Pełny pusty talerz
REDAKCJA • dawno temuOd 36 lat w moim domu – gdziekolwiek to jest – na obrusie wigilijnym stoi dodatkowe nakrycie "dla niespodziewanego gościa". Który oczywiście nigdy nie nadszedł... Zastanawiam się, ilu z nas, stawiających ten symboliczny pusty talerz 24 grudnia, naprawdę wpuściłoby do domu postronną, głodną i samotną osobę, gdyby się taka napatoczyła? Zapełniło ten talerz ciepłą potrawą i położyło pod choinką dodatkowy prezent, nie gorszy od innych? Nawet ja sama nie mam pewności: czy bym to zrobiła, w epoce osiedli "ogrodzonych i strzeżonych całodobowo"?
Mam niesamowitą szefową. Pomijam fakt, że często odwozi mnie do domu, gdy taszczę większe zakupy lub na dworze szaleje śnieżyca. Bardziej podziwiam w niej to, czego NIE ROBI i nie mówi.
Nie szafuje frazesami, jak mój poprzedni przełożony, który na biurowym opłatku odczytywał fragmenty Biblii i namawiał nas do modlitwy, a sam spóźniał się notorycznie w wypłatach pensji, choć obwoził się rok w rok najnowszym modelem merca…
Nie chwali się tym, co ma, choć wiedzie się jej nie najgorzej – stara się nie kłuć w oczy swoimi strojami ani nie opowiadać godzinami o szałowym urlopie w Szwajcarii przy koleżankach żyjących skromniej, obarczonych rodzinnymi problemami.
Nie wymaga od nas pracy ponad siły i godziny, przychodzi do biura pierwsza, wychodzi ostatnia, a tłumaczy to skromnie… samotnością: E tam, skończę to jeszcze, na mnie czekają w domu tylko koty.
Co nie do końca jest prawdą, bo ma rozległą i zżytą rodzinę: rodziców, braci, ciotki, wujków. Nie zdziwiło mnie więc specjalnie, gdy zaprezentowała mi wczoraj ze śmiechem kilka par ciepłych męskich skarpet i kalesonów zakupionych w Marks&Spencer – w końcu ma kogo obdarować…
Ale okazało się, że nie były one dla ojca, brata ani wujka. Były dla Pana Bezdomnego, który w jej rodzinnym domu od kilku lat gości na wigilii. W zasadzie nie jest bezdomny – ma gdzie mieszkać, jest tylko rencistą upośledzonym psychicznie i żyje za 500 zł przez pół miesiąca, a drugie pół spędza na śmietnikach, w supermarketach, czasem nawet żebrze.
Wyrwało mi się, że mam mnóstwo świetnych ubrań po dwóch byłych narzeczonych — niezłe marki i w ogóle, mogłam już dawno przynieść… Ona posłała mi wstydliwy uśmiech… Wiesz, może kiedy indziej. Nie chciałabym pod choinkę dawać mu czegoś używanego… Właśnie dlatego, że zbiera rzeczy po śmietnikach, w tym dniu wolę, żeby poczuł się potraktowany godnie, ze wszystkimi honorami. Jak jeden z nas przy stole. Rozumiesz mnie?
Zrobiło mi się głupio.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze