Facet nie śrubka
REDAKCJA • dawno temuZnam chłopaka, z którym mogłabym być. Robią mi się do niego maślane oczy. On twierdzi, że jest „traumatyczny”, nikomu nie przyniesie szczęścia, jest alkoholikiem. Rzucały go podobno wszystkie dziewczyny, w jakich się zakochiwał. Chciałabym go rozgryźć i rozruszać. A może to taki jego podryw na ofiarę losu i wrednych kobiet?
Droga Cegło!
Znam chłopaka, z którym mogłabym być. Robią mi się do niego maślane oczy, sama nie wiem dlaczego – pewnie to ta miłość.:-) Kiedyś przegięłam na imprezie i w tańcu próbowałam go pocałować, ale to wyglądało tak, jakbym go gwałciła… Odganiał się, przepraszał i mówił, że on nie umie się całować (ma 20 lat). Twierdzi też, że jest „traumatyczny”, nikomu nie przyniesie szczęścia, jest alkoholikiem, a wspólni znajomi w sumie też mi odradzają. Rzucały go podobno wszystkie dziewczyny, w jakich się zakochiwał.
Jest jeden wyjątek mi życzliwy. Chodzę na aerobik z jego siostrą, świetna panna i chyba mnie lubi, bo dużo mi o Leszku opowiedziała, widząc to moje rozmaślone spojrzenie. Leszek jest delikatny, kruchy… Wrażliwy i moim zdaniem bardzo przystojny, aczkolwiek nie umie tego eksponować, dosłownie przemyka się pod ścianami jak cień. Siostra twierdzi, że zakochiwał się raczej bez wzajemności, więc nie było żadnego rzucania, w ogóle nic nie było. Poza jednym razem, gdzie już faktycznie chodził z dziewczyną, a ona na imprezie na jego oczach przespała się z innym i on na to patrzył… Podobno zrobiła to specjalnie, żeby go zniechęcić, ale potem była i tak z tym kolesiem. Kiedy tamten ją rzucił, Leszek jeszcze próbował do niej wrócić, ale powiedziała, że nie szuka pocieszenia, i odwaliła go drugi raz.
Od wtedy Leszek dziewczyn unika i jest „dziki”. Może faktycznie trochę inny niż większość kolesiów, ale myślę, że parę rzeczy ściemnia, jak na przykład z tym alkoholizmem. Raz pogadaliśmy szczerze i tak niby mi się zwierzył, że w tygodniu musi chodzić do szkoły i do pracy, więc się trzyma, ale w weekendy to wali 8 browców w jeden wieczór i do tego pół litra, wszystko oczywiście do lustra, a w sobotę i niedzielę „umiera”.
No cóż, baby są podstępne, zaprosiłam kilku kolegów na piątek na odmalowanie pokoju i przywiezienie nowej wykładziny ze sklepu. Zrobiłam kolację i postawiłam piwko w rewanżu. Manewrowałam tak, żeby kolesiostwo po imprezie zmyło się do domu, a Leszek żeby został „pozmywać”.:-). Nie było problemu, bo nawet sam zaproponował. Miałam skitrane na dalszy ciąg 10 piw i wódkę, dochodziła jedenasta wieczór… W moim pokoju jest tylko materac, komp i wieża. Do północy zmęczyliśmy po jednym browarku. Cały czas gadaliśmy o muzyce, filmach, znajomych, nieznajomych. O jego sprawy nie pytałam. Nad ranem położyliśmy się na łyżeczki i zasnęliśmy, zero seksu.
W sobotę zjedliśmy razem śniadanko, kaca nie mieliśmy. Leszek został, jakoś tak nie było mu nigdzie pilno, a ja kipiałam w środku ze szczęścia jak głupia. Poszliśmy na spacer, do kina. Potem znów do mnie i znów gadanie po pachy i muza. Nawet raz nie odpaliliśmy internetu. Zamówiłam pizzę. Popiliśmy znów piwem, ale 6 puszek i wódka nadal zostały nietknięte. W pewnym momencie pomyślałam: szkoda, że Leszek nie ma melodii do picia, bo może coś bym z niego wyciągnęła, ale z drugiej strony – namawiać alkoholika i wykorzystywać sytuację to masakra.
Leszek został do niedzieli. Kiedy w końcu niestety wychodził, powiedział z uśmiechem – jakie to dziwne, nie być w weekend uwalonym… Źle ci? — spytałam. A on, że nie. Że było bardzo fajnie i wcale nie myślał o piciu, kiedy był ze mną. Dla mnie – jak ktoś jest nałogowcem, to musi się napić. Nie jestem ja znowu taką superlaską, żeby się upajać mną, zamiast wódką. Więc z tymi gawędami o sobie to chyba trochę się przechwalał, tylko po co. A może się nie znam.
Chciałabym go tylko rozgryźć i rozruszać, no wiesz. Marnuje się chłopak.:-) A może to taki jego podryw na ofiarę losu i wrednych kobiet?
Tuńka
***
Droga Tuniu!
Nie napisałaś, od jak dawna zastawiasz swe sidła i osaczasz ofiarę:-), powiem Ci jednak, że nie taka z niego znów ofiara… Pomalować potrafi, potańczyć też. Co do „bycia traumatycznym” – Tobie jest z nim dobrze, lubisz jego towarzystwo, a chyba masochistką nie jesteś. I udało się wam bezboleśnie przegadać dwa dni. Może jeszcze nie jest z nim tak źle – chociaż o udawanie ani kokietowanie jakoś go nie podejrzewam. Byłaby to straszliwie okrężna droga. A już podryw na alkoholika to wyjątkowo kiepski pomysł.
Z alkoholem może być zresztą tak, że Leszek faktycznie od czasu do czasu wypija trochę za dużo w samotności i umartwia się swoim głównym życiowym niepowodzeniem: brzydkim fiaskiem pierwszej miłości. W tym wieku takie rzeczy długo zachowują świeżość i bolesność. Trzeba to przeczekać, niestety – z drugiej strony, wartościowa znajomość – z Tobą - może gojenie przyspieszyć. I w umartwianiu tym Leszek bywa nieco patetyczny, tzn. wmawia sobie takie rzeczy, jak alkoholizm, gdyż czyni go to postacią tragiczną… Głównie w jego własnych oczach.
Najlepsze, co można w takich sytuacjach robić, to mu nie przytakiwać, ani go nie chwalić. Gdy psioczy na siebie – milczeniem zaznaczać, że ma się odmienne zdanie, tyle wystarczy, by zaczął główkować. I połączył to z faktem, że lubisz być blisko niego, bez względu na jego wisielcze nastroje.
Tobie również radziłabym zauważyć, że jesteś nieusatysfakcjonowana, a przecież… chłopak wcale Cię nie unika! Bywacie razem na imprezach, bawicie się, rozmawiacie, on reaguje na Twój apel o pomoc. To mi nie wygląda na brak zainteresowania. Raczej na brak cierpliwości — z Twojej strony.
Leszek jest na progu dojrzałości, pierwszy raz mocno podkopano jego idealizm. Mimo to zachował pewne cechy – nie wiem, wdzięk, romantyzm, nieśmiałość? – które Cię pociągają. Może więc lepiej nie drążyć głębiej i go tych uroków nie pozbawiać? Masz szansę przeżyć coś niezwykłego, z kimś, dla kogo będzie to może pierwsze pozytywne doznanie w dorosłym życiu. Pozwól, by to uczucie rozwijało się swobodnie i we własnym tempie, pielęgnuj je, a nie przytłaczaj.
Jestem pewna, że nie pożałujesz. Czy może być coś fajniejszego, niż facet w jakimś sensie niewinny, niezmanierowany, niezepsuty i zdolny do miłości? Z którym na dodatek można o wszystkim pogadać? Na Twoim miejscu porzuciłabym już etap indagowania osób postronnych na jego temat i skupiła się na tym, by zechciał otworzyć się przed Tobą. Po prostu, bądź przy nim, tak, żeby to widział i czuł. Ale niczego nie rozgryzaj ani nie rozkręcaj.:-)
Kciuki mocno trzymam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze