Przymus czy wybór?
CEGŁA • dawno temuJestem na wigilię i święta sam, i to już tak od 4 lat. Moja najdroższa, co nie przestało nigdy bulwersować otoczenia, jest ode mnie o 16 lat starsza, mieszka na drugim końcu Polski, ma męża i troje dzieci w wieku szkolnym. Codziennie jesteśmy na skypie, mailu, SMS-ie, ale to za mało… Bardziej od nieobecności przy mnie, braku dotyku i głosu mojej kobiety, dokucza mi ten codzienny ostracyzm – jakbym był największym zbrodniarzem na świecie. Czy miłość jest przestępstwem? Jestem ciekaw Twojej opinii.
Szanowna Cegło!
Jestem na wigilię i święta fizycznie sam, i to już tak od 4 lat. Moja Najdroższa, co nie przestało nigdy bulwersować otoczenia, jest ode mnie o 16 lat starsza, mieszka na drugim końcu Polski, ma męża i troje dzieci w wieku szkolnym. Codziennie jesteśmy na skypie, mailu, SMS-ie, ale to za mało…
Gdy widzieliśmy się po raz ostatni na żywo, w okolicach Zaduszek, snuliśmy dziwne marzenia. Że jak „wszystko się ułoży”, będziemy mogli być naprawdę razem za jakieś 7–8 lat. Godzimy się z tym oboje, ale to Ona tak postanowiła. Dzieci muszą dorosnąć. To jest jedyny warunek, by opuściła męża i zaczęła „żyć w prawdzie”. Nie pojmuję tego sposobu myślenia, ale jestem tylko szczeniakiem z Jej punktu widzenia. Poza tym, nie uznaję akurat tego wycinka wartości chrześcijańskich, skoro tyle osób musi cierpieć.
Przez te lata nauczyłem się wielu rzeczy. Kochać i uwielbiać Jej czterdziestoletnie ciało, którego nie jest w stanie zastąpić żadne inne, nawet najpiękniejsze, najszczuplejsze i najmłodsze. Akceptować maksimum 10 spotkań w roku. Znosić szarpaninę i rozpacz rodziców, żarty znajomych… Wszyscy są dość cyniczni i okrutni, nie zostawiają mi złudzeń, chcą mnie reformować za wszelką cenę. Oczerniają moją Jedyną, twierdząc, że jest ze mną i z rodziną dla własnej wygody – mąż Ją utrzymuje, ja daję seks i odmłodzenie. Śmieszy mnie to, gdy pomyślę, że zarabiam akurat dokładnie tyle samo, co Jej mąż…
Jeżeli nawet w te szczególne dni jest mi przykro, czuję się samotny, tęsknię, to jednak jest mój wybór. Nikt mnie nie zmusił, niczego nie pozbawił. Przeciwnie – czuję się przez los obdarowany. Bardziej od nieobecności przy mnie, braku dotyku i głosu mojej Kobiety, dokucza mi ten codzienny ostracyzm – jakbym był największym zbrodniarzem na świecie. Czy miłość jest przestępstwem? Jestem ciekaw Twojej opinii.
Jacek P.
***
Drogi Jacku!
Zależy, dla kogo. Dla ludzi kurczowo uczepionych pewnych drogowskazów, upraszczających im życie i w ich mniemaniu dających prawo do oceniania innych – na pewno tak. I to jest ta kolejna rzecz, z jaką musisz się pogodzić. Oni po prostu nie chcą zrozumieć i nie zrozumieją. Twoja pula bólu w tej kwestii zależy od tego, jak bardzo się z tą grupą liczysz. Jeśli potrafisz się odciąć, będziesz mniej cierpiał – to jedyna droga. W przypadku rodziny nie jest to proste. Najbliżsi z reguły „chcą dobrze” i jest to szczere, choć bywa bezwzględne. Są przeświadczeni o słuszności swoich racji. Jedyne, co może ich ewentualnie uciszyć lub zmusić do niechętnej tolerancji, to Twoja konsekwencja. Jeśli natomiast odrzucają Cię lub drwią przyjaciele – nie są nimi i koniec tematu.
Czuję jednak mimo wszystko, że niepokoi Cię w równym stopniu (jeśli nie bardziej) kształt i przebieg Twojego związku. Cóż, nie owijajmy w bawełnę – nie jest to miłość łatwa ani „typowa”, jeśli patrzeć statystycznie. Z drugiej strony, na świecie jest dużo więcej takich tajemnic, niż to się z pozoru wydaje. Wszędzie żyją ludzie uwikłani w więcej niż jedno życie. Dzieje się tak, gdy szalone zakochanie czy niewinny flirt nieoczekiwanie przeradza się w coś poważnego i płata nam niezłego figla… Tak pewnie było z Wami.
Nie mnie osądzać autentyczność Waszych uczuć czy dopatrywać się wyrachowania po którejkolwiek ze stron. Wy rozmawiacie ze sobą, drążycie temat od lat i tylko Wy wiecie, jak jest naprawdę między Wami. Czy ta „ofiara” złożona ze straconych lat jest warta tego, co zaplanowaliście sobie na potem… Jeśli po drodze nie pojawią się inne przeszkody, które znów odsuną w czasie Wasz szczęśliwy finał. W istocie, jest to układ kuriozalny w tym sensie, że mi osobiście trudno byłoby cokolwiek zaplanować z tak ogromnym wyprzedzeniem i zarazem wiarą oraz żarliwością. Podejrzewam, że wchodzi tu w grę wielka, niegasnąca wciąż, obopólna fascynacja, podsycana rozstaniami, odległością, aurą tragizmu…
Nie wiem, Jacku – może oboje jesteście odrobinę marzycielami, a odrobinę masochistami? Może Twoja ukochana miota się pośród sprzecznych ze sobą wartości i nie umie lepiej wybrnąć z tej sytuacji bez poczucia winy, które zepsułoby Wasz związek? Zakładam, że nie raz tłumaczyłeś Jej swoje stanowisko, namawiałeś do szybszego, bardziej radykalnego rozwiązania… Zauważ, że czujesz się uzależniony od Jej decyzji, gdy tymczasem ta decyzja jest tak naprawdę w Twoich rękach. Oczywiście, próba ultimatum z Twojej strony doprowadziłaby prawdopodobnie do zerwania. Podobnie, ultimatum, jakie postawiła Twoja partnerka, jest twarde i nie każdy mężczyzna by je przyjął. Problemem nie jest różnica wieku między Wami czy dzieląca Was w tej chwili odległość. Dyskusyjne są te wszystkie lata (razem około dwunastu, prawda?) Waszego życia w poczekalni do „pełnego” szczęścia. Ale tego nikt za Was nie rozstrzygnie. Być może dla Was ta dręcząca magia oczekiwania jest największym skarbem, jaki się Wam przydarzył… Oby tak było, Jacku.
W autentycznej miłości święta na odległość nie przestają być świętami. Wasz los w Waszych rękach – trzymam kciuki, byście zdecydowali jak najmądrzej.Pozdrawiam wigilijnie.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze