Próbować z roztrzaskanym rozbitkiem?
CEGŁA • dawno temuKoresponduję od pewnego czasu z chłopakiem. Mamy pracę i niewiele więcej, kochamy się w swoich psach, lubimy podobną muzykę, mamy artystyczne ciągoty - samotnicy, broń boże abstynenci, sceptycy. On zaproponował niedawno spotkanie. Zrobił to tak, jakby chciał mnie zobaczyć, a zarazem zniechęcić. Jestem nadal zainteresowana i zaintrygowana, ale trochę się przestraszyłam. Biję się z myślami – wskakiwać do tego pociągu czy nie?
Droga Cegło!
Koresponduję od pewnego czasu z chłopakiem. Napisałam: chłopak, bo to myślenie i widzenie świata i siebie, i innych, zgodne z moim wnętrzem, ale prawda jest taka, że on ma 37, a ja 40 lat:-).
Z naszych maili wyłoniły się w jakimś momencie takie życia, czy może życiorysy równoległe: samotnicy, broń boże abstynenci, sceptycy… Mamy pracę i niewiele więcej, kochamy się w swoich psach, lubimy podobną muzykę, mamy artystyczne ciągoty… Zauważyliśmy to z rozbawieniem i w rezultacie on zaproponował niedawno spotkanie – mieszkamy w różnych miastach, dość odległych. Zaprosił mnie do siebie, na razie na weekend. Jest to jednak zaproszenie bardzo asekuracyjne i zarazem ekshibicjonistyczne, jakby chciał mnie zobaczyć, a zarazem zniechęcić.
Nie wiem, czy to dobry pomysł jest. Zanim cokolwiek pomyślisz, przeczytaj moją autopromocję, która jest szczerą prawdą, od początku do końca. (…) Jestem alkoholikiem. Daję w banię w weekendy. W tygodniu nie piję, albo piję mało, bo pracuję. Praca chyba trzyma mnie jeszcze przy życiu i nie pozwala mi się stoczyć. Palę też gandzię i papierosy. Mam nadciśnienie i kłopoty z kręgosłupem. (…) Do seksu się nie nadaję od jakiegoś czasu. Jestem trochę fetyszystą, trochę masochistą, trochę ni tym, ni owym. (…) Jestem brzydki i gruby (spasłem się przez ostatnie trzy lata). Z nikim się nie spotykam i z nikim nie rozmawiałem poważnie od kilku lat. Nawet nie wiem, czy potrafię jeszcze rozmawiać. Często gęsto czuję się fatalnie i marzę tylko o tym, aby dzień się skończył. Lubię sobie pożartować, ale to chyba dlatego, aby odgonić rozpacz czającą się za węgłem. Nie kocham nikogo, oprócz rodziców i mojego psa. Uciekam od ludzi, pewnie dlatego, że się wstydzę i brzydzę samego siebie… (…) Nic nie ściemniam. Piszę jak jest. Aha. I nie lubię dzieci.
Zacytowałam obszernie, gdyż mam szereg wątpliwości. Szokiem zwłaszcza jest ten nagły "wyrzut" pesymizmu… Ten człowiek przysłał mi zdjęcia swojego domu, psa… Jest inteligentny, wrażliwy, pisze świetne teksty, fotografuje. Ma niezłą pracę. Po prostu żyje. Jednocześnie odsłania się tu nagle, pokazując mi, jak nisko się ceni i jak kompletnie nie jest wart uwagi, zachodu… Coś tu nie pasuje. Z drugiej strony, jest chyba za mądry na szczeniackie podpuszczanie i prowokowanie: jestem taki biedny, zaopiekuj się mną…
Dla mnie ten mail mimo wszystko brzmi szczerze aż do bólu. Niestety, trudnego do zniesienia. Sama co nieco przeszłam i nie wiem, czy udźwignę podwójną porcję traumy.
Jestem nadal zainteresowana i zaintrygowana, ale trochę się przestraszyłam. Zwłaszcza, że tak wiele nas łączy, ale na razie tylko on potrafił się do pewnych rzeczy przyznać.
Już trzeci dzień mu nie odpisuję, bo nie wiem, co. Za chwilę dojdzie do wniosku, że tchórzę lub spisałam go na straty. A ja się po prostu biję z myślami – wskakiwać do tego pociągu czy nie?
Kalitka
***
Droga Kalitko!
Otrzymałaś za mocną kawę na ławę i nie potrafisz jej duszkiem wypić, co mnie specjalnie nie dziwi. Nie martw się więc upływającym w ciszy czasem, bo pewna jestem, że inteligentny facet, pisząc coś takiego, daje Ci go trochę do namysłu.
Jeśli po dłuższej znajomości wirtualnej to on wystąpił z inicjatywą spotkania, to raczej nie po to, by zaraz potem spłoszyć Cię i wycofać się rakiem. Moim zdaniem w akcie desperackiego niezadowolenia ze swojego życia zastosował terapię szokową, bo chce się przekonać, na ile faktycznie jesteście do siebie podobni i moglibyście stać się sobie bliscy. Pośród tej "rozpaczliwej" treści wyczuwam nadzieję i ciekawość. Poza tym, dochodzi jeszcze kwestia nie najlepszego nastroju danego dnia…
Dojrzała, doświadczona osoba nie odrzuci takich deklaracji ze wstrętem, nie oburzy się intymnymi wyznaniami – prędzej zamyśli się nad tym, co doprowadziło korespondencyjnego przyjaciela do tak kiepskiej formy psychicznej. Kogoś takiego – mądrej, wyrozumiałej dla siebie i innych, bratniej duszy — Twój znajomy szuka i w tym sensie można to uznać za drobny test, ale nie upatruję w tym podstępu ani mazgajstwa. Sama wiesz dobrze, że wartościowych relacji z ludźmi nie buduje się na samozadowoleniu, autoreklamie i komplementach. Buduje się je na zaufaniu i prawdzie – nawet jeśli bywa trudna i niewygodna. Szczerość nie jest łatwa, ale na dłuższą metę i w sprawach najistotniejszych – popłaca.Nie obawiaj się dźwigania problemów za dwoje. Ludzie podobni lgną do siebie najczęściej po to, by nawzajem się wesprzeć. Rzadziej – by razem się dołować. Taką przynajmniej mają nadzieję. Według mnie powinnaś spróbować zaspokoić swoją ciekawość i przyjąć zaproszenie w maksymalnie naturalny sposób. Możesz zawsze rozluźnić atmosferę, odpisując podobnymi zdaniami, parafrazując jego zwierzenia, sygnalizując, że rozumiesz jego problemy i odczucia, bo niejednokrotnie miałaś podobne.
Niczym nie ryzykujesz. Jeśli samotność jest Twoją twierdzą, w każdej chwili możesz do niej wrócić i podnieść most. Pamiętaj tylko, że samotność jest też szalenie zdradliwą formą życia. Gdy trwa zbyt długo, zaczynamy wierzyć, że jesteśmy do niej stworzeni, że tak nas skonstruowała natura… Nie chcemy wyzbywać się swoich przyzwyczajeń i swojej subiektywnej wolności. Wierzymy, że ludzie są cudowni, tylko my ich odtrącamy, bo nie umiemy z nimi być… Intelektualnie do samotności można bardzo łatwo przywyknąć, uzasadnić ją sobie na wszelkie wygodne sposoby. Z czasem przeradza się w coś w rodzaju autyzmu i faktycznie trudno nam porozumieć się ze światem lub choćby dostrzec w tym sens.Wasz przykład pokazuje jednak dobitnie, że z reguły człowiek instynktownie wyciąga po omacku rękę i szuka drugiego, mimowolnie łaknie kontaktu, zbliżenia, jakiejkolwiek formy wspólnoty i współobcowania. Potrzaskani przez życie, już nie młodziutcy, nieufni i zakompleksieni, znaleźliście jednak sposób, by wymienić myśli i emocje – na razie na piśmie. Moim zdaniem warto wejść teraz poziom wyżej i sprawdzić, co tam jest. To tylko dwa spędzone razem dni, podczas których może wydarzyć się niewiele lub… wszystko.
Spróbuj! Nim pomysł utraci spontaniczność, a Wy zamknięcie się na powrót w swoich skorupach i utoniecie w przeświadczeniu o własnych niemożnościach… Aż do następnego szukania…
Trzymam kciuki za to spotkanie…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze