Za granicą diabeł siedzi
URSZULA • dawno temuZe zdziwieniem obserwuję, że wielu nawet całkiem wykształconych Polaków uważa, że za granicą znajduje się wszystko, co najgorsze na tym świecie. A wycieczka poza Europę i USA, oczywiście jeżeli nie jest to przebywanie na zamkniętej plaży drogiego hotelu na Teneryfie, grozi nadzianiem nas bezbronnych turystów na pal lub też pożarciem podczas rytualnego tańca wokół ogniska przez krwiożerczych tubylców.
Mam taki swój absolutnie ulubiony filmik na youtube, który jest zapisem rozmowy telefonicznej pana, który usiłuje sprzedać jakąś usługę telekomunikacyjną, z drugim panem, który wcale nie chce jej kupić. Na każde pytanie sprzedającego ma zupełnie absurdalną odpowiedź — że rozmawiają nie przez telefon, tylko za pomocą tajemniczego przekazu myśli (Pan sobie myśli, że dzwoni, a ja myślę, że odbieram) i że Internet w obrębie przekazu myśli lepiej działa w nocy (Po wtedy ludzie śpią i mniej ludzi myśli). W pewnym momencie następuje pytanie o telefony zagraniczne. I wtedy pada moja ulubiona odpowiedź: Za granicę nie dzwonię, bo za granicą jest diabeł. I ta odpowiedź moim zdaniem trafia w sedno polskiej mentalności.
Ze zdziwieniem obserwuję, że wielu nawet całkiem wykształconych Polaków uważa, że za granicą znajduje się wszystko, co najgorsze na tym świecie. Nie mówię o europejskiej ani rosyjskiej zagranicy, bo ze względu na wieloletnie mniej lub bardziej rozbudowane stosunki z owymi krajami jakoś tam przyzwyczailiśmy się do faktu, że obszary te zamieszkują ludzie w miarę do nas podobni i udanie się tam na wakacje nie grozi śmiercią z głodu ani napadem z karabinem maszynowym w ręku w biały dzień. Zawsze ktoś zna kogoś, czyjś daleki kuzyn chociaż raz przejeżdżał przez Belgię czy Słowenię. USA też wydaje się w miarę znajome, ponieważ w telewizji można obejrzeć tyle programów przedstawiających w najdrobniejszych szczegółach życie tego kraju, że czujemy się, jakbyśmy codziennie jedli śniadanie z Dr. Housem i grali w kręgle z Hannah Montaną.
Natomiast wycieczka poza Europę i USA, oczywiście jeżeli nie jest to przebywanie na zamkniętej plaży drogiego hotelu na Teneryfie, grozi nadzianiem nas bezbronnych turystów na pal lub też pożarciem podczas rytualnego tańca wokół ogniska przez krwiożerczych tubylców. Na takie wybryki jak podróż do Afryki czy Azji odważają się wyłącznie szaleni podróżnicy, którzy nagrywają na tych kontynentach dla telewizji programy, w których półnadzy ciemnoskórzy mieszkańcy dzikich lądów zjadają na podwieczorek mrówki albo smarują sobie włosy błotem. Wyraźnie więc widać, jakie się okropne rzeczy dzieją w tych dzikich krajach, zupełnie niecywilizowanych. Włos się na głowie jeży!
Sama ze zdziwieniem dowiedziałam się o tych wszystkich okropnościach od moich bliższych i dalszych ziomków w zeszłym roku, kiedy to wpadłam na jeden z lepszych pomysłów w moim życiu — wakacji w zimie. Latem nawet w Polsce jest ładnie i miło, odpoczynek można ogarnąć wyjeżdżając na Mazury czy w góry na kilka przedłużonych weekendów. Dwa tygodnie w tropikach latem można sobie spokojnie odpuścić. Natomiast zimą naprawdę trudno jest wytrzymać wieczny zdawałoby się brak słońca i brodzenie w śnieżnej brei, więc miesiąc w miłym, tropikalnym kraju z pewnością pozwoli uniknąć poważnej zimowej depresji. Niesiona radością z tego genialnego pomysłu, zakupiłam bilet lotniczy do Tajlandii.
— Ależ tam jest przecież wojna! — wykrzyknęła z emfazą mama, kiedy tylko wtajemniczyłam ją w szczegóły mojego planu. Usiłowałam ją uspokoić, że owszem, były tam kiedyś jakieś zamieszki, ale już jest spokojnie, a poza tym kraj, który zarabia gigantyczne sumy na setkach tysięcy turystów, nie zatrzyma tej wielkiej machiny ze względu na to, że gdzieś tam się trochę postrzelali. Tata zignorował wojnę i przeszedł do kolejnego argumentu.
— A ataki terrorystyczne na turystów? - wykrzyknął. — Tyle się teraz o tym słyszy! Porywają nawet dla głupich kilku groszy!
Wyjaśniłam spokojnie, że faktycznie turyści czasem są porywani czy to ze względów finansowych czy generalnego braku sympatii i dzieją im się niemiłe rzeczy, ale takie przypadki zdarzają się także w Polsce, a nawet nie wiem, czy nie częściej, jeżeli się bliżej przyjrzeć całej sprawie. Mama wytoczyła jeszcze powszechnie znany i lubiany argument zatruć pokarmowych. Znajomi poszli o krok dalej i postawili na szczegóły:
— Tajlandia? No tak. Znajomy mojego brata był w Tajlandii. I po tym jak wrócił, okazało się, że zapadł na jakąś dziwną chorobę. Zaczął strasznie chudnąć i żaden lekarz nie wiedział, co mu jest. Kiedy już nie wstawał z łóżka, rodzice zawieźli go do jakiegoś szamana chińskiego i dopiero on go z tej choroby wyprowadził. W Tajlandii nie wolno pić wody, a nawet myć zębów w innej wodzie, niż ta z butelki. I lepiej nic nie jeść na miejscu. Tylko w drogich restauracjach albo zachodnich sieciówkach!
Mój chłopak poruszył kwestię obyczajów:
— Nie możesz się tam rozbierać! Oni mają świra na punkcie kobiet! Nawet na plaży musisz mieć zasłonięte ramiona i kolana, a w kostiumie kąpielowym możesz się pokazywać tylko na hotelowym basenie! Inaczej nie będziesz bezpieczna.
Nie chciało mi się już tłumaczyć, że Tajlandia to nie jest kraj arabski i nie trzeba tam wychodzić na ulicę zakutanym od stóp do głów w prześcieradło, a wręcz przeciwnie – wielu mężczyzn udaje się tam właśnie ze względu na pewnego rodzaju swobodę obyczajów.
Mimo wszystko pojechałam na miesiąc w to gniazdo terroru, brudu i ludzi o złych zamiarach i na przekór wszystkim i wszystkiemu ośmieliłam się bawić świetnie, nie zostając zamordowana w wyjątkowo brutalny sposób ani okradziona i porzucona na poboczu drogi. Wręcz przeciwnie – poznałam wielu miłych i pomocnych ludzi z całego świata, jadłam pyszne, świeże owoce wprost ze straganów na ulicy, biegałam po plażach w samym bikini i ani razu nawet nie usłyszałam o terrorystach i mordercach turystów. Obdarowałam całą rodzinę fantastycznymi, egzotycznymi prezentami, pokazałam im setki zdjęć, z których ewidentnie wynikało, że Tajlandia to kraj piękny, kolorowy i cywilizowany.
Nie pomogło. Kiedy w tym roku zawiadomiłam moją rodzinę, że wyjeżdżam w zimę na miesiąc do Maroka, mama natychmiast wykrzyknęła:
— Ależ tam jest przecież wojna!
Tak. I z pewnością siedzi tam diabeł.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze