Poszłam jak w pachnącą mgłę…
CEGŁA • dawno temuCzasami cieszy mnie to, że jeszcze jakiś człowiek potrafi mnie zadziwić swoją nieczystą zagrywką – to znaczy, że jeszcze się kompletnie nie znieczuliłam na podłość i pilnuję swoich wpojonych w domu granic ludzkiej przyzwoitości. Ale innym razem, jak teraz, nie cieszy mnie to wcale, tylko boli. Wytłumacz mi: gdzie ja miałam oczy, gdy zakochałam się w tym chłopaku? I dlaczego dorosły, doświadczony mężczyzna nie rozumie, że postępuje podle i widać to gołym okiem? Tak bez honoru, byle zrzucić z siebie obowiązki i biec do przodu po trupach, bo życie ucieka?
Kochana Cegło!
Mam 21 lat. Pochodzę z bardzo, bardzo małej miejscowości, gdzie wyznaje się zasady proste i słuszne, nawet jeżeli pod płaszczykiem robi się swoje. Korzyść jest z tego taka, a mówię to z własnej perspektywy, że jeśli człowiek się w tym zakłamaniu nie zorientuje i w miarę szybko zdąży wyjechać, to wyjeżdża z całkiem przyzwoitym kapitałem moralnym. Ja w każdym razie zostałam wychowana surowo i sprawiedliwie, bez dzielenia włosa na czworo, co jest białe, co czarne, a co szarobure… Taka postawa podobno ułatwia życie, bo człowiek szybko ocenia daną sytuację i nie plącze się w zbędne wątpliwości, niuanse.
Przyjechałam do miasta z pewnymi nadziejami, marzeniami, które powoli realizuję, nie oglądając się na trudne warunki. W moim rodzinnym grajdołku też trudno się żyje, tylko w inny sposób. Dlatego nie widzę sensu, żeby biadolić, jak to w mieście źle. Po prostu trzeba się zmienić, zaciąć, może bardziej postarać i nie dzwonić z każdym problemem do mamusi, bo wtedy ona powie: masz dziecko, co chciałaś, a teraz pokaż, że potrafisz, bo myśmy cię nie wyganiali.Chcę pracować w gastronomii turystycznej lub hotelarstwie, zawodu uczę się zaocznie, a zatrudniłam się w dwóch restauracjach. Czasami cieszy mnie to, że jeszcze jakiś człowiek potrafi mnie zadziwić swoją nieczystą zagrywką – to znaczy, że jeszcze się kompletnie nie znieczuliłam na podłość i pilnuję swoich wpojonych w domu granic ludzkiej przyzwoitości. Ale innym razem, jak teraz, nie cieszy mnie to wcale, tylko boli.
Bo wszystko to oczywiście napisałam Ci jako wstęp do odwiecznej tragedii pod tytułem „nieszczęśliwa miłość panny ze wsi”. Podśmiewam się z siebie, bo mi wolno:). Bynajmniej jednak do śmiechu to nie jest. Poznałam Janusza na imprezie, przez współlokatorów (wynajmuję pokój w mieszkaniu razem z zakochaną parą narzeczonych, a oni mają bogate życie towarzyskie). Janusz ma około 30 lat, stara się robić wrażenie ustawionego – dobrze się ubiera, ma samochód, niezłą pracę, widać było w nim jednak jakiś smuteczek źle ukrywany i to mnie wzruszało, do niego przyciągało, a nie „walory” materialne (chyba lubię być samodzielna po rodzicach). Ech, te baby! Wymyśliłam sobie, że pod tą politurą pewnego siebie, rozrywkowego faceta kryje się coś więcej. Człowiek zawsze wierzy w takie rzeczy, gdy jest zakochany, a ja już byłam. I uparłam się, by tę tajemnicę Janusza rozgryźć.
Upór mój był głupi i naiwny, szłam w tę znajomość jak młoda koza w dym. Janusza przyjmowałam u siebie, on miał „skomplikowaną sytuację mieszkaniową” – był po rozwodzie i mieszkał u mamy, dopóki nie dostanie kredytu na własne mieszkanie. Wierzyłam w to, bo niby czemu nie, historia jakich wiele, dużo par się rozwodzi i przy tej okazji ktoś najczęściej zostaje na lodzie. A wydawało mi się, że mężczyzna, który wychodzi i pozostawia byłej żonie mieszkanie, jest, co by nie powiedzieć, dżentelmenem. Ewentualnie poczuwa się do winy za rozwód. Ale na takie pytania było dla mnie za wcześnie, nie zadaje się ich w odurzeniu, kiedy człowiek tylko marzy o tym, żeby być w pobliżu ukochanego i wdychać jego zapach… Wiesz, o co chodzi. Janusz jest – umie być czarującym mężczyzną, pod prawie każdym względem – taktowny, rycerski, romantyczny, oczytany, dowcipny, długo by wymieniać. Właśnie tak się wsiąka w pachnącą mgłę – przeczytałam to w jakiejś książce…
A dziś już wiem, tajemnica rozgryziona, przypadkiem zresztą. Zakochałam się w brutalnym, dominującym fantaście i manipulatorze, dyszącym zemstą, nie ufającym nikomu, zwłaszcza kobietom. Ciekawe, co by MNIE czekało? Janusz poczęstował mnie mieszanką słodkich kłamstw i niedomówień. Rozwodu jeszcze do końca nie było, kolejna rozprawa dopiero w sierpniu. Jest 4-letni chłopczyk, który na tym wszystkim cierpi. Niedobrana para oczywiście (ale byłam głupia) mieszka nadal razem, przy czym żona i synek nie są zameldowani w tym mieszkaniu (Janusz podkreśla, że ono należy wyłącznie do niego) i mają się wynieść do rodziców żony, gdzie zdaniem Janusza ich miejsce. Niech wracają, skąd przyszli… To pewnie taki sam, brzydko, ale świeżo odmalowany, klockowaty dom gdzieś na prowincji… Niech sobie laska wraca do rodziców, skoro się nie sprawdziła… Tak sobie ten sposób rozumowania wyobrażam…
Janusz nie docenił moich uczuć, mojej osobowości. Próbował przekonywać mnie tak, jakby mało mi strasznych rzeczy już naopowiadał – że muszę „przeczekać”, że on ją „załatwi”… Mamusiu, wiem, że nie mogę do Ciebie dzwonić z każdym problemem, ale wytłumacz mi: gdzie ja miałam oczy? A może Ty, Cegło, mi to wytłumaczysz? I dlaczego dorosły, doświadczony człowiek nie rozumie, że postępuje podle i widać to gołym okiem, i brak wytłumaczenia? Tak bez honoru, byle zrzucić z siebie obowiązki i biec do przodu po trupach, bo życie ucieka?
Koza
***
Kochana Kozo!
Musisz uporządkować sobie ten lekki zamęt w głowie, a rzeczy oczywiste i istotne dla siebie odseparować od niewiadomych i mniej ważnych. Jesteś osobą bardzo mądrą, wnikliwą, dojrzałą, powiedziałabym – niemal w pełni ukształtowaną (na obecną chwilę), nie powinno to zatem być trudne. Pomimo burzy emocji i zmysłów, która, jak się domyślam, trochę Cię w tej chwili dezorientuje, bo „odkrycie” jest zbyt świeże i tym mocnej cuchnie… Zwłaszcza idealistce.
Musisz sobie bowiem uświadomić, że jednoznaczny system wartości, jaki wpojono Ci w rodzinnym domu, prowadzi do idealizmu właśnie. Jest on skałą z tych raczej nie granitowych: owszem, trwa, broni, ale każdy nacisk zostawia na niej bolesny ślad, ociera ją, nagina, testując stopień uległości. Jeśli schowasz się za tą skałą i konsekwentnie nie wychylisz zza niej nosa – masz rację, w jakimś sensie przejdziesz przez życie łatwiej. Jeśli natomiast wyjrzysz i śmiało się rozejrzysz – będziesz musiała się zderzyć z wieloma szaroburościami, o których piszesz. I ciągle modyfikować swoje poglądy. Ta elastyczność, otwartość ma swoją cenę, a wybór należy do Ciebie.
Janusz popełnił wobec Ciebie niewybaczalny błąd: kłamstwo. Nie wiadomo, czym podyktowane – cwaniactwem macho, szukającego okazji? Paniką? Miłością? Chyba jednak nie wyrachowaniem, bo w takim wypadku poszukałby sobie kobiety z własnym mieszkaniem, a nie z własnymi poglądami… Ale – kłamstwo, jak głosi ludowa mądrość, nie popłaca. Złamał Ci serce i pogrzebał swoje szanse. Stało się.
Może słusznie określasz go — między innymi – jako fantastę… Ludzie czasami żyją w światach równoległych, wmawiając sobie, że uda się rozpocząć nowe życie na zakładkę, nie kończąc definitywnie poprzedniego, ze wszystkimi jego zawiłościami. To forma ucieczki, utwierdzenia się we własnym poczuciu krzywdy, a jednocześnie w świadomości: jestem OK, zasługuję na nową miłość! Tak czy inaczej, zaplątał się we własne sidła, bo nie docenił Twoich standardów ani potrzeb. Był egoistyczny. I to jest sprawa do rozstrzygnięcia dla Ciebie, z tymi nikłymi danymi, jakie posiadasz. To ten istotny dla Ciebie element sprawy. Czy kochasz Janusza na tyle, by wybaczyć kłamstwo i poczekać, aż sam Ci wyjaśni, jak to było i jest naprawdę. Czy zapytasz go o jego serce. Kto i ile razy je złamał. Albo na odwrót. Nie unikałabym tych najtrudniejszych nawet pytań, gdybym kochała…
Tymczasem, bardziej Cię zadręcza ten drugi element układanki. Oceniasz stosunek Janusza do żony i dziecka, oburzasz się na rozgrywki z mieszkaniem, „wiesz lepiej”, jak on powinien postąpić wobec nich. A masz zero danych o przebiegu tego małżeństwa i powodach rozwodu. Wiesz tylko, że był już w trakcie, gdy się poznaliście. I raczej nie jest sielanką – a bardzo rzadko bywa. Myślę, że o tym, gdzie będzie mieszkać była żona z synem, rozstrzygnie sąd, zabezpieczając przede wszystkim interesy dziecka, bez względu na skomplikowane meandry i przyczyny rozpadu tego związku, czy kwestie praw do lokalu. Janusz może faktycznie wyląduje „u mamusi” i wtedy zacznie zastanawiać się nad sobą, nad popełnionymi błędami – nie tylko w małżeństwie, ale i w relacji z Tobą.
I nawet wówczas – gdy już wszystko się wyjaśni – nie będziesz wcale musiała z nim być ani zmieniać zdania. Doradzam Ci tylko, byś generalnie zerkała przychylniejszym okiem na słabości i uwikłania ludzi, którzy nie mają, jak Ty, czystej karty w sensie związków. Jasna sprawa, fajnie jest ułożyć sobie życie za pierwszym podejściem, sprawdzić się na sto procent i cieszyć się szczęściem po wsze czasy, ale… nie każdemu jest to dane. Weź to pod uwagę, rysując plusy i minusy w dwóch słupkach. I martwiąc się, co rodzice powiedzą. Skoro chcesz być samodzielna…
Pozdrawiam Cię mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze