Jestem na dnie...
CEGŁA • dawno temuPiszę, żeby nie było, że na świecie są tylko kobiety skrzywdzone... Ja nie czuję się przez nikogo skrzywdzona, jeśli o cokolwiek, to obwiniam tylko siebie. To że marihuana nie uzależnia, to bajka. Ja się nie mogę od niej uwolnić (jak od kilku innych rzeczy) i to trwa już wiele, wiele lat. Żyję jak zombie, sama. We własnym sosie się kiszę. I zamykam się coraz bardziej...
Piszę, żeby nie było, że na świecie są tylko kobiety skrzywdzone… Ja nie czuję się przez nikogo skrzywdzona, jeśli o cokolwiek, to obwiniam tylko siebie.
Na piątek wzięłam urlop, żeby odebrać chłopaka z dworca. No i powzięłam postanowienie (ambitne), żeby się nie zgruzować, żeby być na chodzie. Dla niego. Ale kiedy dowiedziałam się, że nie przyjedzie, coś mu wypadło z matką, natychmiast zapaliłam skręta z sąsiadami… Mam z tym problem. To że marihuana nie uzależnia, to bajka. Ja się nie mogę od niej uwolnić (jak od kilku innych rzeczy) i to trwa już wiele, wiele lat. Żyję jak zombie, sama. We własnym sosie się kiszę. I zamykam się coraz bardziej. Chociaż mam cudownych starych, siostrę, siostrzeńców… Kocham ich. O niczym nie wiedzą, bo specjalnie kupiłam mieszkanie, żeby mieć swobodę dołowania się, nie martwić ich, unikać pytań. Sprzątam tylko, gdy mają przyjść z wizytą, z wielkim trudem zresztą.
Trzyma mnie jeszcze tylko może to, że czuję się odpowiedzialna za swoje zwierzęta, z psicami chodzę na wielogodzinne spacery. Ale po tych weekendowych szaleństwach z trawą i alkoholem, w poniedziałek czuję się jak ścierka.
Potem jakoś dochodzę do siebie. Jestem w kieracie, pracuję, muszę prowadzić auto… W środę czuję się najlepiej, bo alkohol i marycha już przestają tak mocno mnie dołować. Staram się po pracy nie chodzić, jak większość, na drinka. Ale co z tego, skoro w czwartek już włącza się aparacik w mojej głowie, który sprawia, że znów czekam na piątek i na kolejny strzał.
Jestem do niczego. Kręcę się w tym kołowrocie bez wyjścia. Do tego kłopoty ze zdrowiem, takie banalne, a tak mocno ingerujące w życie – wrzody, cukrzyca… Jestem bardzo zmęczona. Nie przespałam całej nocy od czterech-pięciu lat… No i przez te używki chyba nie jestem już kobietą. Na początku myślałam, że to może minie, ta niechęć, obojętność na miłość i seks, ale nie. Jest coraz gorzej. Trudno się do tego przyznać przed sobą, trudno o tym powiedzieć komuś nowo poznanemu. I trudno z tym żyć. Kiedyś może coś znaczyłam. Robiłam niezłe zdjęcia, coś tam nawet wydałam. Dawne czasy. Wypaliło się we mnie, dosłownie, wszystko, co dobre.
Jakiś czas temu przyjechał do mnie ten świetny chłopak poznany przez Internet, po długim korespondowaniu. Przed wizytą wiedział o mnie chyba niemal wszystko. Chciałam być uczciwa. Nie wystraszył się. Kilka weekendów przegadaliśmy do nieprzytomności, z nim nie paliłam ani nie piłam, tzn. piliśmy piwo-dwa, ale jakoś te gorączkowe rozmowy sprawiały, że mnie nie ciągnęło, samo rozmawianie było jak narkotyk. Gdybym chciała, mogłabym spić się do nieprzytomności i nawet on by mnie nie powstrzymał. Ale to nie jest człowiek z gatunku oceniających kaznodziei, nie pouczał mnie, nie kazał brać się w garść – chyba najgłupsze, co można poradzić komuś na dnie. Tylko słuchał.
Ostatecznie na którymś spotkaniu poszliśmy wprawdzie do łóżka, ale nic z tego nie wyszło, byłam jak trup. Może tego kolejnego spotkania już nie chciał, było mu szkoda czasu, a podał inny pretekst? To też może być powodem mojej coraz większej alienacji.
Skracając, jestem naprawdę w ciemnej dupie. Chciałabym się pozbyć tego całego bagażu, tego ciężkiego wora z nałogami na plecach. Ale czy to sięmoże udać? Nie wiem. Ostatnio było mi tak strasznie źle, kiedy o tym wszystkim myślałam. O tym, że nie potrafię się otworzyć. Obskubałam znowu paznokcie do krwi. Kiedy sobie myślę o swoim życiu, o tym gdzie jestem, o tej pustce, w której jestem, czuję żal. Żal i wstyd. Wstyd, że jestem tak słaba. I żal, że wszystko przemija i nic się już nie da odkręcić. Mam już prawie 30 lat. Pewnie wiele osób ma takie myśli, ale ta świadomość nie sprawia, że jest lżej.
Zena
***
Kochana Zeno!
Zacznę od chemii, wybacz, bo to nie jest sprawa z kategorii pouczania czy doradzania. Marihuana i alkohol to poważne uzależnienia, mimo że na razie nie zakłócają Ci życia zawodowego i dają się ukryć przed rodziną (a propos – czy na pewno? Może bliscy wiedzą, domyślają się, lecz po prostu boją się zabrać głos, dopóki sobie radzisz i demonstrujesz samodzielność?).
Twoje weekendowe praktyki z kolei, ze względu na swoje zaawansowanie w czasie, mogą być objawem LUB przyczyną przewlekłej, nieleczonej depresji. Poważne schorzenia somatyczne z całą pewnością zakłócają Twoją chęć do życia, można jednak wyćwiczyć pewną rutynę i funkcjonować z Twoimi chorobami w miarę normalnie. Splot przyczynowo-skutkowy jest u Ciebie wyjątkowo zawiły, nie ukrywam. Jeszcze niedawno choroba wrzodowa na przykład była powszechnie interpretowana jako pochodna stresu, depresję natomiast zalecano bezwzględnie leczyć farmakologicznie. Dziś podkreśla się, że stres i pesymizm zaostrzają przebieg większości chorób, a przecież nie ma chemii obojętnej dla organizmu. Lekarstwa mogą podrażniać przewód pokarmowy, ale też tworzyć… kolejne uzależnienie lub (w myśl tego, jak się ostatnio krytykuje dostępność antydepresantów) pozorowany ład.
Dlatego w Twojej sytuacji ogromnie ważne jest, byś na każdym odcinku współpracowała z lekarzami i poddawała się wszelkiej możliwej terapii w odpowiednim porządku, z uwzględnieniem wszystkich czynników i problemów. Od tego, podkreślam: nie ma ucieczki.
Co do rzeczy równie ważnych, dla Ciebie zapewne ważniejszych. Mam pewien obraz. Spotkanie kogoś fajnego to zawsze jakieś światełko w tunelu, zwłaszcza gdy człowiek czuje się do niczego i jest cały na „nie”. A bliskość jednak się przytrafia, wbrew wszystkiemu. Ostrzegłaś chłopaka przed tym, co możliwe i niemożliwe. Chciałaś zniechęcić. Nie dać mu szansy poznać się samodzielnie, bez szokujących wskazówek. Jakbyś miała nadzieję, że nie dojdzie w ogóle do spotkania.
Teraz pomyśl: to jedyne od dawna wydarzenie w Twoim życiu, które zagłuszyło i wyparło potrzebę picia i palenia. Jakie wydarzenie? Ot, drobny przerywnik w samotności, którą nie tylko odczuwasz. Ona jest realnym, fizycznym faktem na co dzień, dbasz o to, by nic jej nie naruszyło, ponieważ wydaje Ci się, że jesteś odstręczająca dla innych, że nie masz nic do ofiarowania.
Jak sama się przekonałaś, drugiego człowieka nie tak łatwo zakasować swoimi „wyczynami”. Każdy ma swoje doświadczenia, obserwacje, przemyślenia. Nie skreślaj jeszcze tej znajomości, nie podejrzewaj uników.
Coś Ci powiem. Do mnie również ta denna, odrażająca wizja Ciebie nie trafia — w tym sensie, że wcale nie jestem przekonana, co to znaczy "normalne" życie, a wręcz zaprzeczam istnieniu czegoś takiego! No bo — co by to miało być w twojej konkretnej sytuacji? Mąż, dwoje dzieci, domek, biały płotek, kot i pies, samochód lub dwa, żadnych problemów, codziennie śniadanie do łóżka lub kwiaty na kolację, a w nocy rewelacyjny seks przez 50 lat wiernego związku? Żadnego zadawania sobie pytań o sens, chwil zwątpienia, konfliktów i konfrontacji? Jeśli o tym marzysz, do Twoich nałogów jestem zmuszona dorzucić chorobliwy idealizm i perfekcjonizm. Zanim sięgniesz dna, musisz jeszcze po drodze stanąć mocno na ziemi i spojrzeć na siebie realistycznie, nie tak bezwzględnie i wrogo.
Pamiętaj, każdy człowiek żyje, jak potrafi — i to jest ok. Cierpienie przychodzi w pakiecie. Masz psa, samochód, mieszkanie, pracę, kochającą rodzinę, talent twórczy i… sporo rozpaczy, którą próbujesz zagłuszyć. Nie wiadomo, skąd się wzięła, jak twierdzisz. Jak ja Cię widzę? Ciepła, życzliwa, odpowiedzialna, zdolna kochać i czynić dobro. To nie zawsze idzie w parze z inteligencją, u Ciebie jednak się udało… Czy to jest charakterystyka osoby przegranej? Złe, głupie, nienormalne życie? Nie sądzę. Jest lepsze i piękniejsze, i prawdziwsze na dobitkę, niż życie wielu ludzi – w rzeczywistości i w ich marzeniach.
Ale cóż… Nie mam monopolu na prawdę i nie będę Cię przekonywać. Jak napisałam, jesteś mądra i odpowiedzialna. Za siebie również.
Trzymam za Ciebie wszystkie palce.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze