez przerwy kusi ją najprzeróżniejszymi kredytami, rozłożonymi na tyle lat, że chyba musiałaby jeszcze długo spłacać je z zaświatów… Nie wspominam już o demonicznych spotach telewizyjnych, namawiających starszych ludzi na lipne ubezpieczenia, sprzedaż cennej biżuterii drogą pocztową, zakup dziesiątego robota kuchennego, piętnastej froterki i setnego koca elektrycznego…
Znam mieszkania starszych ludzi, zawalone takimi gadżetami, jeszcze nie rozpakowanymi… Nie winię ich, nie oskarżam o głupotę. Są samotni, znudzeni, spragnieni namiastki luksusu. Naiwni, bo co gorszego może ich spotkać, skoro przeżyli wojnę i komunizm? A efekt jest taki, że potem nie stać ich na wykup recept…
Wiem, że nieuczciwe, zachłanne firmy nie opamiętają się ani nie wzruszą moim apelem. Będą wykorzystywać najsłabszych, bo łatwowiernych. Ale może my – młodsi – moglibyśmy pomóc starszym ze swojego otoczenia? Rodzinie, sąsiadom, dla których nie mamy zbyt wiele czasu… Tłumaczmy im do upadłego, żeby nie popełniali takich błędów i nie dawali się nabierać… Spytajmy czasem o ich PRAWDZIWE marzenia – może da się je spełnić bez kupowania dywanu w tv shopie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze