Dwoje na sercu
CEGŁA • dawno temuNie umiem wchodzić w stadne relacje. Byłam zawsze dumna z tego, że tak głęboko i indywidualnie traktuję ludzi, z każdym przyjaźnię się osobno, ale wkładam w to całą siebie. Moje poczucie winy może Ci się wydać wydumane. A jednak, wiem na pewno, że kogoś swoim zachowaniem bardzo skrzywdziłam, zawiodłam. Moją przyjaciółkę...
Kochana Cegło!
Nie umiem wchodzić w stadne relacje. Byłam zawsze dumna z tego, że tak głęboko i indywidualnie traktuję ludzi, z każdym przyjaźnię się osobno, ale wkładam w to całą siebie. Kłopot jest tylko wtedy, gdy jednak trzeba zrobić spęd, np. w urodziny, parapetówkę… Byle nie panikować i ufać, że jakoś towarzystwo się ze sobą dogada. Ja zazwyczaj siedzę w kuchni i miotam się w pocie czoła między szarlotką a garem czegoś na gorąco. Czasem wetknie ktoś głowę, szuka widelczyka, popielniczki, urwanego sznurka do żaluzji, mam wtedy obłęd w oczach – jestem beznadziejną gospodynią, chcę zadowolić wszystkich, a pewnie tylko rozczarowuję i lekceważę. Moi samotnicy też się przecież boją tłumu, a pokój ma tylko cztery kąty, nie zapewni schronienia wszystkim:). Ja mam wygodnie, chowam się w kuchni.
Moje poczucie winy może Ci się wydać wydumane. A jednak, wiem na pewno, że kogoś swoim zachowaniem bardzo skrzywdziłam, zawiodłam. Moją przyjaciółkę. Przyjaciela też, ale mniej, inaczej, bo ja wiem? Może mieszałam właśnie w garze, gdy tych dwoje się spotkało i wbrew rozsądkowi coś w sobie zobaczyło, albo co gorsza ktoś tu udawał tylko oczarowanie? Pod moim nosem zostali parą – ona prawa i porządna aż do bólu, ufna, kochana, on świrnięty lekkoduch, pijak i nałogowy kłamczuch, długo by wymieniać. A ja jej nie ostrzegłam, nie uchroniłam. Bo ja się nie wtrącam, mózg mi zaparowuje od tego gotowania.
Gośkę znam osiem lat, z czego pięć razem mieszkałyśmy i uczyłyśmy się. Rutka dłużej, inaczej – jest najlepszym kumplem mojego starszego brata, takim drugim synem moich rodziców niemal, tylko że marnotrawnym. Rutka trzeba pokochać, zaakceptować – jest wtedy najwspanialszym druhem do wszystkiego, umie zaczarować świat, odmienić go na lepsze, znaleźć iskierkę nadziei, gdy człowiek zwierza mu się ze swoich dołów. Popełni każde wariactwo, żeby pocieszyć i rozśmieszyć. Spala się w tym, niestety… nic nie zostawia dla siebie. Nie umie pomóc sobie. Często miałam ochotę go zbić, dać mu nauczkę, wykrzyczeć, żeby otrzeźwiał, ale Rutek mnie rozbraja. Pozwolić mu być sobą jest zabawniej, nie wiem tylko czy uczciwiej. Tolerować go, kryć jego słabości, podsycać je doraźną pomocą… Był czas, kiedy Rutek co drugi dzień stał na progu naszego domu i o coś prosił – o nocleg, o pożyczkę, o kawałek stołu w kuchni, na którym mógłby postawić butelkę, o małe kłamstewko na jego korzyść. Jak dziecko, które chce usprawiedliwienia, żeby zerwać się ze szkoły. Lata mijają, a on nie dorasta. I o to właśnie teraz chodzi.
Nie, Rutek nie jest brutalem ani męską gadziną. Nigdy nie uderzyłby ukochanej kobiety, nie zdradziłby z inną. Ale cóż, ma swoje ścieżki, a świat nauczył się go kochać i kryć, ja też. W tym momencie jestem nie w porządku wobec Gośki. Rozmawiam z nią i mam prawie pewność, że ona o niczym nie wie lub się maskuje. Inaczej by mi się zwierzyła. Chwali Rutka, uwielbia, jest zakochana jak nastolatka.
Nie odmawiam mu czaru, przeciwnie. Ja też w jakimś sensie muszę go chwalić, przytakiwać jej zachwytom, przecież to mój przyjaciel! Jego wady są subtelne i niewymiarowe. Ale klapki mi się odmykają, kiedy wchodzi w grę oszukiwanie osoby mi bliskiej. Kiedy rozmawiam z nim, to jakbym słuchała zupełnie innej historii. W jego opowieściach Gosia istnieje, ale na innych zasadach. Na pierwszym planie jest to, co zawsze: brak pracy, kasyno, drobna pożyczka na wieczne nieoddanie. Przez te lata tyle razy pokazywał mi ze śmiechem zaszywki na brzuchu. Jeśli ja widziałam jego brzuch, to Gośka, przepraszam, chyba tym bardziej?
Czasem się zastanawiam, jak oni razem funkcjonują… Czy Rutek znika z domu na całe dnie, a Gośce mówi, że jedzie służbowo w delegację? Jak ukrywa swoje picie, a czasem i mocniejsze dopingi? Czy jest wobec niej wypłacalny? Gosia nigdy nie wspomina o żadnych kłopotach, on z kolei opowiada o niej nabożnie jak o księżniczce znalezionej w wieży. Nigdy nie był z dziewczyną dłużej niż kilka tygodni – aż go rozpracowała i wywaliła na zbity pysk. Nigdy też nie miał do tych dziewczyn żalu, sam z siebie żartował, że żaden z niego pożytek. A z Gosią są już ponad rok, byłam z nimi kilak razy na mieście, ćwierkają jak dwa wróbelki.
Gośka jest wspaniała, zdolna, ma dobrą pracę. Uporządkowana, każdy kłaczek kurzu w domu starty z powierzchni ziemi. Czasem drżę na myśl, że Rutek wyniesie jej coś z mieszkania i sprzeda na długi, omami ją swoimi historyjkami i urokiem, narobi bigosu w życiu. Gdybym od razu zauważyła, co się święci, mogłabym ją ostrzec, ale czy to by coś dało? I jak donosić na przyjaciela? A kiedy się spostrzegłam, było już za późno, Gosia tkwiła w swoim siódmym niebie, a ja milczałam i milczę. Oni są z dwóch różnych bajek i ktoś tu musi oszukiwać – siebie lub drugą stronę. Lub obie rzeczy naraz.
Nie mam pojęcia, jak mogłabym teraz odkręcić swoje milczenie, nielojalność wobec Gośki, jest teraz na to za późno i czuję się jak świnia. Ze strachem czekam, kiedy ta mydlana bańka pęknie, a brudna woda poleci na mnie.
Nikuś
***
Kochana Niko!
Byłabyś – może już jesteś? – cudowną matką, tylko… nieco nadopiekuńczą. Instynkt aż z Ciebie kipi. Tak plastycznie się opisałaś, że oczami wyobraźni zobaczyłam Cię pochyloną nad stolnicą i własnoręcznie lepiącą setki pierogów. I jednocześnie zalewającą się łzami, że jak Twoje dzieciaki te pierogi zjedzą, to będą mieć niestrawność albo utyją. Tulisz potomstwo do łona, zamartwiasz się, obwiniasz, tymczasem berbecie są już dawno pełnoletnie i same sobie radzą – lepiej lub gorzej. Popełniają błędy, znajdują sobie partnerów, przeżywają uniesienia i porażki. Takie życie. Nie upilnujesz ich i nie jesteś za nie odpowiedzialna. Wypuść je z gniazda, a sama od razu poczujesz się lepiej, gwarantuję.
W przyjaźni najważniejsza jest chyba pełna akceptacja, tolerancja. Może nie ślepa, ale jednak. I w tym sensie jesteś bardzo dobrą przyjaciółką, nie masz czego sobie wyrzucać. Dopóki na Twoich oczach nie dzieje się nikomu ewidentna krzywda, musisz przyjaciołom ufać i powstrzymać się od interwencji. Właśnie tak, jak to robisz dotychczas. Skąd więc pomysł, że postępujesz źle?
Gosia i Rutek są osobami myślącymi, czującymi, poszukującymi miłości. W tym akurat ludzie są sobie równi. Nieważne, że jedno jest rozsądne i poukładane, a drugie niesamodzielne i (pozornie) nieodpowiedzialne. Może właśnie dlatego się nawzajem potrzebują i odnajdują?
Pamiętaj, że Rutek dotychczas miał obowiązki wyłącznie wobec siebie. Jak je wypełniał – to już inna sprawa. Ludzie go lubią i dokarmiają ochoczo jego słabości, a on z tego korzysta, ale, jak sądzę, nie nadużywa. Łatwiej i przyjemniej jest komuś bliskiemu pomóc, niż udzielać mu lekcji – sama to przyznałaś. Tylko ktoś pozostający z Rutkiem w głębokiej, współzależnej relacji może ewentualnie postawić mu wymagania. Skąd Twoja pewność, że Gośka tego nie robi? Jesteś pewna, że on się nic a nic nie zmienił dzięki temu związkowi? Czy jego wizyty i prośby o wsparcie są równie częste jak w czasach, gdy był sam? Wytęż pamięć i wyciągnij wnioski. Plus jeszcze taka sprawa: Rutek wie, za co jest kochany, i gra cały czas na tej nucie. Może boi się, że gdyby nagle spoważniał, przestalibyście go lubić, podtrzymuje więc swój mit niesfornego chłopca, błaznuje ku uciesze przyjaciół, żebyście mieli sobie o kim dobrotliwie poplotkować.
Z Gosią i dla Gosi Rutek może być już kimś innym. Nie zmienionym o 180 stopni, bo to mało realne, ale lepszym dla siebie. I przez to szczęśliwszym. Nie mam wątpliwości, że w jego życiu było sporo bezradności i autodestrukcji. I bardzo prawdopodobne, że Gosia — samą swoją odmiennością i obecnością (o miłości nie wspominając) - z paru rzeczy pomaga mu się po kolei i pomału wyciągnąć. A jego rozwichrzony urok niech sobie zostanie – byłoby szkoda, gdyby Twój przyjaciel wraz z nałogami utracił cały swój magnetyzm i stał się nudziarzem, nieprawdaż?:).
Zaufaj też Gosi, a przede wszystkim tym cechom, za które tak ją cenisz. Po co zakładać, że coś przed Tobą ukrywa, wstydzi się powiedzieć, cierpi? Czy widzisz u niej ślady udręczenia: podkrążone, pełne podejrzeń oczy, zapuchnięte od przepłakanych nocy? Dziewczyno, nie wpadaj w paranoję. Myśl pozytywnie: są szczęśliwi, kropka. Jak to robią? Ich sprawa. Skoro przyjaciółka nie wypłakuje Ci się w rękaw, zakładajmy, że nie ma powodów. Czy można udawać, że się kwitnie? A jeśli tak, to w jakim celu?
Na zwierzenia Rutka raczej nie licz. Fakt, że znalazł dziewczynę, która dała mu szansę, zamiast sądzić po pozorach i pakować walizki, nie oznacza, że będzie Ci o tym opowiadał przy świecach. Myślę, że jest dość mądry, by mieć sobie wiele do zarzucenia i dostrzegać ogrom czekającej go pracy nad sobą. A mężczyźni z rzadka lubią ten problem roztrząsać na serio. Możesz ewentualnie podpytać brata, co o tym wszystkim sądzi, ale też nie oczekuj lawiny wyznań, męska przyjaźń ma swoje prawa, podobnie jak kobieca:).
Powiem szczerze: nie wierzę, by Rutek, mieszkając z Gosią od roku, wynosił jej biżuterię do lombardu i szalał po kasynach. Musiałaby być wyjątkowo zakompleksiona, żeby to tolerować, lub głupiutka, by nie zauważyć. A jeśli, dajmy na to, pomaga mu finansowo, dopinguje do znalezienia pracy, znajduje zajęcia zastępcze wobec picia i innych kosztownych uciech, to bardzo dobrze. Widocznie uważa, że Rutek jest wart tego etapu. To jej dobrowolne decyzje, odczucia, ocena sytuacji.
Postaraj się kontrolować u siebie przekonanie, że wiesz i rozumiesz więcej niż inni, musisz więc chronić ich przed bolesnymi pomyłkami. Raczej pozwól przyjaciołom mylić się na własny rachunek i życzliwie obserwuj najdrobniejsze sukcesy. Twój konflikt sumienia to tylko zbędny balast, który sama sobie fundujesz, demonizując swoich przyjaciół i wyolbrzymiając ich rzekome mroczne sekrety. Zastąp swoje udręki radością z ich szczęścia…
Całuję i pozdrawiam,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze