Ona ma więcej kasy!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuCzasem jest tak, że boimy się rzeczy, które są dla nas dobre. Sytuacja, kiedy kobieta w związku zarabia lepiej, powinna budzić radość obustronną, choćby ze względu na tę prostą prawdę, że gdy kasy jest więcej, to i żyje się lepiej. Tymczasem mężczyźni zwykli reagować histerycznie. Sensowny facet powinien zakasać rękawy i czynem przebić partnerkę w tym wielkim starciu na przelewy.
Czasem jest tak, że boimy się rzeczy, które są dla nas dobre.
Boimy się wyłącznie dobrego. Wizyta u dentysty skłania niejednego, łącznie z niżej podpisanym, do rozpaczliwych prób ucieczkowych, a przecież dzięki bolesnemu borowaniu odzyskamy zdrowie, być może urodę także. Lęk przed śmiercią również, na zdrowy rozum, jest bezsensowny: obawiamy się przecież chwili, w której ostatecznie i nieodwołalnie przestaniemy cierpieć. Drżymy przed lotem samolotem, choć przecież wybieramy się na miłe sercu wakacje. I tak dalej, i tak dalej.
Sytuacja, kiedy kobieta w związku zarabia lepiej, powinna budzić radość obustronną, choćby ze względu na tę prostą prawdę, że gdy kasy jest więcej, to i żyje się lepiej. Wypada też cieszyć się z powodzenia bliskich i szkoda tylko, że ten rodzaj szczęścia występuje równie rzadko, co piorun kulisty lub cielę o dwóch głowach. Tymczasem mężczyźni zwykli reagować histerycznie, rwać moher z gabloty i zwieszać nos na kwintę, tak nisko, że idąc rano po bułki, zostawiają rowek na trawniku. Od tych trosk siwieją im skronie, kurczą się członki, miękną bicepsy, a jądra chowają się do brzucha. Zupełnie tego nie rozumiem, choć sam łapię się na podobnych zachowaniach. Pocieszam się, że w moim przypadku sprawa rysuje się pozapłciowo. Kierując się pychą i umiłowaniem życia, chciałbym zwyczajnie zarabiać więcej niż wszyscy ludzie na całym świecie.
Zazdrość o zarobki ma szczególny charakter, gdyż nie może zostać wyrażona wprost. Kto o zdrowych zmysłach powie: kochanie, chciałbym, żebyś zarabiała mniej? Mężczyzna wprawia się więc w sztuce kombinowania, a gdyby energię poświęconą na knucie skierował ku czemuś innemu, na przykład wziął się za układanie kamieni — jednego na drugi, nasz świat wypełniłyby piramidy wyrastające ponad Tatry. Metody są różne, zależne od charakteru i możliwości generowanych przez konkretną sytuację.
Bardzo często podwyżka u partnerki zbiega się z nagłym wybuchem rodzinności u faceta. Chłop, który wcześniej zajmował się głównie przeskakiwaniem z kanału na kanał lub od knajpy do knajpy, gwałtownie zaczyna tęsknić do dzieci, jakby przedłużenie gatunku ludzkiego w całości spoczęło na jego wątłych barkach. Jak dusza mszy, jak kojot strusia pędziwiatra, tak on pragnie jedynie rozwrzeszczanej gromadki brzdąców, rozumiejąc słusznie, że w rejonach piątego porodu skutecznie kończą się perspektywy zawodowego awansu. Taki mężczyzna, nawrócony na rodzinność, zaklina się niczym szpieg przed plutonem egzekucyjnym, że o wszystko zadba, a jeśli będzie trzeba, to potnie szalik ukochanego klubu z przeznaczeniem na pieluchy. Gdzie tam! W zamian weźmie na raz wszystkie etaty wywieszone w pośredniaku, będzie tyrał do upadłego i popędzi przysłowiową kozę do Pacanowa za równie przysłowiową piątkę, tylko po to, by włożyć koronę żywiciela rodziny, podczas gdy menedżer półrocza nie ma siły nawet na laktację.
Drugi sposób opiera się na trosce. Zarabianie pieniędzy, co straszliwie smutne, łączy się z wysiłkiem, przy czym istnieje dziwna zależność pomiędzy intensywnością pracy a wysokością comiesięcznego przelewu. Facet zaczyna rozpływać się nad ustawioną partnerką, rozpacza, gdy ta musi zostać w robocie choć czterdzieści minut dłużej, wylewa krokodyle łzy nad jej oczętami podkrążonymi z niewyspania i wprawia się w pożyteczności. Tu mieszkanie posprząta, tam herbatkę doniesie, a wszelkie te działania nieodmiennie prowadzą do kluczowego pytania: czy musisz tak tyrać skarbie? Może poradzimy sobie mając trochę mniej pieniędzy? I tak dalej. Nikt pracować nie lubi i kobieta jeszcze gotowa jest uwierzyć w te oczywiste androny, zmieni robotę na lżejszą, gorzej płatną, zaś faceta własny tryumf tak przygniecie do fotela, że nie pozwoli się poderwać przez najbliższą pięciolatkę.
Dość przerażającym wariantem jest wieczne przepraszanie. Tu, niestety, wina leży po stronie kobiet. Zdarza się i tak, że osoba rzutka w pracy okazuje się ciapą w czterech ścianach domostwa. Taka poczciwa dziewczyna niejasno rozumie złość mężczyzny zarabiającego gorzej, postanawia więc – o nieszczęsna! – jakoś mu tę przykrą sytuację osłodzić. Wydaje krocie na różnorakie prezenty, dba, aby samiec nie nudził się ani przez chwilę, zmienia się w demona seksu, nawet gdy miesiączka odbiera jej wszystkie zmysły, słowem, prócz etatu pracownika, nakłada sobie na barki drugi: zawodowej zabawiaczki. Gdy jeszcze dodamy dzieci, wyjdzie, że etaty są nawet trzy. Prędko pojawi się rysa, coś zostanie zaniedbane i chłop, pozbawiony odpowiedniej liczby głasków, zacznie wyć, że nikt go już nie kocha.
Dzieje się to wszystko nie z zamysłu, ale w drodze procesów nieuświadomionych. Nie zawsze tak być musi.
Powołam tutaj przykład najszlachetniejszy z możliwych, czyli samego siebie. Nieodmiennie pragnąłem, żeby moja kobieta zarabiała więcej ode mnie, najlepiej kilkukrotnie: niech płyną na jej konto miliony funciaków, pozwólmy rosnąć domom złotym, niech niesie się zapach luksusowych perfum. Przecież, na upartego i mi coś skapnie z tych dóbr rozmaitych. Jako człowiek wykonujący zawód wolny, czyli niepewny, będąc kruchą istotką trwającą w złowrogim świecie opóźniających się przelewów, zwracam się chętnie ku dobrze zarabiającym, wcale nie dlatego, żeby ciągnąć kasę, która mi się nie należy. Zwyczajnie zasypiam spokojniej mając świadomość, że jeśli – żeby nie szukać daleko – Kafeteria wreszcie mnie przepędzi, słusznie uznając mnie za durnia tułającego się po granicach polszczyzny, to przynajmniej nikt, nie licząc syna, nie wyczekuje moich pieniędzy.
Na koniec warto wymienić funkcje motywacyjne. Dobrze zarabiająca kobieta jest w stanie przemienić trutnia w pszczółkę tryskającą miodem. Prawdą jest, że dysproporcja w dochodach na niekorzyść mężczyzny jest dla tego ostatniego nie do zniesienia. Nic z tym nie zdołamy zrobić. Ale sensowny facet powinien zakasać rękawy i czynem przebić partnerkę w tym wielkim starciu na przelewy.
Byłaby to jedna z nielicznych wojen, którą wygrywają wszyscy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze