Normlana w glanach
CEGŁA • dawno temuSprawiam wrażenie bardziej wyluzowanej, niż jestem w rzeczywistości. Ludzie oceniają mnie po punkowych włosach, katanie, butach glanach, przekłutym nosie i tatuażach. Jestem "normalną" dziewczyną i mam "normalne" potrzeby – lubię być szanowana, lubię czystość i porządek w mieszkaniu, lubię czytać i fotografować przyrodę. Inni widzą mnie inaczej. Określa mnie bardziej kolczyk w nosie, a nie to, co mam w mózgu. Czy powinnam zmienić styl?
Kochana Cegło!
Mój problem: sprawiam wrażenie bardziej wyluzowanej, niż jestem w rzeczywistości. Ludzie oceniają mnie po punkowych włosach, katanie, butach glanach, przekłutym nosie, mam też kilka eleganckich dziarek… Nie narzekam, jestem akceptowana, a w węższym gronie — lubiana, nie tylko za to (mam wielką nadzieję!), że można u mnie na imprezce spalić skręta.
Wszystko jednak ma swoje granice. Jestem "normalną" dziewczyną z niezłego w sumie domu i mam "normalne" potrzeby – lubię być szanowana, lubię, co niektórych strasznie dziwi, czystość i porządek w mieszkaniu… Nie toleruję na przykład braku kultury, podkręcania muzy i darcia pyska po 22.00 — na złość sąsiadom.
Zauważyłam jednak ostatnio z większą jaskrawością, że moja chata (taki jakby aneks dobudowany do domku rodziców, z własnym wyjściem na kawałek ogródka) zaczęła być używana przez znajomych jak nieomalże jakaś melina czy mendownia, kiedy nie mają gdzie ani za co się zabawić, bo ich rodzice w mieszkaniach w blokach na żadne wygłupy przecież nie pozwolą… Wchodzi się do mnie czasem i w nocy, puka w okno jak do stodoły, towarzystwo już podcięte zjeżdża się bez pytania czy choćby esemesa z flaszkami, wysyłają mnie do lodówki po żarcie, świnią na podłodze. Moi rodzice często wyjeżdżają, zresztą śpią daleko od mojej "kryjówki", właściwie nigdy nie było draki na tym tle. To mnie samą zachowanie znajomych coraz bardziej denerwuje.
Po imprezie nikt nie pomyśli, żeby zostać, pomóc posprzątać… To dla nich po prostu super meta, z dala od ich starych… Może gdybym miała chłopaka, który by mnie rozumiał, stał za mną, razem potrafilibyśmy zrobić z tym porządek. Sama krępuję się wypraszać własnych gości, strzelać jakieś fochy. Nie chcę z drugiej strony wyjść na samoluba czy zadzierać nosa, że mieszkam "w willi", a żałuję znajomym chaty, żeby się rodzinne kryształy nie potłukły. To nie tak.
Po prostu, ja już chyba wyrastam z picia i jarania, nie rajcuje mnie taka wolność, a inni widzą mnie inaczej i pewnie myślą, że im większa zadyma, tym większa radocha dla mnie. Niestety, tak nie jest – mam dość spokojne usposobienie, lubię np. czytać czy fotografować przyrodę. Gdy jednak raz przypięto mi łatkę szalonej punkówy, trudno się od niej uwolnić, nawet myślę czasami, że i z tego samego powodu nie mam chłopaka, może wszyscy myślą, że gdzieś tam mam swoje "getto odmieńców", gdzie zadaję się z podobnymi do mnie, a zwykły śmiertelnik nie ma co do mnie startować…
Może wypisuję smutne głupoty, ale tak jakoś, zaczęłam sobie podliczać pewne fakty i stwierdziłam, że określa mnie dla innych bardziej kolczyk w nosie, a nie to, co mam w mózgu – nikt tam nie zagląda, chyba żebym zmieniła styl…
Budka
***
Kochana Budko!
Problemy Twoje mogły wziąć się stąd, że swojego stylu ubierania się, czy szerzej: wyglądu nie wybrałaś z pobudek ideowych, a raczej, dajmy na to, estetycznych. W uproszczeniu – powierzchownych, co nie oznacza, że jest w tym coś złego.
Punkowy sztafaż jest niezwykle atrakcyjny wizualnie, a przy tym nietuzinkowy, drapieżny, prowokacyjny. No i tu mamy źródło całego zamieszania, utarło się bowiem sądzić, że nie oddzielamy człowieka od jego stroju, zwłaszcza tak wyrazistego – przeciwnie, zakładamy, że tym strojem on chce nam coś o sobie powiedzieć, może nawet zamanifestować to całemu światu. A styl punk to wyjątkowa manifestacja, ba, rewolucja! Ty natomiast twierdzisz, że jesteś spokojną dziewczyną: dobrze i tradycyjnie wychowaną, nielubiącą hałasu i alkoholu, zakochaną w naturze… Niezłego ćwieka zabijasz zarówno dalszym znajomym, jak i obcym! Niestety, w takim wypadku łatwo o nieporozumienie: punk to protest, walka, anarchia, a czarne glany wysyłają zgoła inny sygnał otoczeniu, niż białe koronki, chyba się zgodzisz?
Dziwi mnie tylko jedna rzecz. Nie to, że przy swoim usposobieniu wybrałaś akurat taki "kod ubraniowy", ale to, że ludzie nawiedzający Twoje sanktuarium i wprowadzający doń niechciany chaos tak słabo Cię znają… Może mimo wszystko za bardzo się przed światem maskujesz, może się w tym przebraniu chowasz, a może… podświadomie próbujesz jednak dodać sobie siły i odwagi?
Zastanów się, Budko, nad swoim miejscem w grupie rówieśniczej (domyślam się – szkolnej lub wczesnostudenckiej). Jesteś sobą? Może jednak kogoś grasz, niekoniecznie z premedytacją i wyrachowaniem? Oczekujesz czegoś od ludzi – akceptacji, zaciekawienia, fascynacji – a boisz się, że w "zwykłym" stroju nie wydasz się dość wyjątkowa? Może to po prostu Twój sposób na zwrócenie na siebie uwagi, zdobycie paczki przyjaciół… którzy, niestety, potem denerwują Cię swoim zachowaniem, bo sądzą, że przy Tobie tak właśnie mogą i powinni się zachowywać. Jesteś dla nich symbolem wyzwolenia i… dozwolenia. Wszystkiego. I mamy ciąg niedomówień oraz nieporozumień.
Dobrze zrobiłaby Ci krótka przerwa w burzliwym życiu towarzyskim (ogłoś na czas jakiś szlaban na balangi pod byle pretekstem) i pomyślenie o sobie – tej najgłębszej, najprawdziwszej. Tęsknisz za miłością, lubisz zwierzęta, ciszę, spokój. Może jesteś troszkę spięta, nieśmiała, niepewna siebie. Dopóki nie przeszkadza Ci to żyć, dodaje jedynie uroku. I wcale nie jest powiedziane, że taka dziewczyna jak Ty nie ma prawa lubić tatuaży i skórzanych kurtek. Ważne tylko, żebyś Ty czuła się spójna wewnętrznie i prezentowała tę spójność na zewnątrz. Wówczas inni także zrozumieją, że Twój strój to jedno, a marzenia i upodobania mogą sobie być trochę z innej bajki i należy to uszanować. Niczego nie udawaj. Pomiędzy pozwalaniem ludziom na wszystko w imię dobrej (ich) zabawy, a wypraszaniem ich z domu czy besztaniem jest jeszcze ogromne niezagospodarowane pole do popisu. Drobnymi kroczkami musisz odsłonić prawdziwą siebie, by Twoi znajomi wiedzieli, co właściwie mają respektować.
I nie oczekuj księcia, który stanie za Tobą murem i obwieści światu, jaka jesteś naprawdę. Świat musi się tego dowiedzieć osobiście od Ciebie. A Twój przyszły chłopak przede wszystkim:-)
Trzymam kciuki i ślę wiosenne fluidy!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze