Gdzie ty miałeś głowę?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuZatrzasnąłem drzwi do mieszkania i nie mogłem wejść. Stanąłem przed drzwiami w samej bluzie i lekkim dresiku i spoglądałem smętnie na deszcz siekający szyby. Uświadomiłem sobie, że gdyby zjawiła się tutaj kobieta, powiedziałaby: gdzie ty miałeś głowę? Muszę niechętnie przyznać, że faceci posiadają niezwykły dar do ściągania kłopotów wskutek nieodpowiedzialnego, bezmyślnego zachowania.
Zatrzasnąłem drzwi do mieszkania i nie mogłem wejść.
O przyczynach tego wydarzenia – za chwilę.
W każdym razie, stanąłem przed drzwiami w samej bluzie i lekkim dresiku i spoglądałem smętnie na deszcz siekający szyby. W gruncie rzeczy zastanawiałem się, co dalej ze mną będzie. Sytuacja naprawdę nie wyglądała różowo. Brak kluczy zawsze stanowi kłopot. W moim wypadku urósł do gigantycznych rozmiarów.
Mieszkam przecież w Danii. Nie umiem ani słowa po duńsku, a już na pewno nie wiem i nie zdołam się dowiedzieć, jak powiedzieć „ślusarz”. Gdybym nawet umiał i zadzwonił po jakiegoś ślusarza, musiałbym wytłumaczyć mu w czym rzecz, a następnie jakimś sposobem udowodnić, że naprawdę tu mieszkam. Otworzenie drzwi z buta wydawało się kuszącą możliwością.
Stałem w nasilającym się deszczu i uświadomiłem sobie, że gdyby zjawiła się tutaj kobieta, jakakolwiek kobieta, powiedziałaby: gdzie ty miałeś głowę? Mam nadzieję, że po duńsku. Wówczas bym nie zrozumiał i się nie zezłościł.
Muszę niechętnie przyznać, że faceci, w tym niżej podpisany, posiadają niezwykły dar do ściągania kłopotów wskutek nieodpowiedzialnego, bezmyślnego zachowania. Żeby daleko nie szukać – już raz przed sobą zatrzasnąłem drzwi. Było to lata temu. Wróciłem z jakiejś balangi i odkryłem, że brakuje mi klucza od domofonu. Właściwie, to odkryłem, że mam domofon. Sąsiedzi jakoś nie kwapili się, żeby mi otworzyć, choć była zaledwie czwarta rano. Ponieważ mieszkałem od podwórka, sforsowałem bramę w pobliskiej kamienicy i dziarsko zacząłem wspinać się na mury. Jeśli pamięć mnie nie myli, przeskoczyłem ich siedem, przy czym wytrzeźwiałem już w rejonach trzeciego. Udało się! Zasypiałem we własnym łóżku, czując się jak rycerz, który obciął smoku wszystkie siedem głów. Ale czemu nie miałem klucza? Dlaczego zapomniałem o istnieniu domofonu?
Znajduję pocieszenie w fakcie, że nie jestem jedyny. Właściwie, nie potrafię wskazać mężczyzny, który w pewnych okolicznościach nie postępowałby kompletnie idiotycznie. Idiotyzm nie oznacza tutaj chaosu, a wręcz jego przeciwieństwo. Facet skretyniały, taki który „głowę ma gdzieś indziej niż powinien” wyróżnia się morderczą wręcz konsekwencją. Przypomina szachistę, któremu pomieszały się zmysły.
Znajomy wysłał mi kiedyś esemesa na komórkę, prosił w nim, żebym mu przesłał mój aktualny numer telefonu komórkowego. Odpowiedziałem, również esemesem, że nie mogę, bo właśnie komórkę zgubiłem i nie mam w tej chwili żadnego numeru.
Inny kolega, skądinąd zdrowo postrzelony, zdołał pomylić taksówkę z samochodem policyjnym, zwanym powszechnie suką. Mijał rozliczne taksy oczekujące kursu, a uszczęśliwił go dopiero widok niebieskiego autka. Podleciał i zaczął prosić zdumionych policjantów, aby zawieźli go do domu. Byli tak zdumieni, że pozwolili mu odejść.
Jeszcze inny – tak, mam wielu kolegów – niezwykle się spieszył. Popełnił błąd odwrotny niż ja, czyli pozostawił mieszkanie otworem. Ponieważ zniknął na weekend, oczywiście u dziewczyny, sąsiedzi zaniepokojeni drzwiami otwartymi na oścież zadzwonili na policję. Policjanci (może ci sami, którzy puścili poprzedniego kolegę) przyjechali, zaglądnęli do środka, zaplombowali wejście i zostawili kartkę z wezwaniem na komendę. Kolega, wróciwszy oszalał ze strachu – zrozumiał, że popełnił jakieś przestępstwo i, choć nie wie jakie, niechybnie zostanie aresztowany. Ukrywał się, chodził kanałami, wydał fortunę na adwokata, aż jego dziewczyna wzięła sprawę w swoje ręce, zdarła plomby i mają spokój do dziś.
Kobiety w takich sytuacjach słusznie zapytują: gdzie ty miałeś głowę? To dziwacznie skonstruowane pytanie zawiera w sobie wątpliwość odnośnie pełni władz umysłowych u mężczyzny. Chętnie na nie odpowiem. Z dniem dzisiejszym wszyscy się dowiemy, gdzie facet ma głowę, gdy popełnia głupstwo.
Wróćmy na chwilę do mojej historii. Jak wspominałem, nie zatrzasnąłem drzwi bez powodu.
Otóż, sprzątałem mieszkanie.
Nie muszę chyba dodawać, że nie czyniłem tego z myślą o sobie. Gdyby chodziło o mnie, leżałbym w barłogu od świtu do nocy, podłączył prysznic do carlsberga i dzwonił po pawiany, żeby przyjechały. Taka impreza, są banany!
Oczywiście, robiłem to dla niej.
Pozmywałem, pościerałem, a odkurzacz jakimś cudem nie urwał mi rąk w łokciu. Problemy pojawiły się dopiero przy myciu podłóg. Tę prostą czynność wyraźnie utrudnia fakt, że przez jakiś czas nie można wchodzić tam, gdzie przejechało się już mopem. Co robić, myślałem? Jak rozwiązać kłopot kurczącej się, suchej przestrzeni.
Postanowiłem ją poszerzyć w sposób sztuczny. Przedpokój zostawiłem na koniec. Wyskoczyłem na klatkę schodową, skończyłem szorowanie przedpokoju, odstawiłem mopa i zamknąłem za sobą drzwi.
Mam, wiecie, zamek na zatrzask, a klucz został w środku.
Oto, co się stało.
Przegnałem sam siebie z mieszkania na deszcz tylko dlatego, że chciałem posprzątać. Tak jest zawsze. Odpowiedź na pytanie gdzie ty miałeś głowę brzmi: nie wiem. Myślałem o tobie. Faceci, potykający się o własne nogi, parkujący w kiosku, fundujący kotu pranie z wirowaniem i suszeniem mają głowy zajęte intensywnym szukaniem sposobu zadowolenia przedstawicielek płci przeciwnej. Żeby nie było niedomówień: chodzi o was, dziewczyny.
Gdyby nie wy, nasze umysły pozostałyby czyste, myśli bez trudności trafiałyby w punkt, a drzwi nie byłyby zatrzaśnięte.
Innymi słowy, to wszystko wasza wina.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze