Zamiast obrączek kajdanki
CEGŁA • dawno temuOd 6 lat on mieszka w Niemczech, ja w Polsce. Czasami przyjeżdża do mnie i "bawimy się w dom". Jest naprawdę przyjemnie, bezkonfliktowo, chwilami euforycznie dobrze. Ogarniają mnie jednak wątpliwości: ku czemu to wszystko zmierza? Czy zbudujemy kiedyś razem dom... Czy mam trwać w związku, udając, że taki układ nadal mi odpowiada, czy powiedzieć prawdę? Kocham go i uważam, że zasługuje na wszystko, co najlepsze, a więc na pewno nie na to, by być oszukiwanym.
Droga Cegło!
Mam 36 lat, mój "narzeczony" 34. Jesteśmy razem, lecz osobno od 13 lat, poznałam Go bowiem w Niemczech na praktykach studenckich (on tylko pracował fizycznie podczas wakacji, ale ostatecznie po studiach zdecydował się osiedlić w Niemczech na stałe). Po naszym wakacyjnym flircie drogi rozeszły się, nie licząc przyjacielskich kontaktów listownych lub telefonicznych 2–3 razy do roku. Bogdan ożenił się z Niemką, córką rekina branży budowlanej, który pomógł zięciowi rozkręcić małą, ale własną, niezależną firmę. Niestety, małżeństwo Bogdana rozpadło się, pomimo Jego starań, po 4 latach — dziewczyna nie chciała mieć z Nim dzieci i była bardzo niezadowolona z relatywnie niskich dochodów firmy, po tym, jak ojciec przyzwyczaił ją do dużo wyższego poziomu życia… Po latach Bogdan nazwał to krótko "pazernością". Zauważywszy, że jest dla niej tylko maszynką do zarabiania pieniędzy, i to niezbyt wydajną, rozwiódł się.
Nie pamiętam już, jak to się stało, od jednego telefonu do drugiego, że Bogdan stopniowo zaczął coraz częściej zaglądać do Polski "w interesach", wkrótce i ja zaczęłam fruwać w obie strony przynajmniej raz w miesiącu… Widać taki był wyrok losu, że tamtego lata bardzo zapadliśmy sobie w pamięć. I jakoś się dalej potoczyło po okręgu – wróciliśmy do siebie, tym razem na dłużej i bardziej serio.
No właśnie – z tym "do siebie" mam ostatnio wątpliwości, które nie nawiedzały mnie wcześniej. Czyżby nieszczęsny zegar biologiczny? Niedowartościowanie? Nie wiem. Od 6 lat On mieszka tam, ja tu. Z pewnych względów nie chce przenosić interesu do Polski i ja w to nie wnikam. Widujemy się co drugi weekend, czasem Bogdan robi sobie wolne na 2 tygodnie i jeśli nie pokrywa się to z moim urlopem, to po prostu mieszka u mnie i "bawimy się w dom". Jest naprawdę przyjemnie, bezkonfliktowo, chwilami euforycznie dobrze. Cenię też fakt, że poza wszystkim, jesteśmy naprawdę starymi dobrymi przyjaciółmi, którzy w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć, bo to sprawdziliśmy.
Kto wie, może z wiekiem staję się bardziej refleksyjna i stąd ogarniające mnie wątpliwości: ku czemu ewentualnie to wszystko zmierza? Czy zbudujemy kiedyś razem dom – nie w przenośni, lecz taki prawdziwy, choćby malutki i drewniany, ale wspólny? Prawdą jest, że Bogdan dawno temu i nie jeden raz zadeklarował swoją nieufność wobec instytucji małżeństwa, i ja to ochoczo na tamtym etapie zaakceptowałam. Lub tak mi się zdawało. Problem w tym, że On miał okazję się sparzyć, ja nie. I może brakuje mi tej próby…
Ostatnio na walentynki dostałam od Bogdana… kajdanki! Prawdziwe, ciężkie kajdany, może autentyczne, jakich używa się w policji. Uśmiechnął się jak łobuziak i powiedział, żebym nie miała "kosmatych" myśli, bo on ten prezent traktuje bardzo serio. Kajdany wiążą silniej niż obrączki. Skujemy się razem za ręce i już nikt nas nie rozłączy – tak powiedział. Właściwie to ten żarcik nie za bardzo mnie rozśmieszył – w temacie kajdanek wolałabym już z dwojga złego kosmate myśli, kosmate zamiary i kosmate czyny:-). A w temacie tego, co bardziej spaja i wiąże – no cóż, nasze drogi chyba się powoli rozchodzą, chociaż wcale tego nie chcę. Brakuje mi Bogdana na co dzień, zachciało mi się czegoś więcej i to pragnienie już się raczej nie cofnie – przeciwnie, czuję, że będzie narastać. Ale jak tu po 6 latach zgodnego modelu życia zmieniać nagle reguły gry?
Wczoraj była mała "dobitka" – Bogdan właśnie przyjechał z Niemiec na 2 tygodnie i w prezencie na dzień kobiet przywiózł mi… miniaturową włoską kawiarkę, taką dla 1 osoby. Dla singla, po prostu. Czy to kolejna aluzja, tym razem bez słów? Owszem, wychodzą z tej kawiarki 2 maleńkie espresso, ale napisane jest wyraźnie: for one…
Czy mam trwać w związku z Bogdanem, udając, że taki układ nadal mi odpowiada, czy powiedzieć prawdę? Kocham Go i uważam, że zasługuje na wszystko, co najlepsze, a więc na pewno nie na to, by być oszukiwanym.
Mira
***
Droga Mirko!
Pisałam tu już wielokrotnie, że my, ludzie, jesteśmy istotami dynamicznymi, w trakcie ciągłego rozwoju i zmian. Nie inaczej jest z Wami. Wasze drogi istotnie w tym momencie rozbiegają się lekko, ponieważ zmieniacie się w różnym tempie i w różnych kierunkach. Nie oznacza to wcale katastrofy związku, lecz najprawdopodobniej konieczność przewartościowania przez oboje pewnych rzeczy, co może jeszcze chwilę potrwać.
Ty jesteś na etapie może nie parcia do ślubu, lecz do jedności miejsca i czasu, jeśli idzie o Waszą relację. Czuję też, że myślisz o dzieciach i martwisz się swoim wiekiem… Bogdan, przy wszystkich swoich zaletach, jest w sensie rozwoju emocjonalnego bardzo jeszcze niedojrzały, niemal jak młody chłopak. Ma za sobą jedno złe doświadczenie i jest w trakcie drugiego – bardzo pozytywnego.
Reasumując, przeżył relatywnie niewiele, za mało, by już zgorzknieć czy ustalać sobie i komuś sztywne zasady na całe życie. Musisz znaleźć jakiś sposób na to, by uświadomić Mu Jego potencjał – ten jeszcze nie odkryty i nie wykorzystany. Można być skutecznym biznesmenem i zarazem czuć paniczny strach przed kolejnym zranieniem – jakby wszystkie relacje i wszyscy ludzie, z którymi się stykamy, mieli nam do zaoferowania dokładnie to samo: żądania i nic w zamian. W takim myśleniu mógł się zapętlić Bogdan. Został wykorzystany i nieciekawie potraktowany przez swoją żonę, więc uogólnił tę sytuację i wbił sobie do głowy, że każdy związek na podobnych zasadach wróży źle. Bogdan może być świetnym przyjacielem i opiekunem, wiernym partnerem i kochankiem, czułym i zaradnym facetem, ale — trzyma dystans. Daje Ci to, owszem, dużą wolność, swobodę rozwoju, wiele osób czułoby się w takim układzie jak ryba w wodzie. Ale Tobie najwyraźniej powoli przestaje zależeć na takiej wolności.
Co możesz zrobić? Na pewno nie wątpić w Wasz wieloletni związek, który przetrwał odległość – nie udaje się to wielu parom z papierkiem… I nie odbierać "znaczących" prezentów Bogdana jako złośliwostek czy aluzji typu; "Ani mi się śni". Bogdan już bez kajdanek określił swoje stanowisko: jest mi z Tobą dobrze, a małżeństwo mogłoby to tylko zepsuć. Czasami bywa to pokrętna filozofia, mająca na celu prędzej czy później spławienie kogoś, lub wynikająca "jedynie" z egoizmu, ale chyba po takim czasie potrafisz sama ocenić uczciwość i intencje swojego chłopaka.
Moja rada jest taka: przekonywanie Go do małżeństwa – jeśli w ogóle wchodzi w grę i ma sens – zostawiłabym na sam koniec. Są między Wami ważniejsze kwestie do rozwiązania. Gdzie będziecie mieszkać razem – czyli, kto ma więcej do stracenia, a kto się "poświęci". Niewykluczone, że tę rozmowę można było przeprowadzić już dawno temu. Skoro Bogdan nie zaprasza Cię na stałe do Niemiec – może uważa, że nie chciałabyś nawet o tym słyszeć. Jego trzymają tam interesy – lub przyzwyczaił się tak myśleć. W takim razie, to Ty Go zaproś do wspólnego zamieszkania w Polsce, oczywiście nie w formie oświadczyn. Przekonasz się, jak zareaguje. Może nierozwiązywalne dotąd problemy okażą się błahe w obliczu takiej perspektywy?
Czasami ludzie, bywający ze sobą rzadko, są tak spragnieni wzajemnego kontaktu, że zapominają pogadać o sprawach fundamentalnych dla obojga. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby się nagle okazało, że oboje stworzyliście sobie mit drugiej osoby i z tymi wyobrażeniami tkwicie w martwym punkcie. Ty nie wyobrażasz sobie, że On mógłby wrócić na stałe do Polski, On nigdy nie proponował Ci emigracji… A może każde z Was jest bardziej skłonne do kompromisu, niż sądzicie – tylko czeka na sygnał, słowo zachęty?
Na Twoim miejscu sprawdziłabym to jak najszybciej. Nie warto przez kolejne lata milczeć i udawać, że wszystko jest super i po Waszej myśli, skoro rodzą się wątpliwości. I nie traktuj drugiej osoby jak jajka, które pęknie, gdy tylko zadasz jedno zasadnicze pytanie. Jeśli się kochacie, każde ważne pytanie i każda odpowiedź to krok naprzód.
Szczęścia Wam życzę z całego serca!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze