Straszna żona
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuWraz z porannymi mailami przyszła "zabawna" prezentacja. "Jest tylko jedna rzecz droższa od żony. Była żona." – z wdziękiem twierdzi Jack Nicholson. "To jest komiczne, że mężczyzna, który nie musi troszczyć się o nic na świecie, żeni się." – dziwi się Eminem. A Bernd Stelter raczy obrazowym porównaniem – "Małżeństwo jest jak wizyta w restauracji. Wydaje się, że się zamówiło najlepszą rzecz z karty, do momentu, kiedy się zobaczy, co dostał sąsiad."
Wraz z porannymi mailami przyszła zabawna prezentacja. Przynajmniej taka miała być w zamyśle osoby wysyłającej wiadomość. Na ekranie migają kolejne zdjęcia opatrzone złotymi myślami sławnych mężczyzn. A o czym to myślą mężczyźni? O kobietach oczywiście. A w tej konkretnej prezentacji o specjalnej grupie kobiet – o żonach.
Jest tylko jedna rzecz droższa od żony. Była żona. – z właściwym sobie wdziękiem twierdzi Jack Nicholson. To jest komiczne, że mężczyzna, który nie musi troszczyć się o nic na świecie, żeni się. – szczerze dziwi się Eminem. A Bernd Stelter raczy czytelników obrazowym porównaniem – Małżeństwo jest jak wizyta w restauracji. Wydaje się, że się zamówiło najlepszą rzecz z karty, do momentu, kiedy się zobaczy, co dostał sąsiad.
Jacy biedni chłopcy – pomyślałam. Co za przykre doświadczenia musieli mieć w małżeństwie, że z ich wypowiedzi wieje takie rozczarowanie nasączone ironią. Ci sławni, wspaniali mężczyźni pewnie trafili na podłe kobiety, które chciały nimi rządzić. Pewnie wymagały wrzucania skarpetek do kosza na brudną bielizną, oczekiwały myślenia o dzieciach i pewnie (to już najgorsze ze wszystkich) przestawały zachwycać się ich talentami. Z drugiej strony w świecie gwiazd trudno o stałe związki a co dopiero o dobre małżeństwo.
Postanowiłam dowiedzieć się, jak to jest ze zwykłymi mężczyznami. Okazuje się, że również nie tęsknią za ślubnym kobiercem, bo żeniaczka nie jest dla nich żadną korzyścią. Tak donoszą mądre artykuły pisane przez psychologów. Małżeństwo jako instytucja od przeszło stu lat przeżywa kryzys. Dlaczego? Ano dlatego, że od czasu, kiedy kobieta stawała się niezależna i samodzielna zaczęła stawiać mężczyźnie wymagania. W dawnych patriarchalnych czasach żona była synonimem niewolnicy. We wszystkim posłuszna mężowi miała rodzić dzieci, zajmować się domem i być gotowa do spełniania obowiązków małżeńskich w zamian otrzymując złudną gwarancję bezpieczeństwa i wierności. Mężczyzna z racji przebywania w świecie zewnętrznym i zarabiania pieniędzy dysponował większymi przywilejami. Kobieta oddawała swój posag w ręce męża i od tej pory była zdana na jego łaskę i niełaskę. Dziś, kiedy wyzwoliły się umysły kobiet niektórzy mężczyźni nadal żyją złudzeniami, że mogą mieć władzę i przywileje, jakimi dysponowali ich ojcowie i dziadowie. I rozczarowują się — zamiast przywilejów są oczekiwania partnerki. I to często oczekiwania bardzo wygórowane, bo kobiety wyedukowane na kolorowych poradnikach i babskich wieczorkach wysoko ustawiają poprzeczki. Jeden z internautów o nicku Defaul pisze na forum: kobiety dążą do wychowania sobie faceta na jakiegoś wieloczynnościowego robota, co to i na dom zarobi, i posprząta, i ugotuje, i dzieckiem się zajmie, i seks godziwy zapewni i NIGDY nie będzie chciał posiedzieć z piwem przed telewizorem, NIGDY nie wróci nad ranem po balandze z kumplami, NIGDY nie zapomni o rocznicy ślubu i ZAWSZE będzie z pokorą znosił humory, napięcia przedmiesiączkowe i inne babskie fochy. A jeśli tak mu się zdarzy, to zaraz posypią się rady — rzuć go, odejdź, nie można dać się tak traktować. Na zasadzie daj palec, to wyrwą całą rękę. Równouprawnieni równouprawnieniem, ale przypomnienie tradycyjnej kobiecej roli w małżeństwie nie zawadzi. Tylko, czy czasy mamy odpowiednie na tradycyjne role? Chyba nawet niewielu już pamięta jak one wyglądały.
Dawniej małżeństwo było układem ekonomicznym i prestiżowym rzadko kojarzonym z prawdziwą miłością. Sprawę doboru małżonków powierzano fachowcom. Dzisiaj ludzie dobierają się sami. Podczas gdy większość kobiet szuka tego jedynego mężczyzny, który byłby odpowiedni na ojca, poligamiczna natura mężczyzn zmusza ich do wiecznych poszukiwań (przynajmniej taka jest teoria). Internauta Marcin pisze przecież w małżeństwie nie chodzi o zmywanie garów. Faceci nie chcą się żenić, bo ciężko im się seksualnie realizować w małżeństwie. Wiadomo na początku są uniesienia itp., ale później każdy facet przynajmniej myśli o innych kobietach nawet jakby jego żona była niebywałą pięknością. Taka jest natura i koniec. Wyjątki są oczywiście ale reguła jest taka jak napisałem i nic się na to nie poradzi.
Żona stanowi więc formalne ograniczenie mężczyzny. Może nie tyle ograniczenie, co utrudnienie, bo jak mówi profesor Lew Starowicz: W naturze mężczyzny nie leży związek monogamiczny. Jego celem i zadaniem jest sprawdzenie jak największej liczby partnerek. W przypadku węzła małżeńskiego takie działanie jest nieco utrudnione. Co prawda tylko “nieco”, ale wielu mężczyzn nie chce sobie komplikować życia?
Przeczesywanie Internetu utwierdziło mnie w przekonaniu, że żona to synonim męskich kłopotów. Sieć pełna jest dowcipów o żonach jędzach i aforyzmów o podobnym wydźwięku.
Zastanawiam się tylko, jak to możliwe, że moje zamężne koleżanki, to mądre i piękne kobiety a ich mężowie to mili faceci, co to i dziecko przewiną i pranie zrobią i wódki się z kumplem napiją i własne żony im nie straszne. Może te straszne żony przeniosły się do Internetu i prezentacji wyskakujących z e-maili?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze