Nietrafiony prezent
CEGŁA • dawno temuMój pracodawca na 10-lecie firmy wręczył nam pomysłowe premie okolicznościowe. Ja dostałam eleganckie darmowe zaproszenie do restauracji dla 2 osób na menu z afrodyzjakami. Jestem sama, więc zaproszenie sprezentowałam koledze i jego żonie z okazji jego obrony dyplomu i ich parapetówki. Żona kolegi okazała się sztywniarą! Obejrzała, spojrzała na mnie jak na karalucha, a potem wyrzuciła prezent do kosza. Chciałam zadzwonić, zapytać dlaczego, ale nie mogę się zebrać do tego telefonu. Ilekroć o tym pomyślę, czuję się, jakby ktoś wylewał na mnie kubeł zimnej wody.
Kochana Cegło!
Mój pracodawca bardzo ładnie „znalazł się” na 10-lecie firmy, dostaliśmy pomysłowe premie okolicznościowe. Ja dostałam jakby voucher, eleganckie darmowe zaproszenie do restauracji dla 2 osób na menu z afrodyzjakami:), z możliwością realizacji do końca lutego przyszłego roku. Można było najeść się i napić do syta, włączając deser, różnych pychotek typu małże, napój z żeń-szeniem, truskawki z czekoladą.
Najpierw chciałam się z kimś w pracy zamienić na jakiś inny bonus, najlepiej z dziewczyną, która ma chłopaka lub męża i chętnie sobie pójdzie na takie preludium do seksu, np. w walentynki:). Ja akurat jestem sama i wolałabym dużo bardziej dostać wizytę w gabinecie kosmetycznym albo bilet na musical. Ale pytałam, pytałam, i w końcu nikt się nie chciał zamienić.
Traf chciał, w zeszłym tygodniu byłam zaproszona na obronę dyplomu przez bardzo fajnego kolegę ze studiów, niedawno po ślubie zresztą. Całą kasę włożył z żoną w mieszkanie, uznałam więc, że dam mu to zaproszenie (było na okaziciela) jako moim zdaniem superromantyczny prezent i okazję wyskoczenia we dwoje na miasto bez wydawania pieniędzy, skoro ostatnio im się nie przelewa na rozrywki.
Impreza była u nich w domu, połączona zgrabnie z parapetówką. Miło, kameralnie, dla najbliższych znajomych. Prezent wręczyłam w oryginalnej czerwonej kopercie ze złotym serduszkiem, z tajemniczą miną (potem usłyszałam niechcący, że to był „sprośny uśmieszek” i „cwany ryj” – cóż, nie umiem bez przerwy ćwiczyć przed lustrem i kontrolować wyrazu swojej twarzy, żeby komuś nie podpaść:)).
Żona kolegi okazała się straszną sztywniarą! Wyjęła mu kopertę z ręki, ledwie zdążył sam zobaczyć (ale zdążył i wiem, że mu się podobało). Obejrzała, spojrzała na mnie jak na karalucha, który im wbiegł do przedpokoju. Nie udało się raczej przełamać pierwszych lodów, i tak już zostało do końca imprezy. Śmiałam się, żartowałam, bawiłam normalnie ze wszystkimi, ale było mi nieswojo i przykro, czułam na plecach jej niechęć przez 2 warstwy ubrania, a nie należę do ludzi przewrażliwionych na swoim punkcie.
Przed samym wyjściem poszłam do kuchni, żeby nie przeszkadzać i zadzwonić sobie po taksówkę. Przy okazji opróżniłam resztki ze swojego talerza do kubełka na śmieci i tam zobaczyłam swój prezent, przedarty na czworo. Zrobiło mi się naprawdę strasznie przykro.
Czy popełniłam niewybaczalny nietakt, zasługujący aż na takie zachowanie (nie mówię, że ona zrobiła to celowo pode mnie, przecież nie mogła wiedzieć, że zajrzę do śmietnika)? Zastanawiam się, czy to osoba zrównoważona psychicznie. A może myślała, że to jakaś aluzja do jej męża, że byliśmy kiedyś parą lub coś takiego?
Chciałam zadzwonić potem do kolegi, zapytać, poskarżyć się – sama nie wiem, nie mogę się zebrać do tego telefonu. Czuję się, ilekroć o tym pomyślę, jakby ktoś na nowo wylewał na mnie kubeł zimnej wody lub czegoś gorszego…
Wierka
***
Kochana Wierko!
Rozumiem Twoje rozżalenie. Nie znam jednak żony Twojego kolegi, Ty zapewne też nie znałaś jej zbyt dobrze – może tylko ze ślubu i z przelotnych opowiadań zakochanego narzeczonego, potem męża? Nie bierz więc tego zbyt mocno do siebie, bo to nie Ty masz problem.
Nietakt został popełniony, nietakt-gigant, można rzec, ale nie przez Ciebie, wyrzuć sobie z głowy takie pomysły. Nie jestem zwolenniczką nadmiaru konwenansów, życie to w końcu nie menuet. Ale — pewne standardy zachowań społecznych istnieją, gwoli uprzyjemnienia i ułatwienia naszych codziennych kontaktów z innymi. Żona kolegi – spontanicznie lub z premedytacją – brutalnie je podeptała.
Jako gospodyni przyjęcia, podejmująca znajomych nie tylko swoich, ale i męża, nie stanęła na wysokości zadania, mówiąc delikatnie. Pokazała się z jak najgorszej strony, czyniąc afront życzliwemu gościowi, deprecjonując w wyjątkowo obcesowy sposób podarunek, przeznaczony na dodatek w pierwszym rzędzie dla męża (czyli on ewentualnie mógł tak czy inaczej się do niego odnieść, skomentować na gorąco – ona powinna była odłożyć swoją krytyczną opinię do chwili, gdy goście już wyjdą).
Poza tym, co najistotniejsze, jej reakcja była z lekka histeryczna, odsłaniająca słabe punkty, sama nie wiem, czy warto je tu analizować… Może przez porównanie: załóżmy, że bylibyście wszyscy troje symetrycznie, mocno i od dawna zaprzyjaźnieni, we własnym gronie, do tego jeszcze na lekkim rauszu. Wówczas żona Twojego przyjaciela, na przykład nieśmiała, zazdrosna o niego i/lub pełna kompleksów, mogłaby stracić samokontrolę i wydrwić Twój prezent lub zakwestionować jego niewinną wymowę. Ostatecznie ta dziewczyna ma prawo być mniej wyluzowana w sprawach seksu, niż inni ludzie, do których przywykłaś, może ją taki temat krępować, podany w każdej, nawet tak zawoalowanej i finezyjnej formie, jak zaproszenie na ekskluzywną wyżerkę w restauracji. Taka sytuacja jest do przyjęcia, wybaczenia, przejścia nad i zapomnienia. To w końcu intymna sprawa danej pary, co ich kręci i co ich podnieca…
Ale na imprezie dyplomowo- mieszkaniowej, w nieco szerszym gronie, maksimum tego, na co mogła sobie pozwolić, to krótkie podziękowanie i 10 sekund rezerwy – tyle, ile trwa przelotny uśmiech. Potem już wszystko powinno było wrócić do normy.
Wydaje mi się, że Twój kolega mógł się nie zorientować w trakcie imprezy, że prezent wylądował w koszu. Teraz już raczej to wie i chyba nie warto go dobijać telefonem z pretensjami – zapewne i tak jest mu przykro i nie ma pomysłu, jak z tego wybrnąć wobec Ciebie. Przede wszystkim musi dogadać się w sprawie tego incydentu z żoną, a nie wiemy, jakie łączą ich relacje. Raczej się z tego powodu nie rozwiodą, prawda?
Odczekaj miesiąc — dwa, ewentualnie zapytaj go mimochodem, czy wykorzystali podarek – zobaczysz, jak z tego wybrnie, i w zależności od tego pociągniesz rozmowę dalej lub nie. Raczej nie wkraczaj na grząski teren świeżo upieczonego małżeństwa – nie warto tracić dobrego kumpla. A na intensywnych kontaktach z obojgiem zapewne Ci chwilowo niezbyt zależy. Tym bardziej więc szkoda Twoich nerwów. Nie wykluczam zresztą sytuacji, w której on sam się niedługo odezwie z jakimś wyjaśnieniem. Nie utrudniaj mu tego, niech Wasza znajomość toczy się dalej.
A tak na marginesie — następnym razem, kiedy dostaniesz szansę darmowej wyżerki z afrodyzjakami, radzę, nie rozglądaj się na boki, komu to wcisnąć. Nie myśl, że to do Ciebie nie pasuje, bo jesteś bez chłopaka, tylko weź pod pachę przyjaciółkę albo mamę, i idźcie się zabawić, zamiast myśleć o minach kelnerów. Czyżby na zaproszeniu było napisane, że wpuszczają wyłącznie pary różnej płci?:)
Pozdrawiam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze