Urządzanie przyjęć, czy to kameralnych spotkań w gronie bliskich i przyjaciół, czy wielkich imprez na sto i więcej osób to sztuka, której sojusznikami jest dobre zorganizowanie, umiejętności kulinarne oraz, nie ma co ukrywać, zasobność portfela gospodarza. Sztuka ta, mimo spełnienia wszystkich wyżej wymienionych warunków, nie może się udać, gdy organizator przyjęcia nie posiadł umiejętności stworzenia ciepłej, przyjaznej atmosfery, w której goście będą potrafili poczuć się naprawdę swobodnie i bez reszty oddać się przyjemnościom życia towarzyskiego.
Niektórzy, dzięki naturalnej, bądź wyuczonej umiejętności urządzania prywatek czy też zwykłych „nasiadówek”, podtrzymują przez lata zażyłość z szerokim kręgiem znajomych. Na drugim biegunie są ci, którzy nigdy nie zapraszają do domu gości, ponieważ nie czują się na siłach zorganizować imprezę, czy to z obawy, że się nie uda, czy to z lenistwa, co przyczynia się do tego, że popadają oni w towarzyską izolację, zaś ich więzi ze starymi znajomymi powoli umierają śmiercią naturalną.
W tym tygodniu apelujemy do tej pierwszej grupy osób, by podzieliła się swoim przepisem na udane przyjęcie z, jak mniemam, większością, która boi się, nie umie, nie wie, kogo zaprosić, a kogo nie i wobec tego dylematu rezygnuje w ogóle z pomysłu ugoszczenia pod swoim dachem starych i/lub nowych znajomych.
Podpowiedzcie innym, jak sprawić, by nadać rumieńców swojemu życiu towarzyskiemu. Przepisy na proste i tanie zakąski mile widziane!