Moje akcje spadają!
REDAKCJA • dawno temuOd 7 lat jesteśmy razem. Razem studiowaliśmy prawo, on skończył, ja nie. Robi karierę pod dyktando taty. Ja jestem już na trzecich studiach, nie wiem czy te skończę, nie mam rodzinnych nacisków, za to wolny wybór. Jestem niemile widziana, obca u niego w domu, czuję to. Nasze drogi się rozchodzą. Czy mamy poważny problem? Czy nie wchodzi już w grę, że się pobierzemy, jak jeszcze kilka lat temu planowaliśmy? Już nie umiemy szczerze ze sobą rozmawiać – to co będzie dalej?
Kochana Cegło!
Mojego chłopaka znam 7 lat. Razem studiowaliśmy prawo, on został i skończył, ja nie. Robi karierę pod dyktando i zgodnie z koneksjami taty – chociaż jest dostatecznie zdolny, by sam wybierać życie… Ja jestem już na trzecich studiach, nie wiem kiedy i czy akurat te skończę, nie mam rodzinnych tradycji czy nacisków, za to wolny wybór. Szukam siebie. Nie wolno? A jednak…
Pamiętam jakże szczęśliwe momenty z Markiem, z pozoru rodzinne. Spotkania, imprezy, pobyty w domku “przyszłych teściów” na Mazurach przy kominku. Towarzystwo szkolne i studenckie Marka, fantastyczną atmosferę luzu, roztaczaną również przez jego rodziców. Przed “kochaną młodzieżą” dom stał zawsze otworem, z full zaopatrzeniem… To wszystko niestety minęło, przynajmniej dla mnie. Może było tylko wybiórczo szczere. Przez ostatnie lata jestem niemile widziana, obca, czuję to. Wyobcowałam się, wynaturzyłam ich zdaniem. Jeżdżę po świecie, zbieram cudze i własne poglądy, filtruję je, wyrażam otwarcie. Marka rodzicom to się nie podoba, przywykli do innej wizji jego przyszłości i nie omieszkają mi tego okazać.
Kochamy się, tyle chyba wiem. Nie jeździmy już na ukochane Mazury, żeby być razem. Wsiadamy w samochód czy pociąg, sami lub ze znajomymi, ruszamy w Polskę, gdy tylko możemy urwać kilka dni. Ale czuję, że drogi jakby się rozchodzą, rzadziej nam już do siebie, trudniej ten czas wykroić… Jeszcze trudniej rozmawiać mi z Markiem wprost – czy mamy poważny problem? Czy nie wchodzi już w grę, że się pobierzemy, jak jeszcze kilka lat temu planowaliśmy? Sprawa się rozmywa, czuję to. Małżeństwo nigdy nie było moim życiowym celem, teraz zresztą coraz mniej… Może właśnie to drażni rodzinę Marka?
Nie jest dla mnie takie ważne, w jaki sposób i na jakich zasadach będziemy razem. Ważne jest, żeby nie być w konflikcie z jego rodziną, nie psuć mu czegoś niepotrzebnie. Ale Marek jest lakoniczny, moje wątpliwości bagatelizuje, a nie zauważa, że z roku na rok coraz mniej rzeczy robimy razem, z każdym miesiącem coraz mniej spędzamy ze sobą czasu. I coraz dalej nam do siebie, siłą rzeczy. Ale czasem, kiedy za bardzo może naciskam, Marek potrafi zapytać, czy mam kogoś innego i o co mi w ogóle chodzi… To frustrujące. Mamy pod trzydziestkę i już nie umiemy szczerze ze sobą rozmawiać – to co będzie dalej?
Mira
***
Kochana Mirko!
Trudno powiedzieć – zgadzam się z Tobą na sto procent, Wasz związek nie jest zdefiniowany, w zasadzie nigdy nie był, ale wydawało mi się, że Ty sama nie do końca tego potrzebowałaś… Chyba, że ostatnio coś się w tej kwestii zmieniło?
Jesteś czy nie jesteś w końcu tym wolnym duchem? Jak to z Tobą jest, szczerze? Pamiętaj, że każda z opcji ma własną, słoną cenę… Nie wszyscy chcą ją płacić – i nie wszyscy powinni. Może Marek oczekuje od Ciebie konsekwencji i jej nie znajduje? Nie musisz pragnąć ślubu ani oficjalnego wejścia do prawniczej rodziny. Nie oczekuj jednak, że Marek znajdzie złoty środek na wszystko, co Was dzieli: sprawi, że jego rodzice zakochają się w Tobie na nowo, odgadnie Twoje wizje przyszłości i za nimi ochoczo nadąży… Prawdopodobnie ma kilka własnych dylematów, o które przy okazji… warto go zapytać. Nie jest ważne, czy rozeszły się poglądy Twoje i jego… rodziców, na litość, tylko czy Wam jest nadal po drodze!
Dziwi mnie trochę, że szastając się po świecie i próbując rozmaitych rzeczy, nie dostrzegasz zasadniczej kwestii: jak to może wpływać na Twój związek z chłopakiem, który trasę, przynajmniej zawodową, wytyczył sobie dawno temu, prostą i konkretną. Być może za mało o tym rozmawialiście, gdzieś to wszystko umknęło. A przecież nie jest ważne, czyja opcja “wygra”, tylko czy możecie swoje opcje pogodzić. Może czas pomyśleć o własnej działce na Mazurach, zamiast liczyć na entuzjazm rodziców i pełną lodówkę? Nie jesteście już nastolatkami. Małżeństwem też nie. Dla kobiety wyzwolonej dąsy niedoszłych teściów nie powinny być chyba aż tak istotne, raczej znalezienie wspólnego mianownika z ukochanym?
Niepokoją mnie dwie rzeczy. Owszem, odbijanie piłeczki i sugerowanie “rywala” jest mocno nie fair. Może sygnalizować zniecierpliwienie lub coś więcej. Ale jeszcze gorszy jest tak naprawdę Twój od samego początku lekceważący stosunek do wyboru Marka! Do tego, że pozostał przy prawie, w Twoim odczuciu “brnie” w to z powodu tzw. perspektyw, a czy pomyślałaś, że to może nie tylko tradycja rodzinna, lecz autentyczne zamiłowanie, inklinacja, talent?
Jedną z pułapek buntowniczego, niezależnego myślenia bywa negowanie wszelkich wartości – zwłaszcza, gdy pojawiają się trudności z określeniem własnych… Zastanów się nad tym, zanim zaczniesz poważną dyskusję z facetem po prawie. Może Ci zabraknąć racjonalnych argumentów, a nie o to przecież idzie.
Skoro się kochacie – i oby tak zostało!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze