Miłość czy obłęd?
CEGŁA • dawno temuMam-miałam-mam w życiu tylko Jedną Miłość. Miłość trwa, nawet jeśli z zewnątrz wydaje się skończona. Ja to po prostu wiem. Moja Miłość wyjechała do Pułtuska śladem innej kobiety, której wcale nie uważam za rywalkę, nie nienawidzę, nic do niej nie mam. On jest silny i okrutny. Napisał: już mnie nie podniecasz, masz na udach cellulit. Ja też jestem silna i On o tym wie. Jest mój, cokolwiek Mu się wydaje. To jeszcze nie koniec, a tylko jakiś straszny sen, z którego musimy się obudzić.
Kochana Cegło!
Mam-miałam-mam w życiu tylko Jedną Miłość, dlatego nie piszę Wielką, bo skoro jedna, to wiadomo. Nie chcę żadnej innej! Miłość trwa, nawet jeśli z zewnątrz wydaje się skończona, obumarła, jest rajem, który nie może zostać utracony, bo jest na zawsze. Ja to po prostu wiem.
Moja Miłość wyjechała do Pułtuska śladem innej kobiety, której wcale nie uważam za rywalkę, nie nienawidzę, nic do niej nie mam. Tam jest podobno fajna uczelnia, taniej się mieszka, taniej się żyje i można mniej zarabiać. To są argumenty przemawiające za wyjazdem i mogę je przyjąć.
Ale nie to, że nasze szalone, zwariowane szczęście było kilkuletnią, rosnącą bańka mydlaną, niczym więcej. On to wie i ja wiem, nieważne, że odchodząc starał się być maksymalnie okrutny, tak specjalnie, żeby samego siebie oszukać. Mnie nie oszukał. Nawet te rany, które zadawał, gdy po raz setny, tysięczny pytałam w SMS-ach: gdzie Ty jesteś? Kiedy wrócisz? Nie wygłupiaj się i nie dręcz mnie.
On jest silnym człowiekiem. Tak silnym, że potrafił mi nawet odpisać: już mnie nie podniecasz, masz na udach cellulit. I co? Mam go od 12. roku życia, miałam, kiedy się spotkaliśmy, miałam, kiedy pierwszy raz stanęliśmy naprzeciwko siebie w jasno oświetlonym pokoju i zdjęliśmy ubrania. Wielkie rzeczy! Niemądry strzał, jeśli moja Miłość czymś takim chciała mnie zniechęcić, odpędzić. Ja też jestem silna i On o tym wie. Może nawet się tej mojej siły boi, a ja w sumie nie chcę, żeby On się bał. Mnie, mojej siły, mojej Miłości. Jest mój, cokolwiek Mu się wydaje, z kimkolwiek uprawia fikcję pod hasłem: teraz jestem z tobą, teraz kocham ciebie, a tamto (czyli niby ja) już skończone.
Na wieczorze andrzejkowym wosk rozlał mi się w dwie ryby… Nasz znak zodiaku, mój i Jego. Ja nie lekceważę takich znaków. Zrobiłam zdjęcie wosku, wysłałam Mu. Odesłał mi tylko uśmiech. Lubię te dni, kiedy już nie jest na mnie zły, potrafi się uśmiechnąć, podziela moją wiarę, że to jeszcze nie koniec, a tylko jakiś straszny sen, z którego musimy się obudzić.
Niedawno przysłał mi pocztą paczkę. Była w niej książka Johna Miltona Raj utracony i wypalona płytka z naszymi ukochanymi utworami Happysad… Dołączył karteczkę: zwracam pożyczone, bo boli. Przecież to ewidentne! On też cierpi, wie, że ta rozłąka jest czystym absurdem. Książka-aluzja, płyta-znaczący prezent, dający do myślenia. Siostra oczywiście musiała chlusnąć kubłem zimnej wody i zmyć moją euforię. Oddał, co pożyczył, czego ty się w tym doszukujesz, idiotko? Książkę wziął od naszej mamy rok temu, a płytę nagrał ci na ostatnie imieniny, nie pamiętasz? Widocznie przez pomyłkę zaplątała się w jego bambetlach, jak się pakował. Nieistniejące byty tworzysz, kobieto, wytrzeźwiej.
O książkę muszę zapytać mamę… Ja jej w naszym domu nie widziałam… Ale płytka? Dostałabym już raz taki prezent i zapomniałabym o nim?
Myślisz, że jestem wariatką? Twoje prawo. Nie będziesz pierwsza. To nie takie proste. Pracuję, uczę się, spotykam ze znajomymi, chodzę na aqua-aerobik… Nie śpię na mokrej od łez poduszce, jak można by przypuszczać. Jestem sobą lub raczej chwilowo połową siebie, bo bez Niego, żyję normalnie, nie ściskam obsesyjnie w dłoni komórki. Ja tylko wierzę w przeznaczenie i w to, że jedyną odpowiedzią na Miłość jest… też Miłość. Innej odpowiedzi nie ma. Dlatego kocham Go, On to wie i nie może nad tym przejść. Musi zrozumieć, że do siebie należymy, choćby to Mu zajęło 10 czy 20 lat, i choćby już całe moje ciało pokrył cellulit.
Greta
***
Kochana Greto!
Z mieszanymi uczuciami, ale jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego listu, z kilku powodów.
Po pierwsze, dawno nikt do mnie nie napisał tak pięknie i tak śmiało o swoim uczuciu. Doprawdy, przepięknie piszesz, i nawet – po drugie – zastanawiałam się przez moment, czy nie o same słowa tu idzie, o upajanie się nimi. Taki żart, podpuszczka – wyślę komuś parodię zapisu szaleństwa z miłości.
Po trzecie jednak – może to być całkiem racjonalna samokrytyka, zjadliwa autoironia wymierzona we własne marzenia nie do spełnienia… Bo przecież w tym wszystkim jesteś wielką realistką, Greto, nieprawdaż? I wiesz, przeczuwasz, że rzeczy mają swój początek, trwanie oraz koniec – mniej lub bardziej naturalny.
I jest jeszcze, po czwarte, w Twoim szaleństwie szekspirowska metoda… Zastanawiam się, jaka… List w butelce, który via Internet dotrze na ekran pewnego komputera w Pułtusku? A może testujesz samouzdrawiającą moc ekshibicjonizmu?
Ciężko Cię rozgryźć, Greto, z dużymi emocjami śledziłam tok Twego wywodu, kilkakrotnie gubiąc po drodze szlak.
Muszę jednak na coś się zdecydować, poczynić jakieś założenia na poczet komentarza. Zakładam zatem, że napisałaś Prawdę. Swoją Prawdę, ukwieconą domysłami na temat tego, co czuje druga strona. Nie musisz się tego wstydzić ani z tego tłumaczyć. Nie musisz tego bronić. Żadna miłość nie zasługuje na wyśmiewanie i miano „wariactwa”, każda broni się sama, jedynie poprzez fakt, że istnieje.
A Ty pokochałaś głęboko, desperacko i (na razie) nieodwracalnie. Rozstanie to dla Ciebie świeża, krwawiąca rana, nie goi jej Twój pozorny spokój i normalny tryb życia. Kumulujesz w sobie ból i tęsknotę, zagłuszasz niewygodne fakty wmawianiem sobie, że nic się nie stało, poza tymczasowym oddaleniem, kaprysem zmysłów, błędną decyzją ukochanego.
Sama najlepiej i dogłębnie znasz Waszą historię, tylko Ty wiesz, co, jak i kiedy się stało. Być może jeszcze nie rozumiesz, dlaczego, i bronisz się przed odpowiedzią za pomocą magicznej wiary. Fajne jest w tym wszystkim to, że masz pozytywny stosunek do siebie i nie zachowujesz się jak zraniony drapieżnik w napadzie furii. Nie prześladujesz ukochanego, jego gesty umiesz zinterpretować na swoją korzyść, nie czuje się w Tobie agresji, nienawiści, żądzy zemsty. Bardzo bym chciała, by nie okazała się to bomba z opóźnionym zapłonem:).
Taktyka, którą być może nieświadomie przyjęłaś wobec tej sytuacji, jest niezła. Ma szanse wyprowadzić Cię kiedyś na szerokie wody, gdzie jakaś latarnia podpowie Ci delikatnym miganiem nowy cel. Wydaje mi się, że potrzebujesz jeszcze trochę czasu na to, by przestać widzieć rozstanie w kategoriach porażki, przegranej, końca. Boisz się tych słów, ale to minie i zamiast nich zobaczysz Wolność. Przyjmiesz do wiadomości koniec pewnego etapu, przeniesiesz się na dobre ze świata iluzji do nie pozorowanej rzeczywistości.
I wtedy dopiero może zdarzyć się wszystko. Nawet powrót!
Życzę Ci szczęścia z całego serca!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze