Bezczelne brzydule
URSZULA • dawno temuNie jesteś zbyt urodziwa? Niczym się nie przejmuj! Nie wiem, czy wiesz, ale mężczyźni wcale nie lubią pięknych kobiet. To filozofia, którą wykładają na przeróżnych „akademiach uwodzenia” i „kursach uwodzenia”, których coraz więcej pojawia się na rynku, a mają za zadanie pomóc zwykłej szarej myszce w brązowym golfie znaleźć mężczyznę, który zostanie z nią do końca życia.
Choć mężczyźni mówią, że atrakcyjna kobieta musi mieć zgrabną sylwetkę, ładną buzię, długie nogi, lgną do takich, które nie mają ani idealnych proporcji, ani rysów greckiej bogini, ale mają to coś - pouczają na kursach. A czym dokładnie jest „to coś”?
Piękne kobiety są zimne jak lód, egoistyczne, pewne siebie, żeby nie powiedzieć zarozumiałe, no księżniczki takie. Mogą mieć każdego, więc biedny mężczyzna, o ile nie chce popaść w niełaskę, musi się starać, umyć się czasem, zmienić skarpetki, udawać, że umie gotować, a nawet kwiaty przynosić. Ile tak można? Przecież mężczyzna też człowiek, chciałby połazić w dresie, zarosnąć zarostem, nażreć się czosnku, słowem - wyluzować się. Nic dziwnego, że w końcu czuje się zmęczony ciągłym staraniem się dla takiej laluni. I poszukuje zwykłej kobiety — takiej uśmiechniętej, otwartej, prawdziwej. Przy której można wypić sześć browarów, beknąć, wychynąć z pokoju w dresie i skarpetkach i w spokoju obejrzeć Rambo, zamiast zastanawiać się, czym ją zaskoczyć.
Jeżeli więc jesteś przyjacielsko nastawioną do świata, ale niezbyt urodziwą dziewczyną z sąsiedztwa, pamiętaj, że nie musisz wiecznie przegrywać z długonogimi modelkami! Ty też możesz zdobyć każdego mężczyznę! Wystarczy, że pozwolisz mu być sobą, przekonasz go, że w twoich oczach jest najcudowniejszy i wcale ci nie przeszkadza, że twoja rola sprowadza się do przynoszenia mu przekąsek, podczas gdy on ogląda telewizję.
Nic więc dziwnego, że brzydkie dziewczyny, karmione taką oto filozofią, stały się ostatnimi czasy bardziej bezczelne.
Zaczęło się od pierogów. Pewnego dnia mój ukochany przyniósł do domu kilogram ruskich i z zadowoleniem oświadczył, że zjemy je na kolację. W odpowiedzi na moje pytające spojrzenie, odpowiedział, że niejaka Kasia, taka jego dalsza koleżanka, ofiarowała mu te niewinne pierożki jako rekompensatę za to, że pomógł jej naprawić reflektor w samochodzie. Ponieważ moje brwi coraz bardziej unosiły się do góry ze zdziwienia (która kobieta lepi pierogi, żeby podziękować dalszemu koledze za wymianę reflektora? Nie ze mną te numery, darling!), ukochany nie omieszkał dodać:
— Ależ kochanie, niczym się nie martw, ona w życiu by mnie nie podrywała. Ona jest BRZYDKA. I cały czas zachwyca się, jaką mam piękną i wspaniałą dziewczynę.
Przyjęłam do wiadomości, zjadłam pierogi. Ale na tym się nie skończyło. Za kilka dni luby pojawił się w domu w nowej czapce.
— Kasia mi kupiła – dumnie wyznał od progu.
— A co, znowu naprawiłeś jej reflektor? - spytałam z przekąsem, nabierając coraz większej ochoty na podwójne morderstwo.
— Nie – wyjaśnił luby z rozbrajającym uśmiechem.
— Ostatnio zauważyła, że nie mam ciepłej, zimowej czapki i dzisiaj przyjechała, żeby mi ją dać. Zapytała też, dlaczego moja dziewczyna nie dba o to, żeby mi było ciepło w uszy.
— Bo jesteś dorosłym facetem, który powinien zadbać o podstawowe sprawy? - powiedziałam i zakończyłam temat, nie chcąc przeprowadzać karczemnej awantury.
Stało się dla mnie jasne, że mam konkurentkę, która konkuruje ze mną nie tym, że jest ładną, interesującą kobietą, tylko spełniając każdą zachciankę mojego chłopaka, zanim on nawet się dowie, że ją ma. I miałam rację – kiedy nie miałam czasu zrobić zakupów, co owocowało pustkami w lodówce, mój chłopak dostawał od Kasi fantazyjnie zapakowane lunche. Kiedy potrzebował pójść do lekarza, natychmiast okazywało się, że w rodzinie Kasi akurat jest świetny lekarz i że ona chętnie go tam zawiezie. I że akurat tak się złożyło, że ma w samochodzie jego ulubione piwo. Wszystko to okraszone tekstami w stylu - Ta twoja dziewczyna musi być bardzo zajęta, skoro nie ma czasu nawet zrobić głupich zakupów.
A skutki tego były takie, że mój facet zamiast uczyć się szeroko pojętej samodzielności i stopniowo odkrywać, że on też może zrobić pranie, na widok braku czystych skarpetek, patrzył w dal tęsknym wzrokiem i mówił: Nie dbasz o mnie.
Pewnego dnia postanowiłam z tym skończyć.
— Chciałabym poznać tą Kasię – powiedziałam.
— Ostatnio spędzasz z nią coraz więcej czasu. Chyba się zaprzyjaźniliście…
Zgodnie z moimi przewidywaniami ukochany oponował. Że wcale się nie przyjaźnią, tylko ona opowiada mu o sytuacji na rynku nieruchomości, bo bardzo go to ostatnio zaczęło interesować. Że ona wcale nie pisze mu miłych SMS – ów, tylko po prostu martwi się dziewczyna, jak na dalszą koleżankę przystało, czy on przez te śniegi dojechał bezpiecznie do Krakowa. I że ona w życiu by go nie próbowała poderwać, bo jest BRZYDKA i gdzie jej tam do mnie, zwariowałam chyba.
I wtedy dotarło do mnie, że nawet jeżeli wyśledzę tą wstrętną babę i udowodnię jej, że jestem pod każdym względem lepsza, roztaczając przed nią cały swój urok, meandry swojej bogatej osobowości oraz życia wewnętrznego, nie spowoduje to, że jej szanse zmaleją. Bo mężczyźni są już tak skonstruowani, że najpiękniejsza kobieta świata w ostatecznym rozrachunku przegrywa z taką, która przyniesie piwo i pozwoli spokojnie pograć na playstation. I to jest właśnie to tajemnicze „coś”, którego faceci odwiecznie szukają w niezbyt atrakcyjnych kobietach.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze