Samo mi się zrobiło
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuWedług mężczyzn: kobiecie żelazko samo się zepsuło; herbata sama się wylała; nie spóźniła się do pracy, bo za późno wyszła z domu - to tramwaj jechał za wolno; nie zgubiła kluczy od samochodu - one same się zgubiły. Wiec jak to jest z nami? Tuszujemy swoje potknięcia zasłaniając się złośliwością rzeczy martwych. I jeszcze jedno, odnoszę wrażenie, że wszyscy panowie, którzy z nas kpią, kochają tę naszą słodką nieporadność. Mam rację?
Na przyjemnym spotkaniu u przyjaciół usłyszałam pewną zabawną historię. Mama jednej z naszych koleżanek, wiekowa pani, wsiadła na nowiutki rower, kupiony właśnie przez rodziców dziesięcioletniej Hani. Wsiadła i ruszyła na przejażdżkę po polnej drodze koło ich domku letniskowego. Tuż za zakrętem w przedziwny i nieoczekiwany sposób skręciła nagle w las i runęła do wielkiego rowu. Wszyscy obserwatorzy zdarzenia pobiegli czym prędzej, by pomóc staruszce. Dodam, że moja przyjaciółka była przekonana o złamanych kościach, licznych sińcach i zadrapaniach. Ku zdumieniu obecnych, staruszka wstała, otrzepała się, a na widok zepsutego roweru wnuczki powiedziała: „Nagle rower sam skręcił do lasu i nic już nie mogłam zrobić.” Wszyscy wybuchli śmiechem.
Ta opowieść posłużyła zebranym na koleżeńskim spotkaniu mężczyznom do kpin z kobiet, a dokładnie z ich zabawnego tłumaczenia różnych zdarzeń. Okazało się, że według nich: kobiecie żelazko samo się zepsuło; herbata sama się wylała; kobieta nie podarła sobie rajstop — one same się podarły; nie zepsuła pilota, który upadł na ziemię — on się sam zepsuł, uderzając o nią; nie spóźniła się do pracy, bo za późno wyszła z domu — to tramwaj jechał za wolno; nie zgubiła kluczy od samochodu — one same się zgubiły, itd.
Byłam oburzona tymi kpinami i pewna, że ja nie należę do kobiet, którym coś się bez ich woli dzieje. A jednak…
W poniedziałek kawa wylała mi się na nową bluzkę, we wtorek pomadka mi się połamała, choć to przecież ja jej nie zamknęłam w torebce, a zepsuła mi się suszarka – sama, choć wielokrotnie upuściłam ją na ziemię!
Wiec jak to jest z nami? Tuszujemy swoje potknięcia zasłaniając się złośliwością rzeczy martwych? Niedoskonałość i opieszałość skrywamy za kobiecym i niewinnym „samo mi się zrobiło”? Czy Wam też się zdarzyło zrzucić winę na rzecz?
I jeszcze jedno, odnoszę przedziwne wrażenie, że wszyscy panowie, którzy z nas kpią, kochają tę naszą słodką nieporadność. Mam rację?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze