Chuchanie, dmuchanie i… zaufanie
CEGŁA • dawno temuMam 17 lat, z moim chłopakiem chodzę od pierwszej klasy gimnazjum. Bawiliśmy się patykiem z amstaffką - jego suczką. Nieszczęśliwie wsadziłam psinie patyk w oko. Dziabnęła mnie w rękę. Moi rodzice wpadli w histerię, wrzucili mnie do auta i zawieźli na pogotowie! Teraz mój chłopak jest dla nich nieodpowiedzialnym idiotą-macho, któremu rodzice kupili „psa niebezpiecznej rasy”. Zabronili mi się z nim spotykać. Nie wiem, jak do nich trafić, jak rozmawiać, żeby wybić im z głowy tę obsesję i żeby nie zniszczyli mi życia.
Droga Cegło!
Mam 17 lat, z moim chłopakiem chodzę od pierwszej klasy gimnazjum. Często śmieliśmy się, że mamy już sześcioosobową rodzinę: czworo naszych rodziców i my dwoje. A co to będzie za kilka lat, jak weźmiemy ślub i posypią się dzieci?
Sielankę brutalnie przerwała 10-miesięczna suczka Jamrożego, amstaffka Żaba. Byliśmy wszyscy na pikniku w jeden z ostatnich słonecznych weekendów. Bawiliśmy się i biesiadowaliśmy na kocach, Żaba goniła frisbee i podkradała nam smakołyki. Sunia jest słodka, biała, bardzo dobrze wychowana i zadbana. Ma wszystkie szczepienia, chodzi na czyszczenie ząbków, nie tarza się w byle czym, jest czyściutka. Rożek trochę zbzikował na jej punkcie, to fakt, ale ja mu się nie dziwię:). Też kocham Żabę.
Niestety z mojej winy suczka ugryzła mnie. Bawiłyśmy się patyczkiem rozwidlonym jak proca. Wyrywała mi go, rzucałam, aportowała. Podczas przeciągania patyczka na kocu nieszczęśliwie wsadziłam psinie patyk w oczko. Żaba zaskowytała i dziabnęła mnie w rękę na przegubie.
Moi rodzice wpadli w histerię, wrzucili mnie do auta i zawieźli 60 km na pogotowie! Miałam 4 małe ślady od ząbków, prawie żadnej krwi, nawet opatrunek był zbędny. Rodzina z Rożkiem przyjechali za nami, chcieli pokazywać książeczkę psa. Moi rodzice zabronili im wchodzić do szpitala! Nie spytali nawet, czy oko Żaby jest w porządku, czy nie muszą jechać do weterynarza… Od tego się zaczęło.
Teraz Rożek jest dla nich nieodpowiedzialnym idiotą-macho, któremu rodzice kupili „psa niebezpiecznej rasy”. Jakim prawem w ogóle taki potwór – to znaczy Żaba, nie Rożek — chodzi bez kagańca? Prawda jest taka, że Żabka jest wzięta ze schroniska, miała zwichniętą łapkę… Jest słodkim przyjaznym psiakiem, który miał prawo przestraszyć się bólu i bronić się. Ani przez chwilę nie miałam do niej pretensji ani nie czułam się zagrożona, to przecież nie jest jakiś obcy bezpański pies, o którym nic nie wiemy.
Rodzice powiedzieli najpierw w pierwszym gniewie, że na spotkania ze mną Rożek nie ma prawa zabierać Żaby, a ja nie będę chodzić do niego do domu. Potem zwariowali całkiem i zażądali, żeby Rożek oddał psa, albo nie pozwolą nam się więcej widywać. Pytałam delikatnie, czy mają jakieś złe doświadczenia z psami, może ktoś w naszej rodzinie został pogryziony – mówili, że nie o to chodzi, tylko o moje bezpieczeństwo i podejście Rożka, który chce mieć groźnego psa i na dodatek nie stara się go wytresować ani nie umie utrzymać w ryzach. Taki chłopak to nic dobrego, skoro bardziej mu zależy na zwierzaku niż na mnie. Zapędzili się już w totalne głupoty i postanowiłam zakończyć tę bezsensowną dyskusję.
Nie odzywamy się do siebie. Rodzice nie kontrolują mnie, nie śledzą, ale niepisaną umową w naszej rodzinie jest zaufanie, a oni zabronili mi widywać Rożka. Na razie minęły dwa tygodnie, przestrzegam zakazu, oczywiście jesteśmy w kontakcie kilkanaście razy dziennie. Wiem, że Rożek nie odda Żaby, nawet nie przyszłoby mi do głowy wspominać mu o tym. Jego rodzice dzwonili do moich, skończyło się kłótnią i rzuceniem słuchawki po wygłoszeniu przez moich tego idiotycznego ultimatum.
Mam 17 lat, jestem teoretycznie nieletnia, to znaczy — nie wiem, czy rodzice mogą mi faktycznie zabronić dalszej znajomości z Rożkiem. Chyba mogą, skoro uczę się, mieszkam i jestem zależna finansowo, a oni za mnie odpowiadają. Z drugiej strony, wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby mieli taką władzę absolutną nade mną. A przecież poza wszystkim kocham ich i nie idzie się z czymś takim do sądu ani się tym bardziej nie ucieka z domu… Nie wiem, jak do nich trafić, jak rozmawiać, żeby wybić im z głowy tę obsesję na punkcie Żabci i żeby nie zniszczyli mi mojego życia z Rożkiem. Przecież nie będzie mnie porywał z balkonu, żebyśmy mogli pójść na randkę!
Terenia
***
Droga Teresko!
Współczucie jedynakom to banał, wciąż jednak na czasie. Przy czym, nie wszyscy rodzice mają do jedynych dzieci stosunek nadopiekuńczy, nie wszyscy też podkręcają śrubę oczekiwań i ambicji.
Być może do tej pory układało Ci się w domu wszystko harmonijnie i nie dostrzegałaś tego aspektu sprawy. Zwłaszcza, że bycie rozpieszczanym czy chronionym bywa przyjemne, w umiarkowanych dawkach zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa i akceptacji, świadomość bycia kochanym i właściwy rozwój emocjonalny.
Twoi rodzice wydają się w porządku. Nie jesteś egoistką ani osobą zalęknioną, masz zdrowy stosunek do rzeczywistości i nie byłaś dotąd skonfliktowana z rodzicami. Według mnie wyjaśnienie może być tylko jedno: nie nadarzyła się dotychczas okazja, by ujawnili oni swoją podatność na pewien rodzaj propagandy. A przyznać trzeba, że w ostatnich latach energicznie i skutecznie robiono niektórym psom tzw. złą prasę, mówiło się nawet i mówi wciąż o zakazie hodowli określony ras w poszczególnych krajach. Rozprzestrzenianie takich informacji rodzi u właścicieli pupili sprzeciw, a u reszty społeczeństwa – psychozę.
Dopiero ostatnio weszło w modę psychologiczne podejście do zwierząt, m.in. przełożenie ciężaru takich czy innych zachowań psa na zachowanie właściciela i właściwy proces wychowawczy. Rzadziej mówi się o genie agresji rasy, częściej – o wzorcach narzucanych przez niewyedukowanego, nieodpowiedzialnego czy po prostu okrutnego pana. Żaba jest pieskiem młodym, otoczonym miłością, jak piszesz, dobrze ułożonym. Nie wykazuje agresji. Ewentualną puszką Pandory może być jej przeszłość, zanim trafiła do schroniska – czy uraz łapy wiązał się z ludzkim okrucieństwem? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że szczeniaka łatwiej wyprostować, dopieścić, zatrzeć w nim złe „wspomnienia”.
Nie jestem psim ekspertem. Z Twojego opisu wynika, że lekkie ugryzienie było naturalną, niegroźną reakcją suczki po tym, jak zagalopowałyście się w zabawie. A tylko fachowiec, autorytet jest w stanie uświadomić to Twoim rodzicom, którzy prawdopodobnie doznali szoku i raczej nie ufają psom tak w ogóle. Naturalnie, ich reakcja jest mocno przesadzona, a gniew – stosunkowo świeży. Przeczekaj najgorsze chwile i zacznijcie z Jamrożym działać.
Izolowanie psa z Waszego życia jest poza wszelką dyskusją. Nie ma również sensu rzucanie im na siłę zwierzaka na kolana i zmuszanie do sympatii. Ani pozbawianie ich władzy rodzicielskiej:). Można natomiast spróbować podsunąć rodzicom odpowiednią lekturę, wskazać rzetelne źródła wiedzy w Internecie, umówić ich na spotkanie z Żabą w obecności tresera lub psiego terapeuty. Ten pomysł mogliby im podsunąć rodzice Twojego chłopaka, którzy chyba nie są „obrażalscy” i zechcą Was wesprzeć w tej sprawie. Zaproponujcie pokrycie kosztów takiej konsultacji ze swojego kieszonkowego. Rodzice mogą też zadzwonić sami do kilku weterynarzy i do Związku Kynologicznego – może zresztą już to zrobili?
Ostatecznie, jeszcze kilka tygodni temu byliście wszyscy zgraną paczką i mam nadzieję, że biedna mała Żabcia nie da rady tego zepsuć na wieki, bo się odgryzła za patyk w oku? Rodzice z czasem na pewno dadzą się przekonać, że suczka nikomu nie zagraża, nie ma złych intencji ani podstępnego charakteru psiego mordercy:). Cierpliwości! Jestem pewna, że zaufanie działa w dwie strony i nie jest w Waszej rodzinie pustym słowem.
Odzyskania dwurodzinnej harmonii życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze