Efekt śnieżnej kuli
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuEfekt „śnieżnej kuli”. Co to takiego? Otóż – w skrócie – Jak nie masz powodzenia, to go nie masz, ale jak nagle ktoś się tobą zainteresuje, to od adoratorów nie możesz się opędzić. Jak śnieżna kula – wystarczy, że poturlasz ją po śniegu, a miliony płatków natychmiast się do niej przylepią. Czy to feromony? Czy kobieta adorowana pozostawia za sobą specyficzny zapach, błysk w oku jest zauważalny dla innych poszukujących samców... A może kobieta smutna, zamyślona, narzekająca na brak randek nie wzbudza ciekawości, męskie oko nie wyłapuje jej z tłumu? Przyciągają nas bardziej osoby wesołe niż smutne, bo przy nich pragniemy się poczuć lepiej. Nie wiem. Ale ciekawi mnie czy kiedykolwiek miałyście do czynienia ze „śnieżną kulą”?
Przy okazji jednego ze spotkań z przyjaciółkami wspominałyśmy stary rok, skupiając się oczywiście na sprawach damsko-męskich, a ściślej mówiąc na naszym powodzeniu w minionym roku. Prawie wszystkie narzekałyśmy, ze śmiechem, bo większość z nas to mężatki. Najżywiej zainteresowane byłyśmy naszymi "psiapsiułkami singielkami", bo ich opowiadania są najbardziej ciekawe.
Jedna z nich podsumowała, że właściwie jeśli chodzi o jakiekolwiek bliższe lub dalsze związki z mężczyznami to większość minionego roku ocenia jako totalną posuchę. Z wyjątkiem dwóch ostatnich miesięcy, kiedy to przytrafił się jej efekt „śnieżnej kuli”. Co to takiego? Otóż – w skrócie – Jak nie masz powodzenia, to go nie masz, ale jak nagle ktoś się tobą zainteresuje, to od adoratorów nie możesz się opędzić. Jak śnieżna kula – wystarczy, że poturlasz ją po śniegu, a miliony płatków natychmiast się do niej przylepią. Wyjaśniła.
Nie wiem, czy kiedykolwiek któraś z Was zaobserwowała taki efekt w swoich relacjach z mężczyznami. Okazało się, że prawie każdej z nas coś takiego się przytrafiło. Zaczęłyśmy się zastanawiać, na czym to polega. Dlaczego tak się dzieje, że zajęte lub podrywane przez jednego mężczyznę kobiety, nagle zyskują więcej adoratorów. Nie chodzi wcale o to, że zainteresowanie jednego daje sygnał innym, że kobieta ma coś w sobie i warto ją poznać. Tak jak tłum zebrany przy jednym straganie daje sygnał przechodniom, że sprzedają tam coś ciekawego i w ten sposób coraz więcej przechodniów zagląda tam z dużym ożywieniem. To działa.
Ale jak wytłumaczyć fakt, że zainteresowani jedną kobietą mężczyźni, nie wiedzą nawzajem o swoim zainteresowaniu, bo się nie znają. Wspomniana na początku koleżanka miała powodzenie w miejscu pracy, w rodzinnym domu, gdy przyjeżdżała do rodziców, w rozmaitych pubach, na koncertach, a nawet w tramwaju i bibliotece. Nieznajomi mężczyźni uśmiechali się do niej, oglądali się za nią, służyli jej pomocą. Wcześniej narzekała na brak zainteresowania u płci przeciwnej, a teraz dosłownie nie mogła się opędzić od adoratorów. Miała nawet problem, z którym z nich zaprzyjaźnić się bliżej.
Czy to feromony? Czy kobieta adorowana pozostawia za sobą specyficzny zapach, błysk w oku jest zauważalny dla innych poszukujących samców… A może kobieta smutna, zamyślona, narzekająca na brak randek nie wzbudza ciekawości, męskie oko nie wyłapuje jej z tłumu? Przyciągają nas bardziej osoby wesołe niż smutne, bo przy nich pragniemy się poczuć lepiej. Nie wiem. Ale ciekawi mnie czy kiedykolwiek miałyście do czynienia ze „śnieżną kulą” oczywiście nie tą zimową.:)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze