Czuły barbarzyńca
CEGŁA • dawno temuPogoniłam chłopaka, którego zaczęłam się bać. Chciał, bym prasowała rzeczy tuż po ich wyschnięciu, żebym chodziła wyłącznie w spódnicy, robił mi niezapowiedziane wizyty. On przyjął teraz postawę błagalną, straszył nawet samobójstwem. Staram się być nieugięta. Zapewne tli się we mnie resztka uczucia do niego, jednak bodźców negatywnych było zbyt wiele jak na moją wytrzymałość. Nie wiem czy robię dobrze?
Droga Cegło!
Pogoniłam chłopaka, którego zaczęłam się po prostu bać. Bardzo lubili go moi znajomi i rodzice, on przyjął teraz postawę błagalno-pokorną (przedtem przebąkiwał nawet o samobójstwie!), ale ja staram się być nieugięta. Zapewne tli się we mnie resztka uczucia do niego, jednak bodźców negatywnych było zbyt wiele jak na moją wytrzymałość.
Oceń, bo może nie mam racji, taką sytuację: poznałam Pufcia w śmiesznej scenerii - w srogi mróz rozdawał ulotki pod centrum handlowym. Robił to bardzo zabawnie i dowcipnie, zaczepiał ludzi, odgrywał aktorskie scenki, dwoił się i troił, żeby każdy wziął od niego ulotkę, po prostu nie dawał się wyminąć. Zagapiłam się na niego, bo miał bardzo miłą twarz i niesamowite, ciepłe oczy z długimi podwiniętymi rzęsami… Zapytał, czemu tak się patrzę, czy może chcę mu pomóc w pracy? To mnie rozśmieszyło do tego stopnia, że zostałam i w 15 minut rozdaliśmy wszystko. Ja też się wygłupiałam, robiłam z siebie widowisko i bawiłam się, jak dawno kiedy. Był to początek naszej znajomości.
Pufcio mieszka około 100 km od Warszawy, więc widywaliśmy się w weekendy. Spacerowaliśmy, czasem kino czy wypad z moimi znajomymi do winiarni. Chciałam go przeciągnąć po Kampinosie, ale się nie dał, bo jest leniwy i nawet się tym szczyci. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ, podobnie jak on, jestem „słusznej” postury i za sportem nie przepadam. Pufcio był romantyczny, taki misiek do przytulania, dzielił się ze mną muzyką, którą lubi, przywoził książki, dawał małe prezenciki. Jak ja, mieszka jeszcze z rodzicami. Skończył studium nauczycielskie, myślał o zaczepieniu się w Warszawie, co mnie dziwiło, bo znam jego rodzinną miejscowość i ja na przykład wolałabym mieszkać i pracować w takim spokojnym miejscu, ale nieważne. Brał dorywcze prace to tu, to tam, jeździł starym autem, w którym kilka razy próbowaliśmy się przytulić, ale – to jednak nie Ameryka. Mnie się marzył jakiś romantyczny wyjazd do pensjonatu czy pięknej leśniczówki, niestety, nie stać nas było na to.
Sama nie wiem, jak i kiedy zaczęłam się czuć przez Pufcia osaczana i kontrolowana. Jego żarty zrobiły się z lekka głupawe, np. że w spodniach to kobieta może iść ewentualnie do lasu na grzyby, żeby jej borsuki nie zaglądały pod spódnicę, jak się będzie schylać… Niby, że powinnam chodzić tylko w spódnicach. Innym razem, będąc w swojej miejscowości, zasypywał mnie SMS-ami, żebym mu przysłała swoje pikantne zdjęcia zrobione telefonem, bo on za mną tęskni. Oczywiście, nie zgodziłam się. Według mnie na takie zabawy było jeszcze za wcześnie, to sobie mogą robić namiętni kochankowie, a myśmy przecież nie mieli nawet okazji skonsumować naszego związku. Był bardzo obrażony moją odmową. Najpierw powiedział, że jestem dla niego zimna i nieczuła, potem coś dużo gorszego… Że może jestem gruba jak dziewczyna dresiarza i dlatego wstydzę się pokazać w bieliźnie… To było wredne, Cegło, chyba przyznasz?
Przełomowe zdarzenie miało miejsce tydzień temu w środku tygodnia. Kiedy byłam w pracy, Pufcio jak gdyby nigdy nic, bez uprzedzenia, zjechał do Warszawy i przymilnie wprosił się do mnie do mieszkania (mama jest na rencie, tata wykonuje zlecenia w domu). Oszukał ich, że się nie umówiliśmy, ale to ma być niespodzianka… Miał ze sobą kwiatki, pizzę, ciasto, zabezpieczył się na wszystkich frontach. Jak pisałam, rodzice znają go i lubią, bo potrafi być stuprocentową, słodziutką przylepą. Ja niestety miałam na ten dzień inne plany, po pracy poszłam ze znajomymi na piwo i wróciłam do domu po 23.00. Pufcio zjadł z moimi rodzicami obiad i kolację, wysłuchał pasjonujących historii o moim dzieciństwie i planach (sam niewiele o sobie opowiedział, jak się później dowiedziałam). Kiedy przyszłam, był już w furii – gdzie ja się „włóczę” to było najdelikatniejsze pytanie. Że zabijam go (!) takim zachowaniem, odbieram wszelką nadzieję i wiarę w dobroć i uczciwość kobiety, działam na dwa fronty, gdyż na pewno kłamię i wracam z randki z innym - same takie macho slogany.
Jakimś cudem udało mi się w tym wszystkim zachować spokój, dopiero jak się wykrzyczał, powiedziałam swoje. Podziękowałam mu grzecznie za współpracę. Powiedziałam, że nie chcę być prześladowana, kontrolowana, oceniana, dlaczego na przykład nie prasuję ubrań zaraz jak wyschną… To przecież paranoja! Że wdarł się do mojego domu bez mojej wiedzy i zgody, co uważam za niedopuszczalne, bo znamy się za krótko.
Najgorsze, że moi rodzice nie zorientowali się w sytuacji ani w upływie czasu – Pufcio powiedział, że przyjechał pociągiem, no i wynikła sprawa noclegu. Zostaliśmy postawieni w sytuacji przymusowej. Powiedziałam sobie, że to na pewno ostatni raz.
Teraz nie odpowiadam na jego SMS-y, którymi mnie bombarduje, ale je czytam. Z coraz większym zdziwieniem, nawet strachem. Groźby samobójcze przeplatają się u niego z obelgami, pretensjami… Wypisuje też jakieś ogólne żale pod adresem dziewczyn, może doznał od jednej jakiegoś wielkiego zawodu i teraz się mści? Potem wpada w przeciwny nastrój – przeprasza mnie, prosi o szansę, jakby wcale nie napisał i nie powiedział tych wszystkich wrednych rzeczy…
Szkoda mi go, ale nie wyobrażam sobie widywania się regularnie z kimś tak niezrównoważonym. Mam nadzieję, że Pufcio zrozumie wreszcie moje milczenie i sprawa sama, mówiąc brzydko, zdechnie. Nigdy nie uważałam się za osobę, która szuka kłopotów i je znajduje…
Anka
***
Droga Aniu!
Nie dałaś się wcale łatwo podejść i bardzo dobrze. To nie jest proste: poznać kogoś dogłębnie w krótkim czasie, zwłaszcza widując go raz w tygodniu z doskoku. Nie wyrzucaj sobie więc, że na przykład przyciągasz ten czy inny typ mężczyzn, bo ten lęk, przeświadczenie się w Tobie utrwali i będzie Ci coraz trudniej nawiązać relację. Stracisz wiarę w siebie i innych, możesz też utracić spontaniczność. Byłaby to wielka szkoda.
Pufcio jest z pewnością chłopakiem zaburzonym i mocno niedowartościowanym. Miotają nim sprzeczne emocje, ma nieukształtowane poglądy i niedojrzałe reakcje. Jego urok i ciepło z jednej strony, a nieopanowane napady histerii i próby szantażu emocjonalnego z drugiej, wskazują na to, że kompletnie nie panuje nad swoim życiem. Przed poszukaniem dziewczyny powinien zgłosić się po fachową pomoc – niestety, nie Twoja w tym głowa. Znajomość urwała się zbyt szybko, byś mogła ją teraz reaktywować w celach terapeutycznych – serdecznie Ci to odradzam, nawet jeśli uznasz taką postawę za cyniczną. Przede wszystkim może to być praca ponad siły. Niestety, wcale nie jest powiedziane, że Pufcio wie, czego chce. Może mu się tylko wydawać. Na pewno chce rządzić i decydować, bo to łagodzi jego kompleksy. Jest patologicznie nieufny i zazdrosny. Rości sobie prawa do człowieka jak do rzeczy, narusza jego prywatność. Potrafi to jednak zamaskować w pierwszej fazie znajomości, żeby od razu nie płoszyć zdobyczy… Prędzej czy później jednak wychodzą na jaw jego cechy aspołeczne, które utrudniają głębszy kontakt, zwłaszcza uczuciowy.
Domyślam się, że masz wobec Pufcia jakieś przedziwne, irracjonalne poczucie winy, a może po prostu się nad nim litujesz? Bo nie wierzę, byś chciała zaspokoić jego wyobrażenie kobiecości i pozwoliła sobą sterować – jesteś na to zbyt niezależna. Nie ładuj się w to. Nie wykluczam sytuacji, że kiedyś „wyleczy” go znajomość z dziewczyną, jakiej szuka: uległą, chodzącą w spódnicach i stojącą całe dnie przy desce do prasowania… Lub z jakichś względów udającą, że sprawia jej to wszystko frajdę – to też przecież często spotykany model manipulacji, by ludzie potrafili ze sobą wytrzymać.
Ty, Aniu, nie musisz uciekać się do takich zabiegów. Twoje kompromisy wobec Pufcia – gdybyś postanowiła dać mu szansę – byłyby równoznaczne z przekreśleniem samej siebie. Co wartościowego uzyskałabyś w zamian w takim związku? Skoro dotąd nie szukałaś kłopotów, nie zaczynaj od dziś, OK?
Pozdrawiam mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze