Bo ona za ładna była
URSZULA • dawno temuŁadnej na każdym kroku jest łatwiej w życiu. Cóż to dla niej - poderwać wymarzonego faceta czy zrobić dobre wrażenie na rozmowie o pracę. Na co dzień Ładna też ma lepiej. Każdy facet się za nią obejrzy, uśmiechnie się, otworzy przed nią drzwi, usłużnie pomoże załatwić sprawę w urzędzie czy szarmancko wskaże drogę do najbliższego bankomatu. Brzydka koleżanka Ładnej nie może liczyć na takie bonusy. A faceci, praca? Wyłącznie kłody pod nogi.
Ładnej na każdym kroku jest łatwiej w życiu. To powszechnie znany fakt. Cóż to dla niej — poderwać wymarzonego faceta czy zrobić dobre wrażenie na rozmowie o pracę. Na co dzień Ładna też ma lepiej. Każdy facet się za nią obejrzy, uśmiechnie się, otworzy przed nią drzwi, usłużnie pomoże załatwić sprawę w urzędzie czy szarmancko wskaże drogę do najbliższego bankomatu. Brzydka koleżanka Ładnej nie może liczyć na takie bonusy. Będzie się przemykać ulicą niezauważona i nie witana sympatycznymi uśmiechami, gdziekolwiek się pojawi. A faceci, praca? Wyłącznie kłody pod nogi.
Problem tylko w tym, że Ładnej natychmiast woda sodowa uderza do głowy i ciężko o niej powiedzieć, że jest miłą i otwartą dziewczyną. W pracy przechadza się korytarzami z miną wskazującą na to, że każdy powinien natychmiast rzucić się na ziemię i całować dywan, po którym kroczy, a na imprezie, ubrana w ledwo zakrywające cokolwiek ciuchy, bawi się wyłącznie w męskim towarzystwie pogardliwie zerkając na koleżanki, zajęte skrupulatnym pilnowaniem swoich mężów. Ponieważ jakoś tak to już jest, że Ładna męża nie ma, a chłopaków zmienia podejrzanie często. Pewnie żaden nie może z nią wytrzymać, co nasuwa prosty wniosek, że Ładna jest po prostu głupia. Jest nudna i zapatrzona w siebie, nie interesuje się niczym innym poza swoim wyglądem i dlatego nie ma po co z nią rozmawiać, a tym bardziej się z nią przyjaźnić. Ładna ma najczęściej tylko jedną koleżankę — Brzydką, wpatrzoną w nią jak w obraz, która wszędzie za nią chodzi i nieudolnie kopiuje jej styl. Jest to związek oparty na zasadzie symbiozy: Ładna jest dowartościowana, że jaka to ona nie jest ładna, a Brzydkiej czasem skapnie coś z glorii i chwały, w której pogrążona jest koleżanka.
Na pewno każdy z was zna jakąś Ładną. Ja znam. Nazywa się Anna (przyznacie, że niezbyt oryginalnie), ma krótkie blond włosy (tak, to też znamy), ubiera się zawsze w najmodniejsze ciuchy (to już istna sztampa!) i pracuje w agencji reklamowej (ciekawe, jak to sobie załatwiła?). Pojawia się czasem na różnych imprezach i spędach towarzyskich za sprawą swojej brzydkiej koleżanki Marceli, która jest osobą miłą i lubianą (w przeciwieństwie do Ładnej, oczywiście). Mimo że znamy się już parę lat, nigdy właściwie nie zamieniłam z Ładną więcej niż kilka słów, podobnie jak większość moich znajomych (No bo i o czym tu z taką gadać?). Jednak ostatnio złożyło się tak, że spotkałam ją przypadkiem na ulicy. Samą.
— Cześć Ania! – ucałowałam ją wylewnie w policzek – Co tam słychać? — zapytałam kurtuazyjnie.
Ładna nie wyglądała na zadowoloną.
— Tydzień temu wyrzucili mnie z pracy – powiedziała cicho – Nie jestem przyzwyczajona do siedzenia w domu, zupełnie nie wiem, co ze sobą zrobić.
— To strasznie – powiedziałam ukradkiem zerkając na zegarek – Świetnie wiem, co czujesz. Mnie też nie tak dawno zwolnili i zbierałam się całe trzy miesiące…
Już, już, miałam klepnąć ją po przyjacielsku w ramię i polecieć dalej za swoimi sprawami, kiedy Ładna spojrzała na mnie jakoś tak smutno i spytała.
- Śpieszysz się bardzo? Może pójdziesz ze mną na kawę?
Właściwie chciałam wykręcić się jakoś, ale było coś w spojrzeniu Ładnej, co kazało mi iść z nią do kawiarni i żłopać cappuccino, wysłuchując historii jej zwolnienia, a właściwie to historii jej życia. I muszę przyznać, że kawka stanęła mi w gardle już po trzecim łyku. Okazało się bowiem, że być Ładną wcale nie jest różowo.
Otóż Ładną wywalili z pracy, nie dlatego, że sypiała z szefem i w końcu mu się znudziła. Wręcz przeciwnie. Szef zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i od pół roku gnębił ją zaproszeniami na kolację i imprezy. Tak aranżował wyjazdy służbowe, że jechali we dwoje albo w bardzo wąskim gronie i na tych wyjazdach zajmował się głównie składaniem jej niemoralnych propozycji. W końcu dotarło do niego chyba, że nic z tego i Ładna myślała, że wszystko wróci do normy, po czym niedługo później po prostu wyleciała. Zresztą to już nie pierwszy raz. W innych miejscach pracy też nieustannie musiała odpierać zaloty kolegów, nieraz na oczach ich żon, co jak się można domyślać, nie przysporzyło jej popularności. I tak w kółko.
Kiedy chciała pobierać konwersacje z angielskiego, jej nauczyciel Amerykanin po trzecim spotkaniu przestał odbierać od niej telefony, ponieważ nie chciała się z nim umówić na randkę. Kolega, z którym zapisała się na lekcje tanga, natychmiast się na nią obraził, ponieważ myślał, że skoro będą wspólnie tańczyć, to może jest szansa na coś więcej. No i Ładna ma już dosyć. Zewsząd tylko wściekłe spojrzenia facetów, którym odmówiła i maślane tych, którzy jeszcze nie spróbowali. A ci, którzy spróbowali i udało im się, to już w ogóle tragedia. Wszyscy po dwóch miesiącach romantyczno- uwodzicielskiego zdobywania, zapraszania i kupowania, dostawali istnego szału z zazdrości i zabraniali Ładnej spotykać się z przyjaciółmi, a wręcz wychodzić z domu wręcz, nic więc dziwnego, że wszelkie związki szybko kończyły się przykrym dramatem. Jakoś Ładna nie mogła trafić na faceta, który by tą jej "ładność" udźwignął. Ani na przyjaciółkę, poza Brzydką Marcelą, chociaż Ładna ma wystarczająco dużo powodów, żeby podejrzewać, że Brzydka jest jednak lesbijką.
W sumie to smutne, pomyślałam sobie dopijając cappuccino i postanowiłam zaprzyjaźnić się z Ładną. I wytłumaczyć jej, że może warto na początek zrezygnować ze szpilek, krótkich spódniczek i mocnego makijażu. Może będzie jej łatwiej, kiedy nie będzie aż taka ładna.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze