Bezmyślnie w XXI wiek
KATARZYNA GAPSKA • dawno temu„Nie myśl tyle, bo cię zjedzą motyle” – mawiali moi koledzy spod trzepaka, kiedy zdarzało mi się zamyślić lub mieć za dużo wątpliwości, co do jakiejś zabawy. Już wtedy odkryłam, że liczy się przede wszystkim szybkie działanie a nie zastanawianie a nauczyciele nawołujący w szkołach do samodzielnego myślenia to utopiści. Myślenie nie było w modzie ani w czasach mojego dzieciństwa, ani w okresie rozpoczynania przeze mnie kariery zawodowej, ani tym bardziej nie jest modne teraz.
Dziecko ma o czym myśleć. Świat jest pełen zagadek i mnożą się pytania. Niestety odpowiedzi nie zawsze się mnożą i najczęściej wolą pozostać w formie nierozwiniętej larwy o imieniu ”no bo tak”. Młody człowiek szybko się uczy, że pytania innych męczą, a przy tablicy lepiej błysnąć tekstem z opracowania niż odważyć się na samodzielne stwierdzenie, że Wokulski głupi był, bo dał się babie za nos wodzić. Kolejne etapy życia tylko go w tym przekonaniu utwierdzają.
Młodym pracownikiem będąc, zajmowałam się marketingiem Bardzo Nowoczesnej Firmy (w skrócie BNF). Pewnego dnia dostałam od szefa polecenie przygotowania wywiadu z prezesem i po dodaniu kilku kwiecistych wstawek słownych na temat prężnie rozwijającego się zakładu, miałam go wysłać do branżowego magazynu. Przez kilka dni bezskutecznie próbowałam dostać się przed oblicze najwyższego z szefów, naiwnie rozumując, że wywiad polega na rozmowie. Jak bardzo się myliłam, przekonałam się już wkrótce. - Czemu pani jeszcze nie oddała tekstu? – usłyszałam w słuchawce groźnie wypowiedziane słowa dyrektora. - Myślałam, yyyyyyy – zaczęłam, ale nie skończyłam. - Pani nie ma myśleć, pani ma pisać, a to co pani wygaduje to zwykły koniunkturalny dupochronizm! – Pac! Słuchawka opadła z trzaskiem. Lekcja dana przez dyrektora może nie była dla mnie zrozumiała, ale za to zapamiętałam ją na cały swój krótki okres kariery w BNF, z której notabene zostałam wyrzucona za posiadanie zbyt wielu wątpliwości. Bo nie od wątpliwości i myślenia wszak tam byłam.
O ile na służbowej drodze wyzbycie się myślenia utorowane było w moim przypadku ciężkimi przeżyciami, o tyle w życiu prywatnym stawało się niekiedy kołem ratunkowym. O ileż łatwiej było mi rzucić się w wir zawodowych obowiązków lub zapijać smutki czerwonym winem niż zmierzyć się z problemami twarzą w twarz. Pomyślę o tym jutro – mawiałam jak Scarlet O’hara, naiwnie rozumując, że jutro jest bardzo odległe. Niestety ono zawsze nadchodziło prędzej, niż bym tego pragnęła. I wówczas myślenie stawało się koniecznością i męczyło podwójnie. A przecież nikt w cywilizowanym świecie nie lubi się męczyć.
Kiedy zadebiutowałam w roli matki, racjonalizm znowu diabli wzięli. Osaczana przez matkożerny marketing dawałam się ogłupiać producentom dobierającym się do kieszeni rodziców. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że moje dziecko może się obyć bez drogich szczepionek, konkretnej marki pieluchomajtek i nowoczesnych zabawek, że doskonale będzie się rozwijało nosząc na pupie tańsze pieluszki i śliniąc zabawki po starszym kuzynie. A jednak jakiś emocjonalny kusiciel judził – Czy nie chcesz dla swojego dziecka tego, co najlepsze? Szkoda ci pieniędzy na własne potomstwo? Producenci akcesoriów dla niemowląt zacierali ręce, słusznie zakładając, że zaślepiona miłością macierzyńską kobieta gotowa jest kupić każdą bzdurę, jeżeli to ma tylko uszczęśliwić jej dziecko. Na szczęście, w porę się opamiętałam i nie nabyłam grającego nocnika, elektronicznej niani i sterylizatora butelek. A mój syn nawet nie odczuł ich braku.
Z pewnością jednak szybko zacznie odczuwać brak pokazywanych w telewizyjnych reklamach zabawek i słodyczy. Skoro dorośli tracą zdrowy rozsądek i kupują kolejne gadżety, to co się dziwić dziecku. Wielu rzeczy, które kupujemy, tak naprawdę nie potrzebujemy, ale nabywamy je, bo nie jesteśmy w stanie w porę włączyć racjonalnego myślenia. Wiele z tych rzeczy uczy nas zresztą wyzbywać się myślenia. Komórki zapamiętują za nas plan dnia, numery, adresy. Internetowe wyszukiwarki wyrzucają gotowe zestawy odpowiedzi. Wystarczy wcisnąć klawisz i wyskakuje potrzebna informacja. Nie trać czasu na myślenie – mówi nagłówek artykułu rekomendującego najnowszy model GPS. Żyjemy tak szybko, że myślenie staje się nieefektywnym zajęciem. Kiedy się już całkiem oduczymy korzystać z połączeń mózgowych, wówczas będziemy automatami nastawionymi na pęd ku zaspokajaniu potrzeby posiadania coraz więcej i więcej. Im mniej rozmyślania tym więcej kupowania. Bezmyślność górą! – wykrzyczą chórem sprzedawcy.
Już teraz, doczekaliśmy się nagradzania głupoty. Na razie wręczana ku przestrodze i dla drwiny nagroda Darwina może w przyszłości stać się galą godną Oscara. Niewtajemniczonym przypomnę, że wspomniana nagroda przyznawana jest pośmiertnie za najbardziej bezmyślne zejście z tego świata i „oszałamiający brak właściwego osądu”. Przykład? Mężczyzna ginący od odbitej od ściany kuli, podczas próby zabicia robaka z karabinu, dwóch Kambodżan rozszarpanych przez miny, po których skakali w poszukiwaniu dreszczyku emocji, facet skaczący na główkę z dwudziestometrowego mostu do wody sięgającej pasa. I tylko jakoś dziwnie przy czytaniu takich historii usta się wykrzywiają. Uśmiech to czy zniesmaczenie? Zakaz myślenia niektórzy biorą zbyt dosłownie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze