Zaliczona do „Polski C”
CEGŁA • dawno temuMoje marzenie to studiowanie w Warszawie psychologii zwierząt, konkretnie psów, i kontakt z nimi przez resztę życia, ponieważ ludzie są do kitu. Do tego ostatniego wniosku doszłam niedawno. Spotkał mnie cios w plecy od najbliższego człowieka, mojego Wojtka. Dogadywał, że ciągnie mnie do luster i marmurów (przesadza, uczelnia wcale taka nie jest) i do Polski A, a ja jestem z Polski C i zawsze będę tu tak traktowana ze swoim kefirem, bułką i jedną parą dżinsów… Nie wiem, co robić i czy poradzę sobie całkiem sama ze swoimi planami, bo rodzice i Wojtek się ode mnie odwrócili.
Droga Cegło!
Moje największe marzenie to studiowanie psychologii zwierząt, konkretnie psów, i kontakt z nimi przez resztę życia, ponieważ ludzie są do kitu. Do tego ostatniego wniosku doszłam niedawno – moje marzenie jest starsze.
Obecnie mam zwyczajnego, można powiedzieć, wiejskiego psa, kiedyś może chciałabym mieć psy, niekoniecznie rasowe, które jednak można przyuczać do pomagania ludziom, tak, tym beznadziejnym ludziom:). No, lepiej dzieciom, które jeszcze nie wiedzą, jakie mogą być w przyszłości beznadziejne, gdy dorosną…
Piszę to, ponieważ spotkał mnie cios w plecy od najbliższego człowieka, mojego Wojtana… Pojechaliśmy razem do Warszawy na dzień otwarty w szkole, gdzie chcę się uczyć. Jest bardzo droga, ale niewiele szkół ma takie wydziały, o jakim marzę. Jestem gotowa przeprowadzić się 300 km od rodziny, pracować ciężko. Wiem już, że rodzice finansowo mi nie pomogą, są przeciwni moim zamierzeniom. Psa przed wyjazdem kazali mi oddać lub zabrać ze sobą, opiekować się w każdym razie nie będą…
Nieważne, bo mnie najbardziej boli zachowanie Wojtka. Krzywił nos na mój wybór, uczelnię, na wszystko. W ogóle chyba niepotrzebnie prosiłam, żeby ze mną jechał. Dogadywał, że ciągnie mnie do luster i marmurów (przesadza, uczelnia wcale taka nie jest) i do Polski A, a ja jestem podobno z Polski C i zawsze będę tu tak traktowana ze swoim kefirem, bułką i jedną parą dżinsów… Nie wiem, co w niego wstąpiło, naprawdę, przepłakałam całą drogę powrotną. Nie zwracał na to uwagi, na koniec jeszcze mi oświadczył, że on postanowił studiować w Białymstoku i nigdzie się nie rusza ze mną na żadne podboje – tak to określił – mimo że nasze wcześniejsze ustalenia były całkiem inne…
Chodzę jak w koszmarze, mam straszny żal do Wojtana przede wszystkim, nie wiem, co robić i czy poradzę sobie całkiem sama ze swoimi planami, decyzjami. Wprawdzie jest kilku znajomych już zainstalowanych w Warszawie, którzy wprowadzają mnie w temat i bardzo namawiają, że jest o co zawalczyć, tylko że ciężko mieć cały świat przeciwko sobie…
Fajka
***
Droga Fajko!
Jako że dopadła Cię pierwsza fala cynizmu (co mnie w sumie nie dziwi po tym, co przeczytałam), ja również pozwolę sobie na szczyptę tegoż. Otóż, przestań myśleć, że cały Twój świat to Wojtek, rodzice i okolice Białegostoku. Twoi najbliżsi niestety zaświadczyli swoją postawą dobitnie, że tak nie jest.
I nie martw się. To nie jest konflikt na śmierć i życie, ani ostateczne pożegnanie. To po prostu czas wielkiej próby, sprawdzian, który wszyscy mogą zaliczyć, jeśli zechcą się kiedyś postarać. Jeśli nie – mówi się trudno i… idzie się swoją drogą. Bardzo Cię do tego namawiam. To jedyny sposób udowodnienia sobie i innym, że wiesz, czego chcesz, i domagasz się, jeśli nie akceptacji, to przynajmniej szacunku.
Twoja miłość do zwierząt i konsekwentnie związane z tym plany zawodowe są piękne, wartościowe, godne pochwały i podziwu. Nietuzinkowe na dodatek w dzisiejszych czasach, kiedy największym pracodawcą i łowcą talentów są banki. Uporem i konsekwencją osiągniesz wszystko. Może nawet rodzicom będzie kiedyś trochę wstyd przyznać, jak bardzo są z Ciebie dumni…
Ale domyślam się, że najbardziej cierpisz z powodu zachowania chłopaka. I tu muszę Cię z lekka „dobić”: nie odbieram Ci fajnych wspomnień, nie chcę kwestionować tego, co w nim pozytywne, przecież z jakiegoś powodu tworzyliście parę. Na dzień dzisiejszy jednak to chyba nie jest partner dla Ciebie. Szydzenie, podważanie Twoich wyborów, samowolna zmiana wspólnych ustaleń – toż to żenada, wybacz! Wojtek nie ma oczywiście obowiązku podzielać Twoich zamiłowań czy ciągot, jest osobnym człowiekiem z własną osobowością, podobnie jak Ty. Tylko że na podstawie Twojej relacji nie dostrzegam w nim potencjału. Nie wspiera Cię, nie akceptuje, nie szuka kompromisu. Ma w sobie za to sporo pogardy, nawet nienawiści. A może jest rozżalony na siebie i cały świat z powodu tego, że masz większe niż on ambicje, predyspozycje, odwagę? Trudno, sam musi sobie z tym poradzić. Niech rzeczywiście zostanie w Białymstoku i przemyśli parę rzeczy – w Waszym wieku czas jeszcze nie zając…
Nie ukrywam, czeka Cię trudna przeprawa związana z wyjazdem na studia. I na tych trudnościach się teraz skoncentruj. Przede wszystkim, kiepska sprawa z tym psem – nie wiem, jak w akademikach, tani pokój ze zgodą właściciela na zwierzę da się znaleźć. Pytanie tylko, czy ucząc się i studiując, możesz zapewnić psu w Warszawie opiekę, towarzystwo i regularne spacery. Czuję jednak, że dasz radę. Spróbuj za wszelką cenę go nie oddawać. Przy Twoim podejściu do sprawy to będzie za Tobą „chodziło” do końca życia. A może rodzice w ostatniej chwili się zreflektują? Różnie to bywa w świecie rodzinnych emocji.
Druga rzecz: dobry plan. Znalezienie z wyprzedzeniem pracy i lokum, zminimalizowanie szarpaniny, która staje się udziałem mnóstwa młodych ludzi, konfrontujących marzenia z twardą rzeczywistością. Płatne studia w Warszawie bez dofinansowania od rodziców to nie przelewki. Nie funduj sobie zbędnej frustracji, spisz wszystko na kartce. Może trzeba ostro popracować przez rok-dwa, a dopiero potem dołączyć do tego studia? Jeśli naprawdę czegoś pragniesz, cel nie zniknie Ci z pola widzenia, nie bój się tego. I uwierz, że taka osoba jak Ty wszędzie znajdzie spolegliwych przyjaciół, bez względu na to, czy będzie się żywiła kefirem czy krewetkami…
Z całej siły trzymam za Ciebie kciuki!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze