Nowy facet mamy
EDYTA LITWINIUK • dawno temuBartek, mój syn po prostu udawał, że go nie widzi – wspomina ze smutkiem Maria, a Anka, mama Kasi zaprzecza, że jej córka wręcz przeciwnie - od razu przykleiła się do Łukasza, jej partnera i bardzo się polubili. Julia przyznaje, że u niej dzieci zwyciężyły i dlatego zerwała z Jackiem. Czasem dzieci bardzo trudno przekonać do obcego faceta w domu.
Maria (40 lat) wspomina, że wcale nie tak łatwo przyszło jej samej przekonanie się do Roberta. Z poprzedniego związku wyszła psychicznie poobijana, bała się wpakować w kolejne bagno. Robert przekonywał ją do siebie przez rok. Walczył o nią uparcie i twardo stał na swoim. W końcu skapitulowała. Poszła na pierwszą, drugą, dziesiątą randkę i zanim się obejrzała, nadszedł czas, żeby przedstawić Roberta Bartkowi. Pamięta, że miała wiele obaw przed tym spotkaniem, dlatego postanowiła przygotować syna wcześniej. Uprzedzić, że w domu zacznie pojawiać się pewien pan. Że w życiu obojga z nich będzie ktoś trzeci. I nie będzie to ojciec Bartka. Liczyła, że 12-letni syn wykaże zrozumienie, iż ona również musi zacząć żyć od nowa.
W całej tej rozmowie najbardziej zaskoczyło ją to, że Bartek nie powiedział ani słowa. Wysłuchał tego, co ma do powiedzenia i po prostu wyszedł z pokoju. Sama nie wie, czego się spodziewała, ale ten brak jakiejkolwiek reakcji najbardziej ją zaskoczył. Po prostu cisza. Obserwowała syna przez cały dzień. Zachowywał się jak zwykle. Nie wrócił też do rozmowy. Kiedy ona sama próbowała mówić na ten temat, zbył ją krótkim: „Mama, jest OK”.
Prawdziwa próba sił nastąpiła, kiedy przyprowadziła Roberta po raz pierwszy. Chyba spodziewała się jakieś awantury. Bartek przyjął inny sposób: zignorował ich. O ile do niej odezwał się od czasu do czasu, to Roberta nie zauważał w ogóle. Nie odpowiadał na jego pytania, nie patrzył w jego stronę. Tak jakby go nie było. Pamięta, że zrobiło jej się przykro.
Kiedy Robert w końcu się pożegnał, poszła do pokoju Bartka. Nie bardzo chciał z nią rozmawiać. Udawał, że nie widzi problemu. W końcu powiedział jej, że nie zamierza zaakceptować Roberta, bo dla niego jedynym facetem, który się liczy w tym domu, jest jego ojciec. To, że przecież nie mieszka już z nimi, tylko ze swoją nową rodziną, do Bartka nie docierało.
Przez prawie rok nic się w tej sytuacji nie zmieniło. Jej syn milczał, kiedy przychodził Robert. Bartek wychodził z pokoju, totalnie się wyłączał. Dopiero kiedy jej były mąż z dumą oświadczył, iż zostanie ojcem, w Bartku coś pękło. Chyba zrozumiał, że nie może już opierać się na swoim ojcu. Może podświadomie liczył na to, że się znów zejdą? Nie wiedziała. Grunt, że powoli zaczął akceptować jej nowego mężczyznę. Widocznie na wszystko trzeba czasu.
Anka (34 lata) podkreśla, że z mężem rozeszła się bardzo wcześnie. Kasia nie miała nawet dwóch lat. Nie ułożyło się, i tyle. Nie zamierzali psuć sobie nawzajem życia. Rozwiedli się, póki jeszcze mogli na siebie patrzeć z odrobiną przyjaźni. Oczywiście, że nie było jej łatwo z małym dzieckiem, ale dużo pomogli rodzicie. Jakoś przetrwała pierwszy rok. A potem spotkała Łukasza i miała wrażenie, że los się do niej uśmiechnął.
Na pewno bała się, jak zareaguje Kasia. To normalne. Przecież była jeszcze mała. Trudno było jej przestawić się na mieszkanie bez ojca, a tu jeszcze zacznie pojawiać się przyjaciel mamy. Anka była bardzo ostrożna. Postanowiła przedstawić Łukasza córce dopiero wtedy, kiedy będzie całkowicie pewna, że to facet, który na dłużej zagości w jej życiu. Po pół roku spotkań była już pewna.
Bała się, kiedy Łukasz przyszedł pierwszy raz. Ale Kasia była zadowolona. Dostała ogromną lalkę i zaabsorbowana oddaliła się z nią do swego pokoju. Dopiero kiedy Łukasz wyszedł, zapytała: co to za pan. Uspokojona stwierdzeniem, że to nowy przyjaciel mamy, dalej zajęła się lalką.
Z czasem Łukasz zaglądał do nich coraz częściej. Kasia nie miała żadnych obiekcji. Zaczęła traktować go jako nowego członka rodziny. Kogoś na dokładkę, bo przecież jej tata też się w domu pojawiał. Anka wspomina, że nawet nie zauważyła, kiedy Kasia zaczęła lubić Łukasza. Na początku interesowały ją tylko prezenty, jakie jej przynosił. Z czasem zaczęła się do niego lepić. Właziła na kolana, prowadziła go do pokoju, żeby się z nią pobawił, wyciągała na spacery. Tłumaczyła sobie, że musiała go po prostu polubić, a może coraz bardziej brakowało jej ojca?
Anka tak naprawdę nie wie, co przekonało Kasię do Łukasza, ale cieszy się, że wszystko poszło tak gładko. Zwłaszcza że za kilka miesięcy ślub. I od tego czasu będą mieszkać razem. Kasia, zapytana przez nią, czy chciałaby, żeby wujek Łukasz zamieszkał z nimi, stwierdziła łaskawie, że pozwala. Byleby nie w jej pokoju, bo tam to już nie ma miejsca przez te wszystkie zabawki, które dostała od Łukasza.
Julia (38 lat) powtarza, że w jej sytuacji istotne było to, że ma dwoje dzieci. Dwójce jest trudniej zaakceptować nowego przyjaciela matki. Trudniej przekonać się do niego, a przede wszystkim do tego, że mama ma swoje życie.Julia powtarza, że nie spodziewała się reakcji swoich dzieci. Po rozwodzie zawsze miała w nich wsparcie. Marta z Jaśkiem pocieszali ją i tak naprawdę utwierdzali w przekonaniu, że warto dalej żyć. Dlatego kiedy zapoznała Marka, była pewna, że jej dzieci go zaakceptują. Był dla niej bardzo ważny, w pewnym sensie pomógł jej się wydostać z psychicznego dołka. Dzięki niemu odżyła. Dzieciaki powinny być mu za to wdzięczne. Okazało się jednak, że one same myślą inaczej.
Kiedy przyprowadziła Marka na uroczysty niedzielny obiad, od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Niby dzieciaki zachowywały się normalnie, były grzeczne, ale nie wyglądały na zachwycone tym, że ktoś jeszcze siedzi przy ich stole. Wytrwały do końca wizyty Marka. Dopiero kiedy wyszedł, rozpoczęła się tyrada: a że brzydki, że za stary, że nie potrafi zachować się przy stole, że wcale nie jest zabawny. Na wszystkie możliwe sposoby córka z synem próbowali obrzydzić jej nowego chłopaka, ale Julka puszczała to mimo uszu.
Trwało to jakiś rok. Po pewnym czasie dzieciaki przestały się krępować i dogryzały bezpośrednio Markowi. On zaciskał zęby i Julka coraz częściej miała wrażenie, że wizyty w jej domu to dla niego piekło. Zaczęła bać się, że go straci. Postanowiła porozmawiać z dzieciakami. Te w ogóle nie przejęły się jej prośbami. A Marta bezczelnie stwierdziła, że nie chce widzieć Marka w domu. Inaczej wyprowadzi się do ojca. Do tego ojca, którego jeszcze kilka miesięcy temu tak bardzo nienawidziła.
Julka wiedziała, że to emocjonalny szantaż, wszystko po to, by zerwała z Markiem. Postanowiła jednak, że się nie da. Przez kolejny miesiąc nic się nie zmieniało: Marek przychodził, dzieciaki mu dogryzały, a cała wizyta kończyła się kłótnią. Apogeum nastąpiło pewnego letniego dnia, kiedy Marta nie wróciła ze szkoły. Julka szukała jej do wieczora, obdzwoniła wszystkich. Kiedy już chciała iść na policję, w progu stanął jej eks z Martą. Powiedział, że przyszła do niego, że chce z nim mieszkać, bo źle się czuje w domu. Julka oniemiała. Nie mogła zrozumieć, jak jej dziecko może być tak okrutne. Jednocześnie czuła, że powoli traci Martę, a tego też nie chciała. Dlatego kiedy podczas poważnej rozmowy, którą odbyła tego samego wieczoru, Marta powiedziała, że albo ona albo Marek, nie wahała się. Pięć minut później telefonicznie zerwała z Markiem. Bolało strasznie, ale czego się nie robi dla swoich dzieci?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze