Bezwiednie i ckliwie…
LENA JANOWSKA • dawno temu...tak właśnie postrzegamy „pozytywy” świata, nie poświęcając temu głębszej refleksji, a szkoda. Kilka przykładów z dni ostatnich: ocaleni górnicy chilijscy, nobel za in vitro, 10-latka, która przez 6 dni błąkała się po lesie, sezonowi robotnicy zgnieceni w busie. Leci dziennik, mamy się czym wzruszać. Świat jest piękny, służby ratownicze, lekarze, naukowcy – ofiarni, i generalnie biegniemy do przodu.
…tak właśnie postrzegamy „pozytywy” świata, nie poświęcając temu głębszej refleksji, a szkoda. Kilka przykładów z dni ostatnich.
Ocaleni górnicy chilijscy. Solidarność, cud Boży, opiekuńcze państwo. A może tak odrobina realizmu, np. technologia w służbie biznesu? W końcu idzie o wydobycie złota, i to w placówce zagrożonej zamknięciem z powodu nierentowności… Pracownicy prosto z kapsuł zostaną zapewne skierowani przez psychiatrów na przymusowe renty. A kto kupi pomysł ratowniczy? Rosja, Chiny? Nieee. Tam mają dosyć ludzkiego mięsa na wymianę.
Nobel za in vitro. Kolejny przykład forsowania zdobyczy nauki dostępnej dla najbogatszych nielicznych. Podobnie zresztą dzieje się z energicznym finansowaniem badań nad rakiem – to przecież choroba cywilizacyjna, zachodnia, i tylko w tej kulturze ludzie wydadzą każde pieniądze, by żyć dłużej. Bo je mają. A czemu nie pracuje się w pocie czoła nad wyeliminowaniem plag – malarii, AIDS? Proste: ludzie w Afryce nie maja kasy na terapię, to się zatem nie opłaca. Nikomu, a zwłaszcza firmom farmaceutycznym.
Odmrożone nóżki polskiego Czerwonego Kapturka, który błąkał się po lesie. Wzruszenia nad zżytą kilkunastoosobową rodziną i ofiarnością lekarzy… Rzadziej napomyka się o zaniedbaniu. A przecież tego typu rodzinie, żyjącej miłością oraz powietrzem, najbardziej przydałaby się antykoncepcja. Najlepiej w postaci wazektomii – nieinwazyjnej dla nikogo, nie uwłaczającej nikomu, nie zagrażającej niczyjemu zdrowiu. Ale – nie. Mężczyzna (zwłaszcza polski) i jego nasienie pozostaje pod czułą ochroną. Cała para współczesnej medycyny, (bo już nie edukacji, nie u nas), idzie w gwizdek kobiecej pochwy, mniej lub bardziej brutalnej inwazji na gospodarkę hormonalną, zdrowie ogólne, samopoczucie psychiczne i fizyczne, dylematy moralne. I to jest OK, nikt tego nie oprotestuje, męska rzecz – zapładniać! Szkoda, bo czy wielodzietne rodziny zaczadzone w slumsach lub do nich wykwaterowane z powodu niepłacenia czynszu miały skąd uzyskać zielone pojęcie o tym, że dwoje dzieci łatwiej wychować i upilnować niż dziesięcioro?
No i sardynki zgniecione w busie… Ot, rodzimy folklor. Wszystko już wiadomo, bieda! Przewoźnik był zachłanny, pasażerowie na kacu, jak to weseli chłopcy ze wsi – niby jechali do pracy, a tak naprawdę – zarobić na kolejną popijawę. Do tego jeszcze mamy złe drogi i zbyt łagodne kary za wszystko. U nas dożywotnio się prawka nie odbiera, ale o czym tu mówić, gdy kierowca i tak nie żyje… Mgła była taka, prędkość nie ta. Pomódlmy się, bo cóż innego pozostaje?
Nieważne. Leci dziennik, mamy się czym wzruszać. Świat jest piękny, służby ratownicze, lekarze, naukowcy – ofiarni, i generalnie biegniemy do przodu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze