Bo we mnie jest seks…
CEGŁA • dawno temuMój mąż wrócił do pierwszej żony. Kupiłam na raty laptopa i wsiąkłam. Jestem na kilkunastu portalach randkowych. Szukam od nowa i na stałe. Codziennie przez 3-4 godziny jestem przyssana do komputera. Każę córkom robić sobie nowe zdjęcia, w wymyślny sposób próbuję „sprzedać” siebie w zamian za miłość. Sprawdzam, ile dostałam reakcji na mój anons. Błąd musi być we mnie, bo przecież bez przerwy słyszę o trwałych parach skojarzonych w Internecie. A mnie się nie udaje.
Kochana Cegło!
Jestem niechcący zamknięta w firmie – u nas to się czasami zdarza, maruderów niewielu… Pomyślałam, że napiszę, a Ty poratujesz, kto wie. Nie w otwarciu i wypuszczeniu mnie do domu :), tylko w myślach, jakie teraz mnie ogarnęły.Kim jestem: niecałe 40, jeszcze dobrze się trzymam, mama córek „siedemnastki” i „dziewiętnastki”, rozwiedziona, pracująca, niewybredna blondynka, że tak powiem sarkastycznie.
Jaka jestem: bardzo wysoka, 178, co nie ma nic do rzeczy, robiąca wrażenie na otoczeniu:), może przez ten widoczny brzuszek, trudno, ale za to urodziłam dwie cudne córy i robię czasem w pobliżu domu za ich ochroniarza, kiedy wracają z imprez. Dobrze i bez trudu udaję męski głos przez komórkę, polecam, to się przydaje w sytuacjach awaryjnych pod blokiem. Mam też odrosty niepoprawnej blondynki, nie trzymającej się reguły 6 tygodni, bo i jak… są ważniejsze rzeczy. Na przykład chyba jestem dobrym człowiekiem, ale co znaczy ten slogan, a miałam nie bredzić! Jestem dodatkowo sentymentalna, taki „kiwaczek” festiwalowy sprzed telewizora…
Dziewczyny są teraz obie u babci pod Słupskiem. Ostatnio skoczyły do Kołobrzegu na jakiś festiwal didżejów. Wyjeżdżając, powiedziały: mama, bądź grzeczna. To w zasadzie wyjaśnia wszystko. Nie napisałam jeszcze… czego chcę: prymitywnie, poznać mężczyznę.
Wszystko u mnie zaczęło mi padać na głowę 4 lata temu – mąż się rozwiódł, mało, wrócił do pierwszej żony — dzięki mnie! Podobno moja przyjacielska postawa nakłoniła go do podjęcia się terapii para-para, tzn. para skłócona rozmawia z parą terapeutów, po jakimś czasie rozdzielają się, kobieta zaczyna rozmawiać tylko z psychologiem, a mężczyzna z psycholożką, i tak dalej. Świetna rzecz, mojemu byłemu mężowi i jego byłej żonie w każdym razie pomogła.
Ja jak to ja, się po ciosach podnoszę i dalej brnę do celu, a celem jest dom, po prostu. Ja muszę mieć moje dziewczyny do nakarmienia, plus kawałek nieowłosionego ciałka – bez wąsów nawet i koniecznie bez okularów – do przytulenia się w każdą noc! Dobrze by było, gdyby wraz z ciałkiem szedł jako taki rozum i ciepło, jestem zdania, że gigantycznych wymagań nie ma sensu mieć, bo się zmniejsza sobie szanse na własne życzenie.
Wspomniane 4 lata temu kupiłam na raty laptopa i już wiesz. Wsiąkłam. Jestem – byłam „zawieszona” na kilkunastu portalach randkowych. Niczego nie ściemniałam: realistyczna fotka, prawdziwe marzenia, szczerość o sytuacji domowej, lokalowej, finansowej, rodzinnej. Ze związku wyszłam obronną ręką, traum nie chcę z nikim leczyć. Szukam od nowa i na stałe. Jestem gotowa!
I tu zaskoczenie: normalnych, szczerych ludzi jak ja poszukujących miłości jest w Internecie na pęczki! Tylko że normalność niczego nie gwarantuje ani nie usprawiedliwia. Jesteśmy chorymi obsesjonatami, w każdym razie u mnie to na pewno przerodziło się w obsesję, więcej czasu spędzam przy komputerze niż obie córki razem wzięte.
Co mogę powiedzieć o tych latach. Bolesne, rozpaczliwe szukanie bliskości, z obu stron. Nawet, gdy ktoś zdradzi, nakłamie, zawiedzie – cel ma ten sam na początku: położyć kres samotności. Historie były różne, podobne i nie. Żadna nie zakończyła się sukcesem w postaci stabilizacji, jakiej potrzebuję. Miałam wyjazdy, romantyczne pikniki, kwiaty. Miałam też niezamierzone stosunki, intymność zbyt szybką wbrew mojej woli, prawie gwałty, ale nie nazywam tak tego z zemsty i nie prześladuję, nie piętnuję nikogo, bywa różne wyczucie czasu, a dziś wszystko jest na szybko… Miałam epizody pseudofilozoficzne, głupie, pijackie spotkania lub rozmowy o miłości i związku praktycznie, jak o biznesie — paskudne.
Nie uważam się za idealistkę. Jestem prosta, szczera, namiętna, i chyba moja postawa to komunikuje, może uprawnia mężczyzn do takiego, a nie innego postępowania ze mną?
Pomimo przebytych zawodów, ciągle to robię, nie umiem przestać. Codziennie przez 3–4 godziny po pracy, kosztem nocy, jestem przyssana do komputera. Każę dziewczynkom robić sobie nowe zdjęcia, w coraz bardziej wymyślny sposób próbuję „sprzedać” swoją prostą osobę w zamian za miłość. Czyham, sprawdzam, ile dostałam reakcji na mój anons (nikogo nie oszukuję, nie umawiam się na kilka frontów, czekam, aż ktoś mnie naprawdę czymś zafascynuje). Błąd musi być we mnie, bo przecież bez przerwy słyszę o trwałych parach skojarzonych w Internecie. Ja, dając całą siebie, nie umiem tego stworzyć.
Czy w tym świecie rządzą inne reguły, niż normalnie? Czy nie chodzi nam wszystkim o to samo: znalezienie uczciwej miłości? Czasami gubię się w tym, zatracam, jak hazardzistka. Ale nadziei nie tracę!
Szemka
***
Kochana Szemko!
Piękny list — i bardzo by mnie wgniótł w fotel, gdybym takowy miała… List od fantastycznej, niezłomnej osoby, która, zamiast gorzknieć, zaciekawiona jest światem, życiem, ewentualnymi potknięciami, jakie się jej zdarzają.
Twoje główne potknięcie – nie oburzaj się – to… zwolnienie się z życia. Myślę, że nie doceniłaś traumy rozwodu i nieprawdą jest, jakoby ta trauma przeminęła… Na pewno ułatwiłaś wiele mężowi i dobrze się z tym czujesz. Jest to z jednej strony dobre, ale z drugiej – ogranicza i pęta Ciebie. Sprawa wbrew pozorom nie została „załatwiona”. Cała reszta to być może odprysk tego, co się wydarzyło przed czterema laty.
Nauczyłaś się postrzegać siebie jako kogoś bardzo silnego, a w rzeczywistości aż taka nie jesteś – po prostu funkcjonujesz instynktownie, jako matka karmicielka, która udowodni, że jeszcze znajdzie sobie i córkom nowego „tatusia”. Przy okazji dopytaj, czego ONE chcą dla siebie. Są prawie dorosłe. Może nie oczekują od Ciebie tego „daru”, a wolałyby na przykład, żebyś zrobiła coś, hmmm, bardziej egoistycznego?
Jeśli zabolało Cię określenie o zwalnianiu się z życia, podczas gdy Tobie wydaje się, że za żadne skarby świata z niego nie rezygnujesz… Rzekomo emanujesz witalnością i gotowością… Proszę, uważnie popatrz na fakty – nawet jeśli to też zaboli.
Dlaczego nie farbujesz włosów na czas? Dlaczego przed czterdziestką uważasz zbyt duży brzuch za swój urok? I na dodatek usprawiedliwiasz go urodzeniem „cudnych córek” – jak gdyby dzieci, właśnie, zwalniały Cię z obowiązku dbania o siebie i jak gdyby należało zaznaczyć (typowa przypadłość kobiet!), że nie masz im za złe swojej tuszy… Dziewczyno, toż to absurd!
Jeśli nie postawisz wymagań samej sobie, nikt nie spełni Twoich – choć twierdzisz, że ich nie masz zbyt wielu, gdyż jesteś taka tolerancyjna. A to nie takie proste. Tłumacząc bezmyślne czy brutalne zachowania facetów poznawanych przez Internet, tłumaczysz… własne zaniedbania wobec siebie.
Standardy leżą warstwami. Ty szukasz wysoko, ale prezentujesz się i działasz poniżej. Zrozum, że dokładnie to samo robią inni: widząc osobę typu „jestem, jaka jestem, nie mam czasu/pieniędzy/ochoty się zmienić/co ty na to?”, reagują chwilowym entuzjazmem: ja też mogę taki być! To prosty mechanizm, ale nie zbuduje się na nim trwałej więzi. Ten sam człowiek zareaguje na Ciebie inaczej, jeśli Twoim pierwszym komunikatem będzie zagadkowe „jak każdy, ja też mam wady, lecz pracuję nad sobą”. Będzie przygotowany na inny rodzaj relacji.
Nie zgadzam się, że szukanie miłości przez net to obsesja czy choroba. Ot, signum temporis. Ale cztery lata nieudanych randek to ostrzeżenie, sygnał – co najmniej do zmiany taktyki. A gdybyś tak, na początek raz na tydzień, zatrzasnęła klapę laptopa i umówiła się do fryzjera czy na siłownię? Zaczęła bardziej wmyślać się w siebie, bez odniesienia do mężczyzn i analizowania ich chorych czy zdrowych potrzeb? Przy okazji, pytając córki o tzw. dobre adresy, przekonałabyś się być może, że przez te 4 godziny dziennie jesteś dla nich ważna inaczej, niż sądzisz. Nie w roli mamy nieustannie biegającej na randki, lecz… dopiero przygotowującej się do nich.
Nie epatuj mnie swoją „prostotą” – potrzeb, filozofii życiowej… Podoba Ci się to czy nie, nie ograniczysz się do samiczki. Owszem, wiele by to ułatwiło. „Niestety”, jesteś osobą myślącą, wrażliwą i autoironiczną. Musisz w związku z tym zdobyć się na większy wysiłek niż kokieteria blondynki po przejściach. Jeśli marzą Ci się większe osiągnięcia.:)
Pozdrawiam Cię bardzo mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze