Pod maską ideału…
CEGŁA • dawno temuMam 38 lat i 10-letnią córeczkę, obie chorujemy na astmę. Od kilku lat jesteśmy samotne, niedawno podjęłam decyzję, że spróbuję ułożyć sobie życie na nowo z odpowiedzialnym, opiekuńczym, ale też coś sobą reprezentującym człowiekiem. Moje oczekiwania i standardy są wysokie, bo nikt i tak nie dorówna mojemu mężowi. Sobie jak sobie, ale Darii muszę zapewnić opiekuna na najwyższym poziomie, co sobie powtarzam w obawie o naszą przyszłość i samodzielność. Wróciła mi wiara w życie normalne, gdzie rządzi przeznaczenie, nie wirtualne czy reżyserowane… Na krótko.
Droga Cegło!
Mam 38 lat i 10-letnią córeczkę Darię, obie chorujemy na astmę. Od kilku lat jesteśmy samotne (mąż zmarł), niedawno podjęłam decyzję, że spróbuję ułożyć sobie życie na nowo z odpowiedzialnym, opiekuńczym, ale też coś sobą reprezentującym człowiekiem. Moje oczekiwania i standardy są wysokie, bo nikt i tak nie dorówna mojemu mężowi. Sobie jak sobie, ale Darii muszę zapewnić opiekuna na najwyższym poziomie, co sobie powtarzam w obawie o naszą przyszłość i samodzielność. Niestety nie mam dobrze płatnego zawodu, jestem nauczycielką geografii.
Biura matrymonialne, Internet, swatanie przez znajomych – to wiadomo, najczęściej fiasko. Zniechęciłam się i to rozkręciło sytuację, wróciła mi wiara w życie normalne, gdzie rządzi przeznaczenie, nie wirtualne czy reżyserowane… Na krótko.
Będąc w uzdrowisku poznałam Tadeusza. Byłam swobodna, Daria została w mieście pod czułą opieką moich rodziców i znajomej studentki pielęgniarstwa. Tadeusz, poza tym, że w jakimś zakresie choruje na płuca, jest okazem zdrowia: 50-latek bez nałogów, narciarz, żeglarz, tenisista. Jako mężczyzna – mój ideał właściwie, wysoki, chudy, opalony, małomówny, wściekle inteligentny, momentami romantyczny. Z zawodu naukowiec. Cudowny tancerz, znawca win i potraw z całego świata. Byłam zauroczona. Do tego bezdzietny, nigdy nieżonaty, całkowicie niezależny finansowo – egoistycznie mi to pasowało. Spędziliśmy 3 tygodnie fantastyczne nie do opisania, znów poczułam się kobietą i człowiekiem, który może wszystko.
Miałam na dworcu kolejowym, nie wiem czemu, taką pokusę, aby to zakończyć, zostawić jak jest – w formie idealnej do pięknych wspomnień. Wczasowy romans, basta! Nie uległam jej, Tadeusz naciskał na dalszy kontakt, mieszkamy w tym samym mieście. Zgodziłam się.
Po powrocie od razu zaczęły się intensywne randki. Nie zaniedbywałam Darii, okazało się, że Tadeusz ma mieszkanie w samym centrum, w ekskluzywnym wieżowcu, zawsze mnie odwoził lub finansował taksówkę. Odżyłam, byłam adorowana, miałam świetny seks. Wyluzowałam się przy Tadeuszu na tyle, że nawet ataki astmy stały się rzadsze! Tylko jeden cień – on nigdy nie chciał odwiedzić mnie, nie kwapił się do poznania Darii. Przyjaciółka oceniła, że stawiam wymagania zbyt wcześnie, a facet jest starszy, ze swoimi nawykami i urazami…
Tak minęły dwa miesiące. Wreszcie zdarzyło się TO. Przyjechałam do Tadeusza po 21.00, Daria już spała. Pod samym blokiem zaczepił mnie dziwny facet, cudzoziemiec, zaproponował łamaną polszczyzną pieniądze za seks, duże pieniądze (nie jestem gwiazdą, wyglądam i ubieram się normalnie). Wbiegłam do budynku Tadeusza, który ma recepcję i portiera, zawiadomiłam o sytuacji. Portier z politowaniem oświadczył, że tu to się często zdarza, to powszechnie znane zagłębie prostytucji kobiet w pewnym wieku. Pojechałam windą do mieszkania Tadeusza, roztrzęsiona, urażona. Opowiedziałam, co mnie spotkało.
Najpierw to zbagatelizował. Liczyłam, że może zjedzie na dół, wezwie policję, pouczy portiera… Nic. Gdy usiedliśmy przy drinku, znienacka zadał mi pytanie: A właściwie to czemu się nie zgodziłaś? Nie ciekawiło cię to? Pieniądze też pewnie by ci się przydały. Straciłam humor definitywnie, wyszłam. Tadeusz po namyśle pobiegł za mną, zatrzymał mnie dopiero na ulicy, zanim wsiadłam do taksówki. Miał w dłoni różę, przepraszał, że to był taki szczeniacki żart. Udobruchał mnie, wróciliśmy do niego.
Tego wieczora poszliśmy do łóżka. Nie był to oczywiście nasz pierwszy seks, ale tego razu niezmiernie żałuję. Około północy obudziła mnie telefonem mama. Daria gorzej się poczuła, zastanawiali się, czy jechać z nią do szpitala… Ja od razu też z automatu poczułam się źle, zaczęłam szukać inhalatora. Tadeusz tymczasem miał ochotę na więcej pieszczot, zatrzymywał mnie.
Kiedy zaczęłam się ubierać, zagroził, że ma sposoby, aby mnie nie wypuścić… Zawiadomi portiera, sąsiedzi też się chętnie włączą, bo im się bardzo podobam, a tu panuje męska solidarność… Wyjęłam z torby inhalator i ukryłam go w dłoni tak, jakbym trzymała gaz pieprzowy – zagroziłam mu. Wtedy dopiero pozwolił mi wyjść, szydząc z moich „moherowych” lęków. Moja córka nic go nie obchodziła, uznał to za pretekst, nawet nie spytał, co się z nią dzieje.
Nie widujemy się od dnia tego ataku Darii, 16 marca. Dostaję kwiaty, pocztą książki, liściki, aluzyjne prezenty. Nie odpowiadam na telefony, SMS-y, maile. Tadeusz ciągle mnie poucza w tych aluzjach, że nie mam poczucia humoru. A ja się boję, czy nie spotkałam oszołoma, albo i sutenera!?, ręce mam związane, ostatecznie byłam z nim dobrowolnie, nie mam komu ani na co się skarżyć. Czyżbym była przedpotopowa, a takie gierki miałyby mnie kręcić?
Finka
***
Droga Serafino lub Józefino!
Myślę, że Tadeusz nie jest sutenerem. Tak samo, jak Ty nie jesteś egoistką. Peronowa intuicja okazała się w tym wypadku słuszna – i wcale nie dlatego, że facet miał coś do ukrycia. Raczej dlatego, że szybciej wrócił do rzeczywistości. Tak po prostu jest, że na dłuższych wyjazdach, gdzie relacje są czymś naturalnym, zwłaszcza we wspólnocie (biznes, dyscyplina sportu, choroba), zamieniamy się mimowolnie w najlepsze wersje siebie. Co potem niektórym trudno podtrzymać, jeśli wersja codzienna zbytnio odbiega od wyluzowanego ideału…
U Was problem jest mniej typowy. Oboje chcieliście kontynuować znajomość, lecz nie oboje — wiarę w cud i dar losu. Tadeusz jest mężczyzną doświadczonym, pełnym sarkazmu, wręcz cynicznym. Przez 50 lat życia coś, o czym nie wiesz, w ten sposób właśnie go ukształtowało. Twierdzisz, że podoba Ci się męska małomówność? Zaakceptuj zatem jej konsekwencje.
Nie zaryzykuję stwierdzenia, że tak całkiem nie pasujecie do siebie. Przeczy temu kilka fajnych tygodni, podczas których dwoje wolnych dorosłych ludzi czuło się ze sobą dobrze i chyba nie stosowało agenturalnych przykrywek w imię wyższych interesów? Ten dobry czas spędzony razem jest ważny. Czasem tak ważny, że chce się więcej. A to już nie musi się sprawdzić.
Ty po powrocie do domu podjęłaś na nowo rolę opiekuńczej mamy — rolę, która w sanatorium mogła się lekko rozmyć, w każdym razie nie zdominowała Waszej relacji. W mieście on z kolei pozostał sobą – człowiekiem bez zobowiązań (może to nawet jego credo), wygodnym, dbającym przede wszystkim o siebie. Tacy faceci nie epatują słabościami, nie pozwalają, by choroba czy cokolwiek innego decydowała za nich. I poszukują partnerki podobnej sobie.
Tadeusz uważał Cię za dziewczynę silną, wyzwoloną, samodzielną. Kwiaty, podarunki, adoracja – to rozmiękczające środki do celu, nie dowody romantycznej natury. Gdybyś wtedy pod blokiem kopnęła natręta w piszczel, a portierowi powiedziała do słuchu coś na temat jego czujności zawodowej, prawdopodobnie wyszłabyś na ideał, nie na zalęknioną gąskę, obrażoną wiadomą sugestią. Tobie zabrakło dystansu, Tadeuszowi – klasy, jaką sobie wymarzyłaś i mu przypisałaś.
Ten mężczyzna jest graczem, manipulatorem, lubi testować. Nie wyczuwa pory, gdy należy się wycofać z niezbyt trafionego dowcipu. Wątpię, by był groźny czy bezduszny – raczej gra twardziela i bada odporność kobiety w poszukiwaniu bratniej twardzielki. Przeliczył się i cóż, utracił punkty u Ciebie.
Sama zdecyduj, czy dać mu kolejną szansę. Jeśli czujesz tylko strach i nieufność – nie zmuszaj się. Było super, ale to jeszcze nie Pan Idealny. Bywa. Masz czas i prawo do swoich priorytetów.
Zdrowia i miłości życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze