Mam zamieszkać w kuchni!
CEGŁA • dawno temuMam 20 lat, studiuję pierwszy rok. Mam koszmarne warunki domowe. Rodzice zwrócili się do mnie z żądaniem, żebym odstąpiła swój pokój jednemu z braci, gdyż sytuacja u nas staje się nie do wytrzymania, bracia ciągle się biją. Miałabym zamieszkać na rozkładanej kanapie w kuchni. Jestem rozżalona, bo muszę się uczyć, wysypiać, a w kuchni jest głośno chodząca pralka, pies i kot!
Droga Cegło!
Mam 20 lat, studiuję pierwszy rok. Mam koszmarne warunki domowe. Rodzice zwrócili się do mnie z żądaniem, żebym odstąpiła swój pokój jednemu z braci, gdyż sytuacja u nas staje się nie do wytrzymania. Miałabym zamieszkać na rozkładanej kanapie w kuchni.
Dwaj moi bracia mają 14 i 16 lat, ciągle się biją. Mają wspólny pokój z piętrowym łóżkiem, bardzo mały, podobnie jak mój. Całe mieszkanie jest ciasne i głupio pomyślane, pomimo 3 pokoi. Moja rodzina nie ma pieniędzy na żaden ruch w tej sprawie. Jednak mama siedzi w domu i prowadzi gospodarstwo dla 5 osób, psa nowofundlanda – wyobrażasz sobie taką słodką sunię? — i jeszcze kota, naprawdę nie wiem, gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie akurat w kuchni, gdy muszę się uczyć, wysypiać, a nawet nasza pralka jest w kuchni i głośno chodzi! Tylko że chłopaków trzeba rozdzielić, zanim „nie zmądrzeją”, mówi mama.
Może nawet bym nie była tym pomysłem tak rozgoryczona, moi znajomi mają tak samo rodzeństwo, niektórzy mieszkają w jednym! pokoju z kuchnią i jakoś sobie radzą. Wydaje mi się, że to kwestia zgodności, miłości, wychowania… A nasza rodzinka pod tym względem zawsze miała pewne, powiedzmy, braki. Ale moja pretensja do rodziców bierze się z tego, że mamy przecież babcię, której w ogóle od kilku lat nie widujemy, co dla mnie jest jakąś schizą… Babcia mieszka w innej dzielnicy, w przedwojennym domu, w mieszkaniu 5-pokojowym o powierzchni chyba ponad 120 metrów, z 2 balkonami, służbówką i czymś tam jeszcze. Samiuteńka. Na 4 piętrze bez windy. Kiedyś mama zawoziła jej zakupy, ale potem ostatecznie się pokłóciły i babcia „zatrudnia” sąsiadki do pomocy za pieniądze. Nie jest taka stara (73 lata), ale ma chore biodro. Kłótnia była wiele lat temu, zastanawiam się, czy moi braciszkowie to w ogóle babcię pamiętają, czy może ostatnio widzieli ją jako zupełne szczyle.
Próbowałam rozmawiać z rodzicami. Tata tylko się żachnął, podobno babcia pogoniła go kiedyś pogrzebaczem, gdy mama była pierwszy raz w ciąży – ze mną…
Byłam twarda, wykrzyczałam rodzicom, że nie mogą myśleć tylko o sobie i swoich głupich niesnaskach, ale też o interesach nas – własnych dzieci. Usłyszałam tylko, że nic nie rozumiem, i koniec rozmowy. Zresztą, to podobno babcia nas nie chce, nie my jej…
Uważam, nie z udawanej litości czy troski, tylko na zdrowy rozum, że moglibyśmy wszyscy zamieszkać z nią, każdy miałby swój pokój, wspólnie pomoglibyśmy w sprzątaniu, remontowaniu takiej powierzchni, może by nas to połączyło, pogodziło, takie współdziałanie – nie wiem. Wścieka mnie myśl, że nigdy nie mogę nawet zaprosić znajomych, akurat mój pokój jest przechodni, ale przecież teraz i tak mam się wynosić do kuchni… Czemu ludzie bliscy, a od dawna dorośli, mogą tak się nienawidzić?
Idunia
***
Droga Iduniu!
Zacznę może od tego, że zawziętość to ludzka cecha niesłychanie trudna w obsłudze – zarazem winowajczyni mnóstwa milczących konfliktów i wyobcowania w przeróżnych związkach. Rodzin sielankowo idealnych praktycznie nie ma, są jednak takie, które współpracują ze sobą efektywnie na bazie racjonalnych przesłanek, np. mobilizują się, integrują i pomagają wzajemnie w momentach trudnych czy krytycznych.
Wasza rodzina taka nie jest. W sumie niewiele Was i nie macie w szerszym gronie żadnych „negocjatorów”, którzy mogliby pogodzić mamę z babcią, a tatę – z teściową. Konflikt jest zadawniony i rozległy, nie zlikwiduje się go za pomocą jednej rozmowy najeżonej logicznymi argumentami, bo gdyby nawet do takiej rozmowy doszło, logika szybko zeszłaby na trzeci plan, a odżyłyby wszelkie negatywne emocje, ze zwielokrotnioną poprzez rozłąkę siłą… Tu by trzeba zainwestować wiele dyplomacji, finezji i czasu. Z niewiadomym skutkiem.
Mówi się czasem, że ludzie na starość łagodnieją, ważne jest dla nich poczucie bezpieczeństwa. Otóż, nie wszyscy. Upór i uraza mogą być u Twojej babci tak silne, że… dają Jej niezależność. Ona nikogo nie potrzebuje, woli rozwiązywać swoje problemy po swojemu.
I muszę Cię zmartwić: generalnie, domy wielopokoleniowe wychodzą z mody – nawet gdy pokolenia są w miarę zgodne. Młodzi nie chcą ryzykować, że budowanie nowej rodziny pod czujnym okiem starszyzny skończy się fiaskiem. Większość ludzi pędzi „na swoje”, nawet kosztem rozmaitych wyrzeczeń. Nie możesz aż tak bardzo dziwić się rodzicom, że po kolejnej akcji typu pogrzebacz odechciało im się inwestowania w uczuciową więź z babcią… I chyba włożyłabym między bajki nadzieję o wprowadzeniu się Was wszystkich do Niej „na pokoje”… Tak już jest, że czasem przestrzeń się marnuje, ale cóż robić? Przejąć teren siłą?
Odrębna sprawa, że teraz to obustronne nieprzejednanie odbija się negatywnie na jakości życia w Twoim domu. Nie przejmuj się tym, że inni harmonijnie żyją w piątkę w kawalerce. Po pierwsze, nigdy nie znasz całej prawdy o detalach tej harmonii, po drugie – przyjmij zwyczajnie, że Twoja rodzinka taka nie jest, i już.
Moja sugestia? Zaciśnij zęby i zacznij myśleć o usamodzielnieniu się, nawet jeśli rodzice nie są w stanie wspomóc Cię finansowo. Tego nie zmienisz, a pomieszkiwanie „za zasłonką” na dłuższą metę nie ma sensu. Wielu studentów już po roku znajduje dorywcze lub stałe prace, zmienia tryb nauki… Niewykluczone, że za kilka lat starszy z braci też się wyprowadzi i wówczas może zechcesz wrócić do rodziców – choć… wątpię w to. Własne życie z reguły smakuje dobrze – coraz lepiej – i człowiek nie ma ochoty na krok wstecz.Jeszcze jedno można zrobić na pewno: Ty i chłopaki możecie spróbować „najechać” babcię w okolicy Świąt… Dawno się nie widzieliście… Konflikt z rodzicami nie dotyczy bezpośrednio Was, a kontakty zamarły jakby samoistnie, siłą inercji. Może jednak uda się wypić z babcią herbatę i porozmawiać o paru sprawach – niekoniecznie mieszkaniowych?
Ja chyba podjęłabym taką próbę. To u Was zaniedbane poletko, a rodzice raczej nie powinni się na taki pomysł burzyć. Może wręcz na niego czekają?
Kciuki trzymam, jak to ja…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze