Pogarda dla symboli
CEGŁA • dawno temuKoleżanka z pracy rozesłała wszystkim maila, że szukają z mężem niepotrzebnych mebli, gdyż nie mają za co kupić nowych. Zgłosiłam się do pomocy. Zaoferowałam stół taty za wypełniony przez nią kupon totolotka. To co zrobiła, zatkało mnie. Nie mam ochoty nawet spojrzeć jej w oczy, nie mówiąc już o rozmawianiu. Czuję się dotknięta. Czy słusznie?
Droga Cegło!
Ponieważ kilka razy w roku słyszę, że co prawda wymagam od siebie, ale również bardzo dużo, za dużo od innych, chciałabym, żebyś skonsultowała następującą historyjkę.
Koleżanka z pracy (sąsiednie biurko) rozesłała już dawno temu wszystkim maila, że szukają z mężem niepotrzebnych mebli, gdyż nie mają za co kupić. Zgłosiło się wiele osób z pomocą.
Ostatnio wypłynęła sprawa stołu. Koleżanka skarżyła się, że jedzą z mężem i synem przy stoliczku 60 na 60 cm, który w innych porach dnia służy też za biurko. U mnie akurat jest taka sytuacja, że rodzice wyprowadzili się poza miasto i zostawili mi kilka rzeczy, absolutnie nie mieszczących się i niepotrzebnych w moim mieszkaniu. Między innymi duży, owalny stół na grubych nogach.
Nie chciałam tego stołu sprzedawać „obcym”, ale pomóc komuś, kto nie ma pieniędzy i przyjmuje używane rzeczy za darmo to coś zupełnie innego. Zapytałam tatę przez telefon, czy mogę oddać koleżance. Postawił warunek śmieszny, w swoim stylu – że jest kumulacja w Dużym Lotku i on chce dostać za stół symboliczne 5 zakładów, wypełnione przez kogoś, kto nie jest spod znaku Koziorożca, jak on, bo Koziorożce nigdy nie wygrywają (tata bez skutku gra „systemem” od 25 lat:)). Powiedział, że będzie szczęśliwy, jeśli wygra na wędkę – wymyślił sobie dawno temu jakąś bajerancką, za kilka czy kilkanaście tysięcy?
Przekazałam koleżance „warunki”, zrobiłam zdjęcie stołu komórką. Strasznie się ucieszyła. Miała stół odebrać w sobotę i przywieźć kupon na losowanie na ten dzień. Nie wnikam już w fakt, że stół został zabrany pickupem, a za kierownicą siedział mąż koleżanki (może samochód pożyczyli). Kuponu nie dostałam, bo „nie mieli po drodze gdzie kupić”. Zażartowałam, że ktoś może wygrać i będzie po kumulacji, ale oni nic. Koleżanka obiecała przynieść kupon w poniedziałek do pracy.
Wczoraj przyszła do biura po godzinie 12.00. Opowiadała, jaki fantastyczny jest stół, jak mi dziękują, bla bla bla. Kuponu nie kupiła. Na moje grzeczne zapytanie – Chyba umowa jest umową, prawda? Nawet gdy idzie o głupie 10 zł? – powiedziała, że źle się czuje, nie ma czasu wyjść z pracy, po czym rzuciła mi na biurko (dosłownie!) pomięte 10 zł. Sama kup, ja przynoszę ludziom pecha – oznajmiła ze śmiechem. Ale jak wygracie, to mam skromną nadzieję na jakiś jeden procencik, dobrze?
Naprawdę trudno mnie zaskoczyć, Cegło, ale w tym momencie mnie zatkało. Nic nie powiedziałam. Wieczorem poszłam z przyjaciółką z pokoju na lody do centrum handlowego, pocieszyć się, no i wypełnić ten nieszczęsny kupon, żeby wygrać dla taty 12 milionów:). Przyjaciółka sprzedała mi jako plotkę, że na wiosnę rzeczona koleżanka dostała od szefowej stary kredensik, który rzekomo został potem przemalowany na biało i wystawiony na aukcji internetowej… Nie chce mi się akurat aż w coś takiego wierzyć, ale przykro mi jest. Koleżance nie mam ochoty nawet spojrzeć w oczy, nie mówiąc już o rozmawianiu. Czuję się dotknięta, tymczasem koledzy w pracy mrugają porozumiewawczo i podśmiewają się – chyba z mojej głupoty? Że niby nie wiem, z kim mam do czynienia i robię wielką aferę, kiedy nie warto. Ponadto, uważam, że przyjaciółka mogła też mnie uprzedzić, „z kim mam do czynienia”, skoro już o tym mowa…
Buśka
***
Droga Buśko!
Nie sądzę, byś oceniała tę konkretnie koleżankę i opisaną sytuację zbyt surowo. Nie widzę tu żadnych dwuznaczności czy niuansów wartych analizy, fakty są nagie: koleżanka zachowała się nietaktownie i nieuczciwie, wręcz skandalicznie. Jest osobą źle wychowaną, niewdzięczną i egoistyczną, a jej sytuacja materialna – z pickupem czy bez – nie ma tu nic do rzeczy. Symbole są dla niektórych bardzo ważne i należy to szanować, nie wspominając już o zwykłym docenieniu czyjegoś gestu. Ty z tatą, chcąc pomóc w dobrej wierze, próbowaliście załatwić sprawę dowcipnie, z wdziękiem – trafiliście, niestety, na całkowicie jałowy grunt.
Przyjaciółce i innym ludziom, którzy być może „przejechali się” już na swojej naiwności wobec niej, musisz wybaczyć. Po pierwsze, Twój odruch zaofiarowania stołu był zapewne spontaniczny, zabrakło więc czasu na odciąganie Cię na bok i wybijanie Ci z głowy tego pomysłu. Po drugie, skoro historia z kredensem nie została do końca zweryfikowana, nie wolno rzucać otwartych oskarżeń. Można natomiast wyrazić pogardę i dezaprobatę poprzez grobowe milczenie, co Tobie również doradzam.
Nie wracaj do sprawy, nie komentuj zachwytów koleżanki nad stołem, a przede wszystkim – w przyszłości zamknij uszy na wszelkie jej utyskiwania, zapotrzebowania i inne działania. Jeśli to możliwe – także zawodowo. Jedyną karę, jaką możesz jej zafundować, to wykluczenie, chociaż… obawiam się, że to do niej nie trafi. Zapewne należy do ludzi impregnowanych na wszelkie bodźce i przydałaby się tu terapia szokowa, a w miejscu pracy nikt nie ma ochoty – i słusznie – zabawiać się w gremialne samosądy.
Koleżanka, niestety, nie zmieni się, dopóki ktoś nie walnie jej prawdy prosto w oczy – a może i wtedy broniłaby się, eksponując poczucie krzywdy lub coś z tego repertuaru. Nie warto jej reformować – warto mieć się na baczności. Pasożyty są szkodliwe i trzeba się przed nimi umiejętnie bronić.
Życzę Ci szczęśliwej ręki w wypełnianiu kuponu dla taty!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze