Język polski ewidentnie nie radzi sobie ze sferą erotyczną, chociażby z tego powodu, że jest tak mało zniuansowany, że między sprośnymi, gwarowymi wyrażeniami, terminologią medyczną, a eufemizmami rodem z dziewiętnastowiecznej pruderyjnej powieści dla pensjonarek nie ma nic. Chcąc opowiedzieć komuś o swoim życiu seksualnym, musisz stawać na głowie, żeby twoje zwierzenia nie zabrzmiały jak:
a) reportaż z tartaku,
b) opis sekcji żaby w warunkach laboratoryjnych,
c) streszczenie poematu dedykowanego Maryli Wereszczakównie.
I wtedy przychodzą nam z pomocą oklepane zwroty, które mogą znaczyć wszystko i nic, takie właśnie jak „jest dobry / dobra w łóżku”. Tylko co to znaczy ten dobry (dobra)? Jakie trzeba posiadać umiejętności, wrodzone talenty, zalety ciała i umysłu, żeby zasłużyć sobie na miano „dobrego w łożku”?
Im częściej danego słowa, określenia, wyrażenia używamy w danym języku, tym więcej znaczeń ono zawiera, a jednoznacznie tym bardziej jest ono rozmydlone i niejednoznaczne. Dlatego może warto zastanowić się i potem ubrać swoje konkluzje w zgrabne słowa, czym jest dla Ciebie „bycie dobrym w łóżku”. Kiedy kobieta jest dobra, a kiedy mężczyzna? Czy te cechy, temperament, doświadczenie, umiejętności, które u mężczyzny uważane są za atuty, są nimi w przypadku kobiet?
Liczmy na waszą aktywność. Wypowiedz się, przeczytaj, co mają na ten temat sądzą inni. Sprawdź, czy masz wygórowane wymagania na tle większość, czy może odwrotnie...
