Ucieczka z otchłani
CEGŁA • dawno temuOd kilkunastu miesięcy czuję się niepotrzebna, brzydka, zaniedbana, mało inteligentna. Mam też nieładne myśli wobec innych ludzi – zwyczajnie im zazdroszczę, wszystkiego: uśmiechu, ładnych włosów, nowych samochodów, zgodnych rodzin, lepszej pracy, lepszego zdrowia… A nawet jeżeli bywają nieszczęśliwi jak ja – zazdroszczę im, że sobie z tym radzą: biegają po lekarzach, próbują coś robić. Ja nie próbuję, spasowałam.
Droga Cegło!
Od kilkunastu miesięcy odczuwam poważne problemy z samą sobą. Czuję się niepotrzebna, brzydka, zaniedbana, mało inteligentna. Mam też nieładne myśli wobec innych ludzi – zwyczajnie im zazdroszczę, wszystkiego: uśmiechu, ładnych włosów, nowych samochodów, zgodnych rodzin, lepszej pracy, lepszego zdrowia… A nawet jeżeli bywają nieszczęśliwi jak ja – zazdroszczę im, że sobie z tym radzą: biegają po lekarzach, próbują coś robić. Ja nie próbuję, spasowałam.
Gdy ktoś, na przykład mąż, zmusza mnie do wyłuszczenia konkretów – jestem bezradna. Na każdy cząstkowy problem istnieje rozwiązanie, trzeba się za to wziąć i likwidować po kolei – powtarza mi Marek. Ale jeśli ja nie mówię dokładnie, co chciałabym zmienić (zapewne wszystko!), to on nie może mi pomóc.
Wiem, o co mu chodzi, bo tak rozumują mężczyźni – załatwić sprawę i mieć to z głowy. Słabe włosy zgolić albo kupić perukę. Boli w piersiach – zrobić EKG i pokazać lekarzowi. Nie mieszczę się w spodnie – wskoczyć codziennie na rowerek stacjonarny i wycisnąć z siebie siódme poty, aż do skutku.
Dla mnie problemów tych jest zbyt dużo, by ustawiać je w kolejności. Przytłaczają mnie jak ołowiana masa. A robi się ich jeszcze więcej, kiedy bliscy usiłują w dobrej wierze pomóc. Ostatnio na przykład, przez to, że cały urlop przeleżałam w łóżku, zaczęło mi się wydawać, że córka nie zwraca na mnie uwagi i jest cała zwrócona ku ojcu, natomiast nasza suczka przywiązała się do mojej mamy, która ją karmi, a mnie psina już ignoruje. Ze swoim podejściem mogę na domiar złego zostać sama na świecie, gdy wszyscy odwrócą się ode mnie z powodu mojej niewdzięczności. A ja przecież doceniam… Tylko nie umiem się już uśmiechać, zapomniałam, jak to jest.
Kończy mi się urlop, z nienawiścią muszę wracać do pracy w starych ubraniach, na które już nie mogę patrzeć. Wiem, że będzie komentowany nie tylko mój wygląd, ale też nastrój, nastawienie do życia i pracy z ludźmi. A ja na samą myśl o tych uszczęśliwionych chichotach w firmowej kuchni dostaję mdłości i chce mi się uciec. I nawet nie mam czasu po pracy ani siły, żeby coś ze sobą zrobić, bo pewnie powinnam iść do psychiatry, nie mam co do tego złudzeń.
Czy prawdziwe życie może się skończyć jeszcze na długo przed fizyczną śmiercią, w moim wieku – mam 29 lat? Tak to w tej chwili odczuwam.
Zrozpaczona Inga
***
Droga Ingo!
Dobrze się składa, że nie masz złudzeń co do swojej sytuacji, gdyż jest bardzo poważna i trzeba szybko wziąć się z nią za bary. Ale nie beznadziejna, jeśli wolno mi tak stwierdzić na podstawie Twojego listu – mnie również nie powierzyłaś zbyt wielu szczegółów.
Zacznijmy od tego, co być może doprowadzi Cię do płaczu, usłyszysz to bowiem nie po raz pierwszy: są pozytywy. Naprawdę dużo pozytywów. Masz kochającą rodzinę, która, jak doskonale wiesz, nie próbuje Ci niczego odebrać ani unieszczęśliwić Cię jeszcze bardziej, tylko chce wszelkimi sposobami pomóc, usuwając Ci spod nóg wszelkie – prawdziwe i wyimaginowane – przeszkody. Bliscy robią to w całkowitej niewiedzy, w Twoim odbiorze niefachowo i nieudolnie, ponieważ są… równie bezradni, jak Ty. Uwierz mi. Każdy z nich ciągnie własne problemy i na dokładkę Twoje, a to wielkie brzemię, nawet dla tych, którzy noszą w sobie dużo miłości, cierpliwości i akceptacji. Zrozumienia na razie nie żądaj, póki nie zrozumiesz sama siebie, dostrzegając po drodze, jakie to trudne zadanie. Tym zajmiemy się za chwilę. Bliscy wolą wykonywać za Ciebie określone czynności, niż zmuszać Cię do nich. To najlepszy dowód na to, ile dla nich znaczysz.
Jesteś żoną, matką i osobą aktywną zawodowo. Dokonałaś tego. Z tego wniosek, że jesteś komuś potrzebna i wystarczająco inteligentna, by te role wypełniać, mimo wewnętrznego kryzysu. Na pewno nikt nie wypłaca Ci pensji z litości ani nie wyręcza Cię w pracach domowych z obowiązku. Choć czujesz się pod wieloma względami odpychająca dla otoczenia – nie spotykasz się z odrzuceniem. Być może inni widzą w Tobie potencjał, który Ty chwilowo przestałaś dostrzegać?
I wreszcie – nie piszesz o kwestiach granicznych. Rozumiem zatem, że nie masz problemu alkoholowego ani narkotykowego, nie cierpisz też na śmiertelną chorobę. Po prostu, dokucza Ci własna, wyolbrzymiona niedoskonałość i może przy okazji doskwiera też brak pieniędzy, które, nie da się ukryć, wiele rzeczy ułatwiają.
Skoro potrafisz Ingo, z niesmakiem, ale jednak, wstać z łóżka, ubrać się i pójść do pracy po urlopie, to znaczy, że potrafisz dużo więcej. Musisz znaleźć na to siły, nie wymawiając się brakiem czasu. Lekarz – oczywiście. By zdiagnozować stadium depresji, jak sądzę, i natychmiast dać wsparcie farmakologiczne, byś mogła funkcjonować nieco lepiej na co dzień i na zewnątrz. Równolegle – lub natychmiast po zwyżce nastroju – terapia, do której warto by włączyć najbliższych, a męża na pewno. Mówię tu o usługach medycznych, dostępnych również w ramach ubezpieczenia – Twojego lub małżonka. Nie bój się, nie muszą to być od razu kosztowne sesje u modnych terapeutów prywatnych.
Terapię doradzam Ci dlatego, że sama chemia nie pomoże Ci odpowiedzieć na pytanie, co się właściwie stało w ciągu ostatniego czasu, co spowodowało u Ciebie ten „zjazd”. Metody są różne i nie każdy zaproponuje Ci grzebanie się w dzieciństwie, co może potrwać nawet kilka lat. Ale gdzieś poskrobać trzeba, by znaleźć przyczynę, i doświadczony, budzący Twoje zaufanie lub przynajmniej przyzwolenie (to ważne!) fachowiec znajdzie do Ciebie klucz.
Jak każda istota ludzka, jesteś i nie jesteś sama. W praktycznym sensie zawsze możesz liczyć na pomoc. Tylko część walki z własnymi demonami będziesz musiała stoczyć samodzielnie.
Bardzo mocno Cię pozdrawiam, Ingo, i za jakiś czas liczę na maila z promykiem nadziei…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze