Zazdrość uzasadniona?
CEGŁA • dawno temuZgadałam się z kolegą, który mieszka w Hamburgu – zaproponował mieszkanie, jedzenie, zwiedzanie i byczenie się nad morzem, więc pojechałam na 2 tygodnie. Kolegę znam 8 lat, jeszcze ze studiów, i nigdy nie był nikim więcej, o czym najlepiej wie mój partner. Niestety, mój chłopak najpierw zgodził się, żebym pojechała, a po powrocie obraził na mnie. Nie rozumiem dlaczego?
Droga Cegło!
W szpitalu po drobnej operacji dostałam zapalenia płuc i z tygodnia pobytu zrobiło się półtora miesiąca. Byłam strasznie osłabiona, „wypluta”, szef w pracy wspaniałomyślnie posłał mnie na przymusowy urlop, żebym wróciła do siebie.
Jakoś przypadkiem zupełnie zgadałam się z kolegą, który mieszka w Hamburgu – zaproponował mieszkanie, jedzenie, zwiedzanie i byczenie się w ciekawym w końcu mieście, nad morzem, a ja pomyślałam – czemu nie? I pojechałam na 2 tygodnie. Kolegę znam 8 lat, jeszcze ze studiów, i nigdy nie był nikim więcej, o czym najlepiej wie mój partner.
Niestety, Paweł obraził się. Ale nie od razu! Najpierw popierał mój wyjazd, przytakiwał, że muszę odetchnąć, kupił mi nawet nowy szlafrok i dres na wyjazd. Obiecał pomalować kuchnię, wychodzić często z psem, w ogóle był bardzo entuzjastyczny. Thomasa zresztą – tego z Hamburga – zna osobiście, poznali się na sylwestra u nas kilka lat temu. Thomas jest z pochodzenia Nigeryjczykiem, kultywuje narodowy strój i obyczaje, jest w ogóle bardzo ciekawym i przesympatycznym człowiekiem. Ożenił się z Polką, wrócili do Nigerii, niestety, jej się tam bardzo nie podobało i musieli się rozstać – zachował częste kontakty z Polską i Polakami ze względu na dwoje dzieci, które tu mieszkają.
Tak czy inaczej, pojechałam, wypoczęłam, wróciłam jak nowo narodzona. Najadłam się rękami po afrykańskich knajpkach, wyspacerowałam, wyspałam. Było super. I tylko jeden problem – Paweł ze 2 razy może odpisał mi na maila, to wszystko, telefonów nie odbierał w ogóle, nie oddzwaniał, miał mnóstwo pracy.
Wracam – istny pomór! Paweł obrażony, milczący, wyszedł po mnie na lotnisko, ale nawet nie wrócił ze mną do domu, tylko wskoczył w taksówkę, że niby musi jeszcze coś załatwić. W mieszkaniu chlew (pies przeżył), brudna łazienka i kuchnia, pełna skrzynka na listy, ślady ostrego imprezowania – niewyrzucone puszki, butelki, pudła po pizzy. Załamka. Od razu cały odpoczynek ze mnie wyciekł i poczułam się jak stara sprzątaczka, która musi zakasać rękawy.
Paweł wrócił po 24.00 i walnął się spać, na 120 procent pił. Był to środek tygodnia, dlatego porozmawiać udało się dopiero następnego dnia wieczorem, ale nie dał mi ust otworzyć, tylko chlust! Kubeł zimnej wody. A że on też miał wakacje, skoro ja mogę pojechać sobie „do Murzyna”, to on może nie zmywać garów, a ciekawe, co ja bym powiedziała, gdyby to on chciał sobie wyjechać do „koleżanki” typu Halle Berry na 2 tygodnie, i dalej w tym kierunku. A w ogóle, to nie moja sprawa, kogo zapraszał do domu pod moją nieobecność, skoro czynsz płaci i rachunki też! I świetnie się urządziłam – jeden facet płaci mi za wakacje, drugi za codzienne życie, wygodna jestem… Tu już trochę się zapędził, bo za bilet zapłaciłam z własnych pieniędzy i gospodarstwo domowe prowadzimy wspólnie, w zasadzie po równo, bo i podobne mamy pensje.
Nadal chodzi obrażony (to już ponad tydzień od mojego powrotu), codziennie drwi: A fotek żadnych fajnych nie masz do pokazania? Bo na fejsie się nie produkowaliście. Ten styl, dłużej tego nie wytrzymam, chyba go palnę, może wtedy powie, o co mu chodzi? Chce się rozstać i szuka pretekstu? Chciałam napisać czy zadzwonić do Thomasa, poradzić się, w końcu doświadczony życiowo facet lepiej zna, rozumie reakcje drugiego faceta, ale się boję… Jeśli ten mój wariat sprawdzi mi komórkę czy pocztę, i wykroi jakieś nowe „zarzuty”, że w tajemnicy korespondujemy? Ostatnio coś złośliwie burknął, że chyba „zapomniałam” mu wspomnieć o rozwodzie, ale to przecież taki detal… To by znaczyło, że niby nie wiedział albo nie pamiętał, że Thomas jest teraz sam. Sama już nie wiem.
Elża
***
Droga Elżbieto!
Sprawa niezwykle tajemnicza przez większość listu — pod koniec staje się w miarę prosta, przynajmniej dla mnie. Mimo że nie wiem, jak długo jesteście z Pawłem parą, mało wiem o Nim, a najmniej o tym, jak wygląda Wasz związek – tylko tyle, że mieszkacie razem i sprawiedliwie dzielicie się kosztami.
Odwrócenie sytuacji, które w zdenerwowaniu zaproponował Ci zgryźliwie Paweł, mężczyzna, jak sądzę, tradycyjny i zaborczy w rozsądnych granicach polskiej normy:-), to wcale niegłupie ćwiczenie. Nie znam, powtarzam, Waszej wspólnej historii – mogę tylko gdybać: czy puściłabyś Go ochoczo i bez dąsów na odległą dwutygodniową wizytę u atrakcyjnej i życzliwej, wolnej koleżanki, nawet znając ją? (A może znajomość działa odwrotnie — jak przeszkoda?). Odpowiedź zależy od tego, czy ufacie sobie, czy kiedykolwiek mieliście z zaufaniem i wiernością problem – w obecnym i/lub poprzednich związkach, oraz od tego, gdzie leży Wasza osobista granica, Wasze wspólnie uzgodnione „wypada-nie wypada”.
Wygląda na to, że Paweł entuzjazmował się szczerze Twoją szansą na atrakcyjny i darmowy urlop, ale był święcie przekonany, że Thomas mieszka w Hamburgu z żoną i dziećmi. Bo po co właściwie miałby udawać, że nie wie o jego rozwodzie? Nic mi mądrego nie przychodzi do głowy, a Tobie? Jedziesz wracać do zdrowia w objęciach zaprzyjaźnionej rodziny, a do towarzystwa masz na dodatek koleżankę z Polski. Super pomysł!
Gdy dotarło do Pawła w jakiś sposób – np. podczas Twojej nieobecności – że jesteście tam sobie 1 na 1, Wasze pisane lub nie reguły wspólnej gry zostały w Jego odczuciu złamane, a nawet mógł poczuć się celowo wprowadzony w błąd, by nie torpedował wyjazdu, na który miałaś – i słusznie – ochotę.
Jesteś niewinna i pewna swoich uczuć, dlatego irytuje Cię „mściwe” zachowanie Pawła. Ja jednak rozumiem, czemu poczuł się… może nie oszukany, lecz dotknięty.
W takiej konfiguracji towarzyskiej, jak Wasza – niegdyś czworokąt czyli dwie pary, teraz trójkąt z samotnym, charyzmatycznym, jak piszesz, facetem – zaproszenie na wypoczynek do Hamburga powinno może odbyć się wg nieco innej procedury dyplomatycznej. Thomas mógł (pro forma przynajmniej i za Twoją radą) zaproponować przyjazd Wam obojgu – bo przecież skąd niby wiadomo, że Paweł nie mógłby w tym samym czasie wziąć urlopu?, za to bez obietnicy fundowania wszystkiego. Wówczas Paweł poczułby się jak równorzędny partner w grze, pod wieloma względami zresztą. W końcu zapalenie płuc nie wymaga rekonwalescencji z dala od ukochanego, prawda? Takie postawienie sprawy przez Thomasa świadczyłoby w oczach Pawła o otwartości, dobrych intencjach, i rodzi pozytywny odzew. I pod wpływem tego pozytywnego uczucia zapewne nie miałby nic przeciwko Twojej samotnej wycieczce. Myślę, że jest chłopakiem, który nie lubi pozostawać w cieniu, być pomijanym – co nie znaczy jeszcze, że jest zakompleksionym frustratem. Ot, poszło dosłownie o tę szczyptę savoir-vivre'u.
Natomiast niewybredne żarty na temat domniemanej zazdrości o „potencjał” Afrykańczyków od razu wyrzuć z pamięci i nie daj się wciągnąć w głupie docinki. Chcesz wiedzieć, o co naprawdę chodzi – zapytaj wprost, spokojnie, z niewinnym (ale nie wkurzającym! :-)) uśmiechem. Jestem prawie pewna, że o to, co mniej więcej napisałam. Paweł wywęszył jakiś nieistniejący spisek i z nudów zaczął go w samotności wyolbrzymiać.
Nie drąż też tematu balang, rozstań i brudnych naczyń. Przeciwnie – jeśli wyczujesz, że trop jest właściwy, przyznaj się do przeoczenia i przeproś, że nie eksponowałaś małżeńskich perypetii Thomasa, gdyż nie wydawało Ci się to w danym momencie istotne. Powinno wystarczyć.
I za to trzymam kciuki!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze