Prawda dozowana
CEGŁA • dawno temuJestem trzydziestolatką poszukującą trwałego związku. Nie wierzę w Internet, tylko w przeznaczenie, zawsze wierzyłam, że gdzieś tam czeka na mnie właśnie ta osoba, specjalnie dla mnie, która na mój widok pomyśli o mnie w ten sam sposób. Tak poznałam Błażeja. Pomimo zaangażowania i gotowości na wiele, czuję się oszukana. Biję się z niewesołymi myślami, co należy zrobić.
Droga Cegło!
Jestem trzydziestolatką poszukującą trwałego związku. Nie wierzę w Internet, tylko w przeznaczenie, zawsze wierzyłam, że gdzieś tam czeka na mnie właśnie ta osoba, specjalnie dla mnie, która na mój widok pomyśli o mnie w ten sam sposób.
Tak poznałam Błażeja, przyszedł do przychodni z 4-letnim synem. Kotka domowa drapnęła dziecko lekko w oko, ponieważ niedawno urodziła małe i chłopczyk próbował się z kociętami bawić. Zabezpieczyłam oko, zrobiłam zastrzyk przeciwko infekcji. Pouczyłam również, że koty muszą mieć spokój, być izolowane, zostawione ze swoją mamą, nie wolno jej drażnić. Okazało się w rozmowie z Błażejem, że to trudne – jak u wielu rodzin, chłopczyk jest za mały, żeby pewne rzeczy zrozumieć, mieszkanie też małe, a jedyne legowisko dla kociej rodziny mogli zrobić w łazience, gdzie przecież dziecko musi wchodzić wiele razy dziennie.
Nawiązała się silna nić sympatii z Błażejem i Maciusiem, nie mam własnych dzieci, ale jako pielęgniarka lubię je i mam podejście, zwłaszcza kiedy trzeba odwrócić uwagę malucha od nieprzyjemnych czynności. Błażej wyszedł z pokoju zabiegowego z moim numerem telefonu, nie wiem, jak to się stało. Potem zaczęliśmy się spotykać.
Tę znajomość życie podzieliło na etapy. A może nie tyle życie, co natura Błażeja. Najpierw spotykałam się z nim w przeświadczeniu, że jest rozwiedziony, a wypadek Maćka z kotką wydarzył się podczas weekendowego widzenia. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że Błażej jest przeciwnikiem ślubu i mama Maciusia nie jest jego byłą żoną, tylko konkubiną, a raczej byłą dziewczyną. Za kolejnym razem poważnej rozmowy Błażej wyjawił mi, że na ich związku ciążyło piętno przeszłości, znają się od liceum i jako osiemnastolatki usunęli ciążę. Gdy 10 lat później pojawiło się kolejne dziecko, postanowili wrócić do siebie i je mieć. Ale ten związek się nie udał z powodu tych właśnie dawnych obciążeń.Nie czuję się winna z powodu swojego zaangażowania. Błażej spodobał mi się od pierwszego wejrzenia, ja jemu też, jak marzyłam. Swobodnie dysponował czasem, spotykaliśmy się minimum 3 razy w tygodniu, wyjeżdżaliśmy dosyć często na weekendy z Maciusiem. Mieliśmy jeden mały kryzys, kiedy dowiedziałam się o pracy Błażeja, nie chcę teraz o tym pisać, bo to nieważne, ale wówczas było dla mnie niemiłym zaskoczeniem, szczególnie trzymanie tego w tajemnicy.
Siadłam tak sobie kiedyś na dyżurze, nie było akurat pacjentów, zamyśliłam się przy mocnej kawie, ilu jeszcze rzeczy nie wiem? Postanowiłam zapytać Błażeja wprost. Ostatecznie, bywał już u mnie w domu, znał moich rodziców, zaskarbił sobie sympatię znajomych. A Maciek to jest już pupilkiem całej mojej rodziny, a w ogóle wiadomo – samotny tatuś z dzieckiem dostępnym na co drugi weekend zawsze będzie hołubiony przez wszystkich.
Poszliśmy raz wieczorem nad rzekę. Powiedziałam o swoich nadziejach, wyłożyłam raczej poważne podejście do związku, oczekiwania. Niestety, zawiodłam się bardzo. Błażej rozmawiał ze mną dziwnie. Powtórzył kilka razy, że słyszałam od niego to, co chciałam usłyszeć, tak mi było podobno wygodnie.
Błażej nie jest wolnym człowiekiem. Cały czas mieszka z matką Maciusia, nigdy się tak naprawdę nie rozstali. Co więcej, Maciuś raczej nie jest jego synem, ale on nad tym przeszedł. Wciąż czuje odpowiedzialność za tamtą aborcję, za swoją partnerkę i jej dziecko. Wychowuje syna jak własnego. Prowadzą wspólny dom, podobno bez seksu. Ona nie pracuje, on ich utrzymuje. Dla niego to oczywiste i nie podlega zmianie. Mogę się na taki układ zgadzać albo nie, moja decyzja, to nie jego pierwsze niepowodzenie w szukaniu miłości, więc zrozumie, jeśli ja go rzucę.
Taka rozmowa boli, zwłaszcza wmawianie mi, że mogłam wyciągać własne wnioski, ale nie miałam ku temu danych. Pomimo zaangażowania i gotowości na wiele, czuję się oszukana. Nie byłoby tak, gdyby skończyło się na serdecznej przyjaźni, stało się jednak więcej. Czy to moja naiwność i pobożne życzenia, czy jednak nieuczciwość Błażeja? Pokochałam też Maciusia, a i on mnie uwielbia, nigdy nie zdradzał przy mnie żadnej więzi z matką, nie wiem, co to znaczy, ale wiem, że za mały jest, żeby dać się zmanipulować. Biję się z niewesołymi myślami, co należy zrobić.
Jestem gotowa mieć rodzinę, nie być jej przyszywaną częścią. Jeśli kocham Błażeja, to może powinnam zgadzać się na wszystko, ale czekanie z tym na pełnoletniość Maciusia?!
Norka
***
Droga Honorato!
W chwili, gdy syn Twojego ukochanego osiągnie dorosłość, będziesz grubo po czterdziestce, z małymi szansami (w sensie biologicznym) na własne dzieci. Poza tym, z tego, co napisałaś, wnioskuję, że nie masz – wybacz mi — żadnej gwarancji na to, że w Twoim związku z Błażejem pasierbów nie przybędzie. Czy warto zatem budować sens życia na niańczeniu jego wnuków? Niezwykle trudne pytanie. Odpowiedź tkwi w sile i szczerości Waszego uczucia. A tu czegoś chyba brakuje…
Charakter związku Błażeja z partnerką jest specyficzny i nie tak rzadko występujący w przyrodzie, niemniej – toksyczny. Zarówno dla nich, jak i dla ich potencjalnych „trzecich”. Nie mają wiele ruchu w budowaniu relacji wyzwolonej, otwartej, współcześnie popularnej i tolerowanej. Do tego konieczne są: samowystarczalność materialna i emocjonalna obojga, tudzież określony, zgodny światopogląd. Przydałoby się również, gdyby kolejne osoby angażujące się w ten układ myślały podobnie.
U Was to absolutnie nie ma miejsca. Pomimo braku ślubu (rzekomy wyraz niezależności) Błażej i jego dziewczyna trzymają się razem ze względu na starą miłość, poczucie winy, indywidualne słabości, wspólne lub niewspólne dziecko – nie wiem, zgaduję. Ona jest bez pracy, on nigdy nie zawiedzie Maćka, bez względu na to, co czuje do niej i jaka jest ta kamuflowana przez niego, szalenie skomplikowana „prawda”.
Fajnie spotkać faceta odpowiedzialnego, obowiązkowego, niezawodnego… Wobec swojej rodziny. To wartości nadrzędne. Zostałaś z dużym opóźnieniem poinformowana o fakcie, że możesz się dostosować lub nie. Cóż za wspaniałomyślność… Myślę, że Błażej mimo wszystko wierzga, broni się, próbuje nieudolnie zbudować sobie odskocznię w postaci uczucia nieobciążonego traumami i zobowiązaniami. Nie dostrzega niestety, że to jest nie fair wobec Ciebie, zasłania się gierkami i niedomówieniami, charakterystycznymi dla osób postrzegających siebie jako skrzywdzonych przez los. Jak już sama wiesz, nie przechodzisz z nim przez to jako pierwsza…
Sytuacja Maćka jest równie zagadkowa, na pewno trudna. Chłopiec garnie się do Ciebie. Wiem, że to boli — nie wiem, o czym to świadczy. Może jednak przyjęty układ z jego matką się nie sprawdza? W moim odczuciu eksperymenty Błażeja mogą dodatkowo chłopca krzywdzić…
Powiem szczerze: jeśli szukasz drugiej połówki, kogoś spolegliwego, z kim, założysz rodzinę w tzw. właściwym momencie (a chyba do niego dojrzałaś), przeciąganie romansu z Błażejem nie ma sensu. Ani robienie sobie nadziei na radykalną zmianę układu. Wasze dotychczasowe stosunki mogły doprowadzić do tego, że bardzo się zakochałaś. Jeśli z jakichś powodów czułaś się samotna i pozbawiona szans, zawsze można powiedzieć, że skorzystaliście na tym oboje. Ale kłamał (dozował prawdę) tylko on. I tylko on musi się liczyć w miłosnych negocjacjach ze swoimi uwarunkowaniami. Weź to pod rozwagę, zanim podejmiesz decyzję.
Ja jestem na „nie”. Twoje przeznaczenie powinno być równorzędnym partnerem, a Błażej nim nie jest.
Siły życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze