Medycyna kontra hektary
CEGŁA • dawno temuJestem na pierwszym roku medycyny, mieszkam „u cioci za zasłonką”. Studia te były moim marzeniem, niestety coś za coś. Brak czasu, żeby zarobić na osobne mieszkanie, nie mówiąc już o przesiadywaniu w knajpach. Rodzice prowadzą wiejski sklepik, a obie siostry wyszły za rolników i nikt poza mną nie studiuje. Ale mam chłopaka z medycznego klanu.
Droga Cegło!
Jestem na pierwszym roku medycyny, mieszkam „u cioci za zasłonką”. Studia te były moim marzeniem, niestety coś za coś. Brak czasu, żeby zarobić na osobne mieszkanie, nie mówiąc już o przesiadywaniu w knajpach – tylko niektórzy moi zdolniejsi koledzy to robią:).
Daniela poznałam na roku, spotykamy się, rozkręcamy powoli, seksu jeszcze nie było w każdym razie i ja nawet nie czuję parcia w tym kierunku. Znam też brata Daniela, Kostka, który jest dwa lata wyżej. To w ogóle taka medyczna rodzina, rodzice chłopaków są lekarzami chodliwych specjalności i też poznali się na studiach. Ja za to jestem typowym odszczepieńcem, rodzice prowadzą wiejski sklepik, a obie siostry wyszły za rolników i nikt poza mną nie studiuje.
Nie chcę tu pisać o ewentualnym mezaliansie, bo to dla mnie głupota — zastanawiać się nad takimi rzeczami po kilku miesiącach znajomości, ale o innej dosyć dziwnej dla mnie sprawie. Oczywiście jadę na święta na wieś, będziemy wszyscy w kupie, to dla nas niezwykle ważne dni… I wracam na sylwestra, co już dawno zostało uzgodnione z Danielem. Jednocześnie, około tygodnia temu zadzwonił do mnie Kostek, żeby… zaprosić mnie do nich do domu na obiad w drugi dzień świąt. Nie wiedział, że wyjeżdżam, i pomyślał, że może mi być smutno tylko z ciocią, z dala od rodziny. A u nich podobno kłębi się i przewala w okolicach Gwiazdki ze 20 osób i jest naprawdę super. Stwierdził też, że musi przeprosić za brata i wyręczyć go, skoro Daniel okazał się za mało kumaty, żeby samemu na to wpaść.
Musiałam wspomnieć o tym Danielowi, to chyba jasne. Nie powiedziałam o niekumaniu, tylko o samym zaproszeniu. Że był zły na Kostka – rozumiem. Że się pytał, czy my z Kostkiem coś ze sobą kręcimy na boku – to było idiotyczne, ale mu wybaczam.
Reakcja Daniela zdziwiła mnie pod jednym względem. Zaczął się usprawiedliwiać, dlaczego to nie on mnie zaprosił (a przecież wiedział, że wyjeżdżam do swoich). I tu strasznie się plątał. Mówił, że wie, jaka jestem religijna, a jego rodzice to ateiści i potrafią być bardzo złośliwi, więc bał się, żeby nie spotkał mnie afront. Potem dodał, że mają muchy w nosie, zadają mnóstwo pytań, prześwietlają… No i nie chciał, żebym była w rozterce i nie sprawiła przykrości swojej rodzinie, co już mnie po prostu rozśmieszyło, i tak nie skorzystałabym z tego zaproszenia.
Nie wiem, co jest grane, tym razem to chyba ja jestem tępa. Religijna?! Skąd mu się to wzięło? Tradycyjna, może… Ale już wiara to intymna sprawa, nie żadne chodzenie czy niechodzenie do kościoła, i nie wierzę, że ktoś nawet średnio inteligentny mógłby się przy stole do tego wtrącać czy komentować… No to jakie inne wścibskie pytania mogliby mi zadać? Ile hektarów mają moi rodzice? Zaczynam myśleć, że przypadkiem prawda wyszła na jaw i Daniel po prostu bałby się przedstawić mnie rodzicom – czy teraz czy kiedy indziej. Może mam nieodpowiednie pochodzenie, za mało kasy, zbyt skromnie się ubieram… Jestem dobra do kina czy na prywatkę, ale nie na domowe salony.
Tylko czemu w takim razie zaprosił mnie Kostek? Czy to jakiś spisek w celu ośmieszenia mnie?
Doćka
***
Droga Doroto!
Możliwości widzę co najmniej kilka, ale nie pokrywają się z Twoimi domysłami. A już z tymi kompleksami na punkcie przynależności klasowej to poleciałaś!
Po pierwsze, Boże Narodzenie to święto rodzinne właśnie i tak zazwyczaj bywa spędzane przez tych, dla których posiada znaczenie. Mimo to zaproszenie kogoś na święta do domu jest zawsze miłym gestem, nie gafą, bez względu na okoliczności. To manifestacja sympatii, bliskości, troski. I trudno mi uwierzyć, by skrywało niecne intencje. Ale znów — jego brak nie oznacza obojętności!
Myślę, że niezręczność Daniela wynikła z niepewności – co do Twoich/Waszych wzajemnych uczuć, oczekiwań, co do dalszych losów tej znajomości. Trzy miesiące to dużo i mało. Wystarczająco długo na przykład, żeby zorientować się, czy pociągamy się fizycznie. Może Daniel ma (uzasadnione) wątpliwości, czy Wasz związek wyjdzie kiedyś poza koleżeństwo? W Waszym wypadku było to za krótko, żeby rzecz rozstrzygnąć. A zatem, zaproszenie Daniel uznał za przedwczesne — lub w ogóle nie przyszło mu do głowy, ale nie chciał tego formułować w ten sposób, żeby Cię nie zranić. Dlatego wymyślał inne, niefortunne argumenty, które zresztą mogą zawierać sporo prawdy, np. w opisie charakteru rodziców:).
Nazwanie Cię „religijną” mogło być również niezręczną aluzją (czy też wyrazem tęsknoty) Daniela do nieobecnego wątku erotycznego. Kilka wolnych dni to chyba dobry moment na przemyślenie tego, co właściwie do niego czujesz. Z listu wyłania się, szczerze powiem, relacja raczej letnia, jeśli idzie o temperaturę – przynajmniej z Twojej strony. Może warto to rozważyć i… dać sobie spokój? Nie twierdzę, że każda para ma obowiązek podjąć współżycie przed upływem wspomnianego okresu. Ale powinna być wyczuwalna jakaś chemia, zaś powstrzymywanie się od działania musi wynikać ze wspólnej i zgodnej decyzji. U Was tego nie dostrzegam.
I tu pojawia się Kostek, w niezrozumiałej dla Ciebie roli… Zaproszenie, rzekomo „w imieniu brata”, było pewnym nietaktem. Nie chcę Ci schlebiać, ale czy naprawdę nie dopuszczasz myśli, że mu się podobasz? Nie za ładne to, ale mógł próbować nieudolnie Daniela zdeprecjonować w Twoich oczach, pokazać, że jest od Niego lepszy, lepiej wychowany… Typowe męskie podchody.
Może też być inaczej. Kostek domyśla się – lub wręcz wie, wnioskując z rozmów z bratem — że nie jesteście zakochani. Widzi lukę, chce skorzystać ze swojej szansy, wyjść z cienia.
I trzecia, najmniej ekscytująca dramaturgicznie, ale optymistyczna wersja zdarzeń: Kostek działa spontanicznie, bez ceregieli, nie przejmuje się rodzicami i konwenansami. Nie zna szczegółów, pomyślał więc, że brat jest zbyt nieśmiały, żeby Cię zaprosić, wziął zatem sprawy w swoje ręce. Wydawało mu się to naturalnym i fajnym pomysłem, aby „popchnąć Wasze sprawy do przodu”. Nie stanie się tragedia od tego, że trafił jak kulą w płot.
Jedź spokojnie na łono kochanej rodzinki, nie zamartwiaj się spiskami i knowaniami ze strony medycznego klanu, tylko pomyśl przez chwilę, czy zależy Ci na Danielu. Warto to zrobić przed zabawą sylwestrową, z którą człowiek zakochany zazwyczaj wiąże wielkie nadzieje…
Życzę Ci prawdziwej, zapierającej dech miłości!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze